Rozdział 1- Nienawiść
-Debil.
-Idiota.
-Kurwa jebana.
-Idź się powiesić. I tak nie będziemy płakać.
-Masz coś do mnie albo do niej? Jak tak to spisuj testament.
-Wiesz co to szacunek do człowieka? Jak tak to miej szacunek do siebie i się powieś.
Wybiegłem z klasy. Schowałem się w toalecie. Może oni mają rację? Może będzie lepiej jak się usunę?
-Ethan wyjdź z toalety po gadajmy *mówi nauczycielka.
-Nigdzie nie Idę.
-Pogadaj z psychologiem *radzi.
-Nigdy... Nigdy tam nie pójdę!
-Ethan proszę. Oni ci chcą pomóc.
-Nie chce pomocy. Chcę swojej śmierci. Albo ich.
-Niech pani się odsunie.
To Julka. To napewno ona. Wszędzie rozpoznam ten piękny głos.
-Julia zostaw go.
-Ja chcę mu pomóc.
To kogoś obchodzi moja sytuacja w szkole? Julke to obchodzi? Ją? Taką ładną dziewczynę obchodzi los takiego debila który nawet nie umie odpowiedzieć na pytanie ile to pierwiastek z szesnastu.
-Daj mu czas.
-Niech pani wyjdzie pogadam z nim.
-Próbuj.
Nauczycielka wyszła.
-Ethan proszę wyjdź.
Co mam odpowiedzieć? A może nic nie mówić?
-Proszę Ethan.
Cisza. Trwała przez kilka minut.
Nagle usłyszałem jak siada opierając się o drzwi.
-Wiesz też miałam taką sytuację. Żadna dziewczyna mnie nie lubiła. Nie miałam przyjaciół. Kolegów. Znajomych. Nawet osoby do której mogłabym się odezwać. Trwało to przez 4 miesiące.
Usiadłem po drugiej stronie tak jak ona opierając się o drzwi.
-Ciełam się. Piłam. Paliłam. Nie spałam. Każdy mi mówił że mam iść do psychologa. Bo on mi pomoże. Nie chciałam. Bałam się. Ale po tych 4 miesiącach chodzenia od szkoły do domu i odwrotnie nie wytrzymałam. I tak samo jak ty zamknęłam się w toalecie. W tedy jakiś uczeń opowiedział mi historię tak jak ja teraz opowiadam tobie. Wiesz co po tym zrobiłam?
-Nic?
-Stwierdziłam że nie mogę się poddać. Zmieniłam się. Jestem teraz silniejsza psychicznie niż wszyscy z szkoły razem wzięci.
Podniosłem się i nacisnąłem na klamkę. Ale jeszcze nie otworzyłem drzwi.
-Chcesz mogę ci pomóc. Tylko musisz wykazać chęci.
-Nie potrzebna mi pomoc.
Otworzyłem drzwi.
-Rozumiem. Jasne. Ale jak by co. To napisz.
Dała mi kartkę z numerem. Może rzeczywiście potrzeba mi pomocy.
[3 dni później]
Obudził mnie obudzik. Podniosłem głowę z poduszki. A następnie usiadłem tak że nogi mi zwisały z łóżka. Moje włosy wchodziły mi do oczu.
-Muszę je w końcu ściąć.
Wstałem i ubrałem się.
Zszedłem na dół. Moich rodziców niema. Otworzyłem lodówkę.
-Nic niema. Super.
Rozejrzałem się i zobaczyłem kartkę i 15 złotych.
Kup sobie coś do jedzenia. Będziemy za 2 dni. Mama.
-Eh... Super. 15 złoty na dwa dni. Moi rodzice czasem myślą? Mają coś takiego jak mózg? 15 złotych? Beka w sumie. Będę głodował. Czyli normalnie. Idę coś kupić do jedzenia.
Ciąg dalszy nastąpi...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro