Rozdział 13
~*~
*Haruka*
*Dzień trzeci*
Znów obudziłam się z krótkim piskiem. Westchnęłam i wzięłam włosy z twarzy. Po raz kolejny byłam spocona i mi się to nie podobało. Te sny w ogóle były porąbane. Dlaczego najpierw pojawił się Armin, a teraz Mikasa?!
Wstałam zirytowana i ruszyłam do łazienki. Na szczęście teraz na tym piętrze byłam tylko ja. Cała reszta domowników tego piętra była na wyprawie. Chwyciłam tylko ręcznik i poszłam wziąć prysznic. Szczerze to marzyłam o wannie. Gdy już się ogarnęłam w pokoju ubrałam na siebie suche rzeczy i ruszyłam na stołówkę. Chciałam tam przeczekać na śniadanie, bo dzisiaj znów miała być ta okropna kucharka. Usiadłam tym razem na parapecie by mieć dobry widok na dwór. Dzisiaj świeciło piękne słońce i nie było śladu po wczorajszej ulewie, która nas zaszczyciła w nocy. Gdy usłyszałam dzwon na śniadanie zeskoczyłam z parapetu i ustawiłam się przy blacie.
- Dzień dobry.- Mruknęłam widząc kobietę, a ta tylko coś mruknęła pod nosem.
Wzruszyłam ramionami i chwyciłam tacę z posiłkiem kierując się do swojego stolika. Dzisiaj na śniadanie był zwykły chleb, masło, ser oraz pomidor. Do tego był jeszcze do wyboru herbata lub woda. Ja wzięłam herbatę. Niestety gorzką, bo cukru tutaj nie było. Zaraz po posiłku postanowiłam się wybrać do lasu na spacer. Weszłam w las z placu treningowego. Na początku drzewa były nie zbyt wysokie dochodziły tylko do 10 metrów. Z czasem stawały się one co raz to wyższe. Gdy byłam już prawie w środku lasu drzewa dobijały wysokością do tych z mojego snu. Zmarszczyłam brwi. Nie wiedziałam ile tak szłam, ale gdy usłyszałam dzwony na obiad, które były tak głośne, że je tutaj słyszałam. Od razu biegiem ruszyłam w stronę kwatery. Na szczęście spodnie uniemożliwiały zranienie nóg gdy nie raz ocierałam się o jakieś krzaki. Do zamku dobiegłam chyba po półgodzinie i już wiedziałam, że mogę się pożegnać z moim posiłkiem. Mimo to wbiegłam do stołówki jak huragan i podeszłam do blatu. Kobieta kazała mi się wynosić, a ja jęknęłam. Byłam głodna, a teraz będę musiała czekać do kolacji.
- Głodna?- Usłyszałam za sobą głos Hide. Obróciłam się do chłopaka, który trzymał tacę z jedzeniem. Energicznie pokiwałam głową.- Wziąłem dla ciebie.- Oznajmił z uśmiechem.
- O matko! Hide-kun uwielbiam cię!- Krzyknęłam chcąc wziąć od niego tacę, ale ten zabrał mi ją sprzed nosa.- Co jest?- Spojrzałam na niego błagalnie.
- Siadasz przy moim stoliku aspołeczny człowieku.- Powiedział, a ja się skrzywiłam.
- Muszę?- Dopytałam, a ten pokiwał głową. Spojrzałam na jego stolik widząc nadal jedzących zwiadowców.- No okey.- Razem z nim skierowałam się do jego stolika.
- Chłopaki poznajcie Harukę.- Przedstawił mnie.- Haru to jest Isamu...- Wskazał na chłopaka o blond włosach. Skinęłam głową w jego stronę.- Hideki...- Tym razem wskazał na bruneta, a ja ponownie skinęłam głową.- Ogai...- Wskazał chłopaka o czarnych włosach, a ja ponowiłam czynność.- I Ryutaro.- Pokazał na ciemnego blondyna, a ja znów skinęłam głową.
Usiadłam obok Hide i cały posiłek siedziałam cicho. Mój znajomy próbował wkręcić mnie do rozmowy, ale widząc jak bardzo nie mam na to ochoty zrezygnował. Gdy tylko zjadłam swój posiłek zwróciłam się do zielonowłosego.
- Hide-kun zaprowadzisz mnie?- Zapytałam mając świadomość, że chłopak wie o czym mówię.
- Tak jasne!- Zawołał z uśmiechem.
Pożegnał się z kolegami i poszliśmy odłożyć naczynia. Mitsuhide poszedł założyć sprzęt, a ja czekałam przed wyjściem z posesji zwiadowców. Gdy chłopak przyszedł od razu zadał mi pytanie.
- Nie myślałaś by nauczyć się używać trójwymiarowego manewru?- Zapytał, a ja skinęłam głową.
- Myślałam, ale Levi nie chciał mnie nauczyć. Mówił coś o tym, że się do tego nie nadaję.- Wytłumaczyłam, a on pokiwał głową.
- Może jutro po śniadaniu cię pouczę?- Zapytał, a ja ochoczo pokiwałam głową.
Właśnie w taki sposób miałam już jakieś plany na następny dzień. Chłopak jak zwykle podrzucił mnie na moje miejsce i tłumacząc się jakimiś obowiązkami poszedł sobie mówiąc, że przyjdzie po mnie przed kolacją. Znów patrzyłam na piękny krajobraz, ale tym razem usiadłam znacznie bliżej krawędzi. Miałam wyprostowane nogi, ale one były na końcu grubego muru. Oparłam się rękoma do tyłu i jak zwykle podziwiałam piękno ich świata. Jakimś kolejnym przeklętym cudem czas minął mi zaskakująco szybko i za nim się zorientowałam wracałam razem z Hide na kolację. Tym razem skutecznie odmówiłam w siedzeniu z jego przyjaciółmi i usiadłam na swoim miejscu. Zaraz po posiłku poszłam do swojego pokoju. Zrobiłam te same czynności co zawsze przed spaniem i oddałam się do krainy Morfeusza.
Trzeci raz z rzędu obudziłam się w lesie z wysokimi drzewami. Znów naszyjnik mnie prowadził, potem Armin, a biżuteria oświecała drogę. U końcu blondyn znów gdzieś wskazał, a potem zniknął. Za drzew wyłoniła się Mikasa i chwyciła mnie za rękę. Ponownie zostałam gdzieś ciągnięta tylko tym razem przez dziewczynę. Tym razem ona co jakiś czas skręcała, a nie szła cały czas prosto. Po jakimś czasie wędrówki czarnowłosa się zatrzymała i wskazała na coś. Potem zniknęła, a za drzew tym razem wyłoniła się Hanji. Po raz kolejny zrobiłam ten sam błąd stawiając krok w jej stronę. Światło z naszyjnika rozbłysło oślepiając mnie i znów wszystko zniknęło pozostawiając po sobie tylko ciemność.
*Dzień czwarty*
Miałam dosyć tych rąbniętych snów. Po raz trzeci obudziłam się z piskiem i cała zlana potem. Wykonałam poranną toaletę w dosyć kiepskim humorze i poszłam na stołówkę. Dzisiaj na dyżurze była ta miła kucharka, a nie ta wredna jędza. Zjadłam je i czekałam na mojego przyjaciela na placu gdzie mieliśmy się spotkać po śniadaniu.
- Hej!- Przywitałam się z chłopakiem, a ten skinął głową i kazał za sobą iść.
Doszliśmy do jakiegoś składzika, a zielonowłosy kazał mi poczekać na zewnątrz. Sam wszedł i po chwili wyszedł z budynku z jakimiś linami.
- Popracujesz nad równowagą.- Wytłumaczył i rzucił mi te liny.- Załóż je.- Rozkazał, a gdy z trudem je założyłam, a chłopak sprawdził czy dobrze to zrobiłam, znów gdzieś ruszył. Swoja drogę te uprzężą nie były wygodne.
Ja posłusznie skierowałam kroki za nim. Tym razem trafiliśmy na jakieś pole gdzie były Słupki z linami. Hide kazał mi podejść do urządzenia. Wykonywałam każde jego polecenie bez marudzenia. Podpiął mnie do tych zwisających linek, a potem siebie za słupkami.
- Zaraz to podniosę, a tym musisz utrzymać na tym równowagę. Uważaj, bo jak rąbniesz głową o ziemię to nie będzie za ciekawie.- Pokiwałam głową.
Mitsuhide podniósł linki, a ja na początku się zachwiałam. Mimo początkowego zawahania nie miałam problemów z równowagą. W końcu by stanąć w postawie łuczniczej i dobrze wycelować nie można się chwiać, a to wymaga równowagi.
- Brawo, szczerze to nie spodziewałem się tego.- Pogratulował mi, a ja prychnęłam.- Teraz trochę teorii cię nauczymy.- Spuścił liny i mnie odpiął.- Jutro rano od razu je załóż.- Wytłumaczył.
Wróciliśmy do zamku i poszliśmy do biblioteki, która tutaj była. Chłopak wziął wszystkie potrzebne książki i zaczął mi tłumaczyć budowę oraz jak to urządzenie działa. Zeszło nam z tym do obiadu, a wiedziałam, że będę musiała jeszcze to powtórzyć. Na obiad dzisiaj był ryż oraz jajko. Nie narzekałam, w końcu to nie są czasy, w których ma się wszystko co się zapragnie. Zaraz po obiedzie jak zwykle Hide mnie podrzucił i wrócił do kwatery. Tym razem skupiłam się bardziej na powtarzaniu informacji w głowie niż na oglądaniu krajobrazu.
Gdy ktoś położył na moim ramieniu rękę pisnęłam i chwyciłam nadgarstek napastnika mocno go uciskając.
- Ała!- Krzyknął znajomy głos.
- Przepraszam!- Pisnęłam widząc Hide.
- Nie ma sprawy, ale wołałem cię, a ty nie reagowałaś.- Powiedział, a ja mu wytłumaczyłam dlaczego tak było. Zaraz potem zdałam mu pytanie odnośnie powrotu zwiadowców z wyprawy. Pokiwał lekko przygnębiony głową.- Nie dostaliśmy żadnych informacji odnośnie nich. Jeśli mają wrócić to co najwyżej pewnie za trzy dni.- Wyjaśnił, a ja pokiwałam głową.
Martwiłam się o nich. Ja tutaj bezpiecznie za murami siedziałam podczas, gdy oni ryzykowali życiem. W tej chwili byłam dla nich zbędnym ciężarem. Razem z zielonowłosym wróciliśmy na kolację. Nie odzywałam się do niego od momentu, gdy byliśmy na murze. Nie miałam ochoty na rozmowę. Jak zwykle wykonałam przed snem toaletę i poszłam spać, kładąc uprząż na biurku.
Nie zdziwiło mnie już to, gdy obudziłam się w lesie. Znów zrobiła te same rzeczy, znów spotkałam Armina, a potem Mikasę. Cały czas szłam tą samą ścieżką. Potem znów Mikasa wskazała w pewne miejsce, a ja nawet nie czekając aż dziewczyna zniknie spojrzałam wyczekując Hanji. Kolejna dziewczyna po chwili wyszła i chwyciła mnie za nadgarstek. Nie wiedziałam kogo mam się tym razem spodziewać. Jednak zdziwił mnie widok Mistuhide. Tym razem nie zrobiłam żadnego kroku, nie ruszyłam się. Hanji puściła mój nadgarstek i pchnęła mnie w kierunku chłopaka. Znów błysnęło światło, a ja zostałam zupełnie sama w tych ciemnościach.
~*~
Yo!
Stwierdziłam, że skoro napisałam wczoraj wszystko aż do Epilogu to będę wstawiała je przez trzy dni codziennie. Pasuję? Raczej wam to przeszkadzać nie będzie, a może się mylę? No, ale cóż mam nadzieję, że nie zanudzi was tej jej "tydzień" c: Uciekam, bo nie czuję się najlepiej ^^ Do zobaczenia jutro!
Bayooooo!!!!!!
Kazenakii
PS.
KOMENTUJCIE!!!!!
ORAZ
GWIAZDKUJCIE!!!!!!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro