Rozdział 13- Gdzie ona jest?
[3:33 w nocy]
Obudziłem się przez jadący nie daleko jeep policyjny. Psychiatryk był teraz jeszcze ciemniejszy i jeszcze bardziej straszny. Lubię taki klimat. Przez szczeliny w ścianach lub tam gdzie ścian nie było wydobywało się niebieskie światło. Popatrzyłem na telefon. 3:33. Godzina duchów. Muszę wracać do miasta. Zszedłem na dół w stronę wyjścia.
-O... Mój wisielec... Siema mordo. Słuchaj zostawiam cię tu. Tylko nigdzie nie idź ok? Super.
Wyszedłem z budynku.
-Żegnaj psychiatryku nigdy cię nie zapomnę.
Pobiegłem w głąb lasu. Było ciemno. Bardzo ciemno. Nie widziałem gdzie idę. Nagle zobaczyłem światło. To były gliny z wozem policyjnym.
A może tak... To jest świetny plan.
Zakradłem się za stróża prawa. Złapałem go za szyję i podciąłem mu gardło.
-Kto tak jest?
Rzuciłem nożem w szyję.
-To tylko ja. Pozwól że wezmę i nóż i te kluczyki. Dziękuję.
Wszedłem do środka auta i pojechałem w stronę mojego miasteczka. To będzie długa droga.
[Tego samego dnia 15:56]
Jestem w mieście. Udało mi się. Zaparkuje auto w parku.
Idę od Julki. Mojej Julki.
Gdy doszedłem pod sam próg moich drzwi zdałem sobie sprawę że jej może nie być. Wszedłem do środka. Na stoliku leżała kartka.
Zapraszamy Ethana do zabawy. Szukaj jej, a może zdąrzysz. Podpowiedź liczba ofiar oraz nazwisko założyciela miasta.
Sukinsyn. O co tu chodzi? Czy ja trafiłem do jakieś chorej gry? Co teraz? Gdzie ona jest? Nazwisko? Liczba? Halo? Ja nie łapie. Ciekawe co jej robi albo robią i kim on albo oni są.
[Tymczasem u porywaczy]
-Nic wam nie powiem! Nic!
-Jeszcze.
Włączyli palnik gazowy i przyłożyli go do łańcucha do którego była związana.
-Stop. A teraz gadaj.
-Ale o co wam chodzi? Ja nic nie zrobiłam.
-Ty nie ale twój chłopaczek już tak.
-Nie wiem gdzie on jest.
-Szefie.
-Czego!!!
-Cujnik ruchu wykrył coś w domu dziewczyny.
-O wilku mowa. Wysłać tam ludzi nafaszerujcie go ołowiem.
-Tak jest.
-Nieeeeee!!!
[Spowrotem u Ethana]
O co tu chodzi?
Zobaczyłem nadjeżdżające jeepy w stronę mojego domu.
Schowałem się na górze przed schodami.
Usłyszałem gaszenie silnika.
-Cześć tu twój przyjaciel. Nie zrobię ci krzywdy.
Przeładowałem strzelbę.
Słyszę jak wchodzi na schody.
-Zaraz cię będę miał.
Wychylił się. Strzeliłem.
-Jackob jesteś tam? *Z krótkofalówki.
-Nie ty jest Ethan, a co?
Wbiegli do domu praktycznie wyłamywając drzwi. Przeładowałem i zacząłem strzelać do każdego po kolei. Wybici jak kaczki.
[U Julki]
-Nie zły ten twój chłopak. Przydałoby się takiego u nas. Ale widzę że odnalazła się nasza zguba. Szkoda że rozstrzelał mi moich ludzi.
-Och... Jak mi przykro.
Soczysty clap w ryjec.
-Słuchaj księżniczko nie pykuj mi tak jasne?
-Chrzań się! *Opluła go.
-Tak gadać nie będziemy do garażu ją.
-Zaraz co?
-Zaraz sobie pogadamy po mojemu.
Postawili Julkę na przeciwko stołu z imadłem.
-Włóżcie jej tu nogę.
-Nie... nie rób tego proszę.
Włożyli jej nogę po między ścianki imadła i obwiązali paskiem.
-Pomożesz nam.
-Nie.
-Kręć.
Zaczęła krzyczeć z bólu.
-Stop, a więc jeszcze raz. Będziesz przynętą. Damy ci telefon i napiszesz mu SMS namiary do tego miejsca.
-Nigdy.
Śmiech.
-Jeszcze.
Znowu zaczęła krzyczeć. Łzy jej leciały po policzkach.
-Stop. Wiesz że jaszcze dwie takie serie i może ci rozsadzić nogę. Nie chcemy ci zrobić krzywdy. Ale jak nie będziesz się słuchać zrobimy ją. Masz jeszcze zawsze drugą nogę i dwie ręce. Pomóż nam, a nikomu się nic nie stanie. Tak.
Kiwnęła głową na nie.
-Jeszcze raz. Jeden obrót.
Krzyczała niemiłosiernie. Jej kość w nodze zaczęła się zgniatać.
-Stop. Pomożesz nam?
Ledwo kiwnęła głową na tak.
-Pięknie. Jest ok? Dobra głupie pytanie. Rozkręć imadło. Ale powoli bo jej w nodze jeszcze coś strzeli, a tego nie chcemy.
-Tak jest.
[Tym czasem u Ethana]
Oni chcą mnie chyba zabić. Chyba na pewno. Co ja mam zrobić? Walczyć z nimi nie mogę bo nie mam jak. Ani nic.
-Zdechniesz *mówi szeptem.
-Zamknij ryj nie widzisz że myślę *mówi strzelając mu w głowę.
Zawibrował mi telefon. To Julka.
Pamiętasz miejsce nie daleko szkoły. Ten zakład. Tam jestem znajdź mnie. Muszę kończyć bo idą po mnie.
[U Julki]
-Zuch dziewczyna.
[U Ethana]
Muszę się przygotować. Odbije cię Julka. Przysięgam.
Pobiegłem na dół gdzie leżały ciała. Wziąłem z nich Mini SMG oraz 4 magazynki do niego. Plus 3 granaty i pistolet z 31 kulami w magazynku. Wszedł na górę na strych. Leżało tam pudełko w którym była amunicja do strzelby i Pistoletu. Jestem gotowy prawie. Zszedłem do piwnicy i wziąłem kamizelkę kuloodporną.
Idę po ciebie Julka.
Ciąg dalszy nastąpi...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro