Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Uwaga!!! Ranna...

Na stole rzeczywiście był obiad. Stałam jak wryta, bo w sumie to wyglądało lepiej niż sobie wyobraziłam.

- Co tak stoisz? - zapytał się Maciek, który miał już zapełniony cały talerz.

- Wiesz, że do jedzenia zdejmuje się czapkę? - podeszłam do niego i zabrałam mu nakrycie głowy - O boże ty jesteś blondynem!

- Tak, tak dość dawno - odpowiedział lekko zakłopotany chłopak.

- Kto ci to zrobił biedaku - uśmiechnięta dosiadłam się do stołu.

- Był Sylwester, okej? Wszyscy byliśmy trochę wstawieni, ja przegrałem zakład i tak wyszło.

- Co musiałeś zrobić, że przegrałeś? - pytam ciekawa - A tak w ogóle gdzie jest Piotrek? - rozejrzałam się po pokoju. Magic chyba ucieszony ze zmienienia tematu jadł dalej w najlepsze.

- Zaraz będzie tylko poszedł po swojego pupila - powiedział Przemek, który wpakował prawie pół schabowego na raz.

- Wiesz, po tego co chciał cię zjeść - tu Maciek rzucił się na mnie udając coś, czego napewno psem nazwać nie można.

- Zostaw mnie! - krzyczałam, bo nie mogłam wydostać się z jego uścisku.

***************

Po wygłupach w spokoju dokończyliśmy obiad. A Piotrka jak nie było tak nie ma. Z nudów skakałam po kanałach. Na jednym z nich leciał mecz koszykówki, tyle tylko, że akurat swój popis dawały cheerleaderki.

- Zostaw! - wydarł się Maciej

- Przecież nawet nie grają..

- No właśnie - wtrącił się starszy z Pawlickich - dlatego zostaw.

- No to co ty chcesz takiego oglądać. Chyba stringi cheerleaderek? - powiedziałam, a chłopcy posłali sobie porozumiewawcze spojrzenia. - Naprawdę?! Kurde te wasze prymitywne mózgi są stworzone chyba tylko do robienia dzieci.- rzuciłam pilota na fotel.

- Wiesz to jest coś czego się nie uniknie - mrugnął do mnie Janowski. Wystawiłam mu język.

- A żużel? Kto tu robi wyniki jak nie ja! - klepnął się w pierś Przemek.

- To się nie liczy

- Jak nie!? - oboje jak jeden mąż zaczęli dyskusję. Cały czas coraz bardziej się nakręcali i chyba nie mieli zamiaru przestać.

- Tylko stwierdzam fakty - podsumowałam swoją wypowiedź i ku nie zadowoleniu żużlowców udałam się do kuchni.

Zaczęłam szukać szklanki, żeby napić się wody, ale nigdzie jej nie było. Ani jednej, za to pełno puszek Red bulla.
Nie zastanawiając się dłużej wzięłam napój z szafki. Popijając spojrzałam przez okno. Przy wejściu do klatki mignęła mi jasna czupryna. To raczej nie Piotrek, chociaż.....Skoro Maciek się pofarbował to czemu by nie Piter.

- Ej chłopaki! Czy Piotrek też przegrał zakład? - krzyknęłam idąc do pokoju, gdzie siedzieli.

Ale przechodząc przez korytarz drzwi nagle otworzyły się z takim impetem, że omal nie wylałam gazowanego napoju.

- Pati! - dziewczyna rzuciła się na mnie.

- Martyna? Dziewczyno co ty tu robisz?

- Jak widzisz przytulam cię, ale jestem też z innego powodu - porozumiewawczo poruszyła brwiami.

- Czy chodzi ci o tą akcję promowania żużla wśród najmłodszych? - pytam odsuwając się od niej.

- Jaką akcję? - zdejmuje buty i patrzy się na mnie.

- No tą... - nie dokończyłam, bo do mieszkania wszedł młodszy z braci

- O jesteś już?! - pyta zaskoczony i wchodzi do salonu.

Halo ludzie, jakaś kultura chyba obowiązuje!

Nie wypominając mu, że buty się ściąga jak wchodzi się do czyjegoś mieszkania lub o tym jak się traktuje gościa podążyłam za brunetem.
Blondynka szła tuż za mną.

- Cześć Piotrek miło cię widzieć po tak długim czasie niewidzenia się - powiedziałam wchodząc do pokoju i siadając na krańcu kanapy.
Chłopak popatrzył się na mnie dziwnie, ale nic nie powiedział. Reszta też się nie odzywała. Tylko Martyna w pewnym momencie spojrzała się na mnie, a ja jak tylko mogłam próbowałam wyczytać coś z jej wzroku, ale ta speszona od razu spojrzała w inną stronę.

Na szczęście ktoś zadzwonił do drzwi. Przemek jako gospodarz poszedł otworzyć, a Maciek przełączył na jakiś film. Przynajmniej mogłam udawać, że to mnie interesuje. Ale nie mogłam się powstrzymać i co chwilę zerkałam, na Piotrka, Maćka czy Martynę. Liczyłam, że ktoś mi wyjaśnij tą niezrozumiałą sytuację. Co ja takiego zrobiłam?

O wiele ciekawsze od filmu Magica okazały się moje paznokcie. Jeśli tak ma wyglądać ten mój przyjazd to chyba z chęcią wrócę do domu. Nieraz się słyszało jakie to rzeczy wyprawiali Pawliccy z Janowskim, a jak do tego jeszcze doszli Gomólski i Przedpełski to już można było dzwonić po straż pożarną.

Tak w głębi serca wierzyłam, że jakaś przygoda będzie czy coś.....ale jak widać nie można ufać ludziom, którzy najwyraźniej nie mają swojego życia.

Jednak tą nudę i dziwna atmosferę postanowił ktoś przerwać, ten ktoś to taki sympatyczny rudzielec. Wparował do mieszkania i prawie rzucił się na Piotrka, gdyż ten nawinął się jako pierwszy. Ale już następny w kolejce stał zniecierpliwiony i lekko obrażony Janowski z powodu, że musiał być tym drugim. Oczywiście nie obeszło się bez wytykania sobie, że, a tu się przytyło kilka kilogramów, a tu już brzuszek wystaje. Oni to sobie mogą tak wytykać, bo wiadomo, że są chudzi jak szczapy. Niejedna super modelka pozazdrościła by takiej figury.

- A witam młodą panią - tu Ginger jednym ruchem podniósł mnie do pionu i wyciągnął rękę - Jestem Kacper. Tak, ten sławny Kacper Gomólski, który jest westchnieniem wszystkich kobiet na świecie...

- Czekaj, czekaj kogo? Czy ja dobrze usłyszałem, że jesteś westchnieniem kobiet? - zapytał Janowski.

- A co w tym dziwnego - tu odwrócił się do mnie i posłał szeroki uśmiech.
Już chciał dokończyć swoją wypowiedź, ale Maciej miał inne plany, na co Kacper przewrócił oczami.

- A to, że nie pamiętam, aby to wokoło ciebie stały tumany dziewczyn. Za to pamiętam jak byliśmy w klubie i dowalał się do ciebie....

- Janowski zamknij się!!! - niby przez złość, niby przez śmiech wydarł się rudzielec.

- O co znowu wam chodzi? - wszedł Przemek i oparł się szelmowsko o framugę od drzwi.

- Ja tylko chciałem przypomnieć naszemu Kacperkowi kto tu ma powodzenie u kobiet. - tłumaczył jak dziecku Maciek nie zapominając wytykać palcami Gomólskiego, za co ten palnął go nie jeden raz w łapę.

- No wiadomo kto. Ja! - wtrącił swojego trzy grosze Piotrek, któremu nagle się humorek poprawił.

- Nie rozśmieszaj mnie! - złapał się za brzuch Kacper. - Jeszcze czego Piotrusiu - cały we łzach oparł się o mnie Gomólski.

- Ty się nie śmiej ruda małpo mam ci przypomnieć czyim westchnieniem byłeś wtedy w klubie?! - szturchnął go Maciej.

- To było nieporozumienie! - tym razem popchnął go Kacper.

- A jednak mamy z tego pamiątkę - zaśmiał się pod nosem starszy z Pawlickich przeglądając prawdopodobnie swoją galerię w telefonie.

- Co ty powiedziałeś! - już ruszył w jego stronę Ginger, ale zaraz został złapany przez Maćka. - Co on powiedział?! Że co wy macie ?!

- Pamiątkę. Pamiątkę mamy. Kacperku. - takim samym tonem głosu co wcześniej Gomólski teraz powiedział Piotrek.

Widać było jak Kacper ciska piorunami z oczu, ale najśmieszniejsze jest to, że oni kłócą się gorzej ode mnie, a i tak nie biorą tego na poważnie. Wykorzystując chwilę spokoju stanęłam koło Martyny, która przez całą "kłótnie dorosłych mężczyzn" wysyłała mi jakieś potajemne znaki.

- Czego chcesz mugolu - zaczęłam, ale zaraz zarobiłam za to w głowę. Bo wiadomo, że jak już szukać kogoś kto ma "małą" obsesję na punkcie Harrego Pottera to tylko Martyna. A jako iż oglądała wszystkie części z milion razy, przeczytała wszystkie części z bilion razy to jeszcze siedzi na tych wszystkich forach. Ale nawet nazwaniem ją mugolem nie zasługiwało na uderzenie mojej biednej głowy. - To bolało idiotko! Jak bym dostała wstrząśnięcia mózgu!?

- Może przynajmniej by ci się rozjaśniło! - dała mi pstryczka w nos. Już miałam ochotę jej oddać, ale znowu Maciek wszczął awanturę. Śmiesznie wyglądało to z tej strony. Niby dorośli, a w środku jeszcze dzieci.

- Ale o co ci chodziło? - spytałam, a ta kiwnęła głową w stronę chłopaków. Spojrzałam się w ich kierunku Iiiiii już wiedziałam z czego miała taki zaciesz. Mianowicie panowie stali do nas tyłem i no więc...... Myślałam, że tylko ta druga płeć ma taki pociąg seksualny, ale widać, że matka natura lubi płatać figle.

- A pamiętasz te w Gorzowie? - podszedł do brata Piotrek.

- A pamiętasz co było w Lesznie? - odpowiedział Przemek.

- A pamiętacie ...

- Ty Janowski lepiej się nie odzywaj - i w ten o to sposób Magic nie zdążył złapać poduszki i oberwał nią w twarz. Nie mniej jednak Kacper postanowił również z reszty zrobić sobie cele, do których mierzył. Kolejnym jego punktem był Przemek, zaraz po nim Piotrek. Nawet mnie by się dostało, ale odziwo zdążyłam się schylić, a Martyna stojąca za mną cóż..... Mogła się jedynie odgryźć.

Po całym pokoju latały poduszki, a nawet ktoś był na tyle mądry, żeby rzucić butem Janowskiego i nie muszę się domyślać kto, bo zaraz rykoszetem oberwałam w ramię butem Kacpra.
Złapałam się za obolałe miejsce i trochę się skrzywiłam.

- Uwaga!!! Ranna potrzebni lekarze - wydarł się prawdopodobnie na całe miasto nie kto inny jak Maciej Janowski. Szybko do mnie podbiegł, przerzucił przez ramię i wybiegł na klatkę. Oczywiście wrzeszczałam na niego, ale na nic się to zdało. Najlepsze jednak było to, że cała reszta biegła za nami.

Wydostaliśmy się na dwór i Maciek poleciał do auta. Wrzucił mnie do niego. Pomijając fakt, że wcale mi się to nie podobało, a od drugiej strony wskoczył Piotrek i Ginger, jednak żaden nie pomyślał, aby usiąść z przodu i kisiliśmy się z tyłu.

Ale nadal nikt mi nie wyjaśnił co tu się odpierdala!?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro