Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

〰 O piwko za dużo 〰 2/2

- Nie odzywaj się do mnie! - szłam przed siebie w kierunku znanym jedynie ochroniarzowi. Ludzie patrzyli się na nas, a ja miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Idąc za mężczyzną w uniformie ułożyłam włosy tak, aby idealnie zakrywały większość mojej twarzy.

- Ale ja nie chciałem, żeby tak wyszło...

- Co z tego, że nie chciałeś! Prosiłam tylko o to, abyś otworzył te cholerne drzwi, a nie rozwalił toi toi! - mówiłam ostrym, lecz ściszonym głosem, aby ludzie dookoła nas nie słyszeli - Teraz razem odpowiemy za zniszczenia wyrządzone na własną rękę...

- Ale Partycja.... - położył dłoń na moim ramieniu.

- Miałeś się do mnie nie odzywać Kacper...I weź tą rękę! - przyspieszyłam kroku. Teraz mu się na przeprosiny zebrało. Miał szczęście, że wyszłam cała i zdrowa.

*************

- Mam jedno bardzo ważne pytanie... Jak to zrobiliście? - zapytał się ten sam ochroniarz co wcześniej przyprowadził naszą dwójkę do specjalnego namiotu.

Nic nie odpowiedziałam, bo co miałam mu odpowiedzieć. Po drodze wyjaśniałam, że drzwi się zatrzasnęły, a mój niesforny kolega, ŻUŻLOWIEC z podkreśleniem na słowo ŻUŻLOWIEC próbował mi tylko pomóc. Jednak ogłoszenie mu, że Kacper jest ŻUŻLOWCEM, który dzisiaj na dodatek dawał wywiady na nic się nie zdało.

Dlatego siedzimy tu, jak te dwa kozły ofiarne i patrzymy na swoje obuwie. Jedynie na zmianę z Gomólskim kiwamy głową na znak, że rozumiemy co do nas mówi ten człowiek.

Czuję, jakbym znowu znalazła się w podstawówce i siedziała przed dyrektorem. Zaraz jeszcze po rodziców zadzwonią...

- Słyszycie mnie? - pstryknął nam palcem przed oczyma.

- Tak słyszymy wyraźnie i gdyby pan wcześniej nie usłyszał, to moja przyjaciółka zatrzasnęła się w toalecie. Próbowałem jej pomóc, ale, że wcześniej, troszeczkę wypiłem to wyszło to, co wyszło. Oczywiście pokryje wszystkie koszty - powiedział Kacper, a ja patrzyłam na niego jak na ducha. Pierwszy raz nasz rudowłosy kolega powiedział coś sensownego, aż miałam ochotę zacząć płakać ze szczęścia, że mój mały chłopczyk w końcu dorasta.

- Czy pani się zgadza? - wybudził mnie z rozmyślań głos ochroniarza.

- Oczywiście

*************

- Jesteś nadal na mnie zła?

Gdy to usłyszałam obróciłam się na pięcie i zrobiłam kilka kroków w stronę Kacpra. Patrzyłam mu prosto w oczy, podniosłam rękę i widziałam jak rudzielec w tym samym czasie przymyka oczy jakby szykował się na wymierzenie kary. Zamiast dać mu z liścia poklepałam go po ramieniu i uśmiechnęłam się pocieszająco.

- Nie, nie jestem zła tylko zmęczona.

- Chcesz się czegoś napić? Coś zjeść? To ja zaraz pobiegnę - nie zdążyłam nic powiedzieć, jak ten już biegł w stronę jakiejś butki z jedzeniem. Jakoś szybko wyparował mu ten alkohol.

Uśmiechnięta poszłam w stronę stolików. Wyciągnęłam telefon, aby sprawdzić czy ktoś za mną tęskni. Już dwudziesta?! Strasznie szybko ten czas leci.

- Hej kochanie! - przerażona podskoczyłam z powodu zimnych rąk na moim ramieniu. Odwróciłam się w stronę napastnika. Już miałam w planach odpowiedzieć mu prawym sierpowym, ale przypomniałam sobie, że go nie umiem, więc czekałam na dalszy ciąg rozmowy. - Widzę, że jesteś sama, więc może się dołącze, co? - popatrzył na mnie i się "zabójczo" uśmiechnął. Naprawdę zabójczo, bo miał między zębami coś zielonego i myślałam, że zaraz padnę z rozbawienia.

- Jeśli wydłubiesz to zielone między zębami, to nie widzę przeciwwskazań - uśmiechnęłam i usiadłam.

Jednak po chwili miał odbyć się ciąg dalszy parodii, gdy do akcji wkroczył Gomólskim. Najpierw wypytał wzdłuż i wszeż tego gostka, a potem.....potem pomagał naszemu nowo poznanemu przyjacielowi pozbyć się resztki po jedzeniu.

- Bardziej w prawo - powiedział i przy tym zaczął się śmiesznie wyginać, jakby swoimi ruchami próbował mu pomóc.

- W które - powiedział przybliżając otwartą twarz do Kacpra.

- W moje, no!

- Nie wierzę! - cała obecna trójka, odwróciła się w tym momencie w prawo, w moje prawo. - Kacper...Kacper! - darł się na cały głos Maciej Janowski. Ten to chyba nie posiada wstydu.

- O co ci chodzi? - spytałam strasznie zdezorientowana.

Ale zamiast otrzymać odpowiedź Magic usiadł obok mnie i wziął sobie frytkę. Frytkę z MOJEGO talerza! Przecież takie zachowanie jest karygodne! Szybko przesunęłam naczynie dalej od chłopaka powstrzymując się od pozwania go do sądu.

Wszyscy zebrani - w tym znajomi Maćka i chyba Kacpra, którzy do nas doszli - czekaliśmy na wyjaśnienia....Albo tylko ja i Kacper, bo reszta miała głupie uśmieszki na twarzach jakby to było zaplanowane.

- Czyli nie dowiem się o co chodzi?

*********************

A, więc tak. Godzina na zegarku wskazuje.....uwaga, uwaga 24!!!! Woah, c'nie? Już dawno nie byłam tak późnooooo poza moim domkiem. Ale dobra przejdźmy do rzeczy. Z tego bełkotu - czyt. opowiadania Macieja - wywnioskowałam, że kiedyś wspólnie paczka żużlowców przez przypadek poszła do nocnego klubu dla gejów. Zanim się zorientowali, to do naszego rudzielca przyczepił się wysoki blondyn. W gruncie rzeczy proponował mu różnego rodzaju zabawy, wręcz wzięte z Greya. A nasi niesamowici chłopcy zamiast pomóc koledze nagrali cały incydent. Jak się okazało właśnie to były te tajemnicze pliki na telefonie Przemysława. A kolega, który miał tajemnicze coś pomiędzy zębami, okazał się kolejnym durnym przyjacielem Macieja.

Teraz aktualnie siedzę w gronie "przyjaciół", gdyż większość osób widzę pierwszy raz w życiu. Dobrze chociaż, że pijani Pawliccy mnie nie opuszczają. Dosłownie siedzą z mojej lewej i prawej strony.

- Słuchaj mnie....

- Janowski już wystarczy! - odezwała się szatynka siedząca na przeciwko mnie.

- Nie przerywaj mi, bo to jest baaa...Aaardzo śmieszne - czknął pijany Maciuś. Śmiesznie wyglądają żużlowcy, gdy są pijani. Fason jeszcze utrzymuje Przemek, który jako jedyny ograniczył się do dwóch piw. DO TYLKO DWÓCH PIW!!! Jak to ujął Magic nakłaniając starszego z braci do "jeszcze jednego, małego piwka".

- Zbieramy się. - oznajmił Przemysław. Kiwnął głową, że on zabiera się za naszego kawalarza i Kacpra, a ja mam się zająć brunetem po mojej lewej, który zasnął. Zasnął na siedząco z lekko rozwartymi ustami. Aż żal mi było go budzić. Niestety nie ma czterech lat, żebym mogła go wziąć na rączki i zanieść do auta. Właśnie gdzie jest auto?

- Tak Maciej, ja wiem, że to napewno świetny żart, ale chodźmy już

- Ale słuchaj mnie chłoo...Opie!

- To po drodze mi opowiesz.... chłopie.
- Przemek wziął pijanego przyjaciela pod ramię i powoli, bardzo powoli przesuwał się do przodu.

To co, teraz kolej na moje ramię i Piotra.

*************

- Piotrek jeśli chcesz zaraz znaleźć się w domu, w ciepłym łóżku to współpracuj ze mną - próbowałam wrzucić Pitera do auta. Tak, wrzucić, bo tego nie dało się inaczej nazwać. Już chyba na wszystkie możliwe sposoby próbowałam wcisnąć do środka młodszego Pawlickiego, ale nie dawałam rady. A szanowny kierowca taksówki nie kwapił się, aby mi pomóc. Jedynie co chwila posyłał mi niezbyt przyjemne spojrzenie w lusterku. Już tylko czekałam kiedy, powie, że tracę jego cenny czas i odjedzie.

- Ale ja chcę z tobą...

O! Obudziła się śpiąca królewna

- Ale co ze mną Piotrek? A zresztą pomóż mi, bo będę zmuszona cię tu zostawić - na szczęście nie musiałam wykonywać swojej groźby. Chłopak po chwili wturlał się do taksówki.

Wsiadłam zaraz za Piotrkiem i zamknęłam drzwi. Powiedziałam kierowcy wskazany adres, a ten nie patrząc na mnie włączył się do ruchu drogowego. Nie było dużo aut na ulicy....No w końcu było po pierwszej w nocy.

Szybkim ruchem zapięłam swój pas i oparłam głowę o zagłówek. Zamknęłam oczy i relaksowałam się chwilą spokoju. Zawsze myślałam, że opieka nad dziećmi, bądź drugim człowiekiem to sama przyjemność. Jednak, gdy porównam doprowadzenie Piotrka do taksówki, a następnie próby usadowienia go w środku, to powiem szczerze, że współczuję mojej mamie tylu lat męczenia się ze mną.

Moje rozmyślania przerwał nagły ciężar na moich kolanach. Otworzyłam oczy i zwróciłam wzrok na swoje nogi.

- Jezu Chryste....Daj mi siły - wraz z wydychanym powietrzem wypowiedziałam słowa i położyłam ręce na głowie. Głowie Piotrka, która aktualnie spoczywała na moich nogach, razem z rękami i górną częścią klatki piersiowej.

Powinnam zapiąć pasami Pawlickiego, ale raczej nic mu się nie stanie, przecież go trzymam.

Próbowałam się czymś zająć i wyszło na to, że najciekawszym zajęciem było gapienie się na śpiącego żużlowca. Rejestrowałam każdy szczegół na jego twarzy. Potem swój wzrok przeniosłam na rękę wzbogaconą licznymi tatuażami. Ciekawa byłam co oznaczają te daty między różami. Od małego pamiętam, jak chciałam posiadać choćby jeden taki malunek na skórze. Zawsze jak przychodziły koleżanki z przedszkola, to nie mogło się obyć bez upiększania się. Wszystkie dziewczyny miały różnego rodzaju róże na policzkach, kolorowe cienie na powiekach.....A ja? Ja miałam pomalowane ręce, nogi, a nieraz nawet brzuch. Moje ciało zdobiły wielorakie rysunki. Od słoneczek, po rakiety kosmiczne. Właśnie w tych momentach wyobrażałam sobie, że to tak naprawdę tatuaże.

Teraz jestem już dorosła i w sumie mogłabym sobie zrobić taki "malunek", ale się boję. Poprostu boje się bólu. Wiem, że są miejsca na ciele, gdzie mniej lub bardziej boli....Ale ja, nie wyobrażam sobie, żeby powierzyć jakiejś obcej osobie coś, co będę miała do końca życia. Z czym będę się budziła co ranek, szła spać co noc. Kiedy tylko spojrzę na mój tatuaż chce czuć dumę i szczęście, a nie rozczarowanie i gorycz, przez to, że ktoś zjebał sprawę. To bardzo ważna decyzja.

- Ładna jesteś.

- Cco? - momentalnie zwróciłam głowę na Piotrka, który już nie spał.

Chłopak nadal leżał na moich kolanach i patrzył się prosto we mnie.

- Masz piękne oczy i...

- Chłopie czy ty nie masz gorączki? Jakoś dziwnie się zachowujesz.

- Napewno nie mam - brunet podrapał się po głowie. Podparł się rękami w ten sposób, że był bliżej mnie, na co ja automatycznie z postawy przygarbionej wyprostowałam się jak struna od gitary. - Ale napewno mam przed sobą najpiękniejszą kobietę świata.

O cholera.

Nagle zapomniałam jak się oddycha. Próbowałam myśleć racjonalnie, że chłopak jest pod wpływem alkoholu i, że jest pod wpływem alkoholu...Ale jakbym dostała małpiego rozumu. Jakbym była w jakimś transie.

Piotrek podniósł się do pozycji siedzącej, ale postawą cały czas był zwrócony w moją stronę. Krążył wzrokiem po mojej twarzy, a ja podążałam za jego źrenicami. Jego źrenice były niewyobrażalnie wielkie.

Chłopak ujął mój policzek patrząc w moje oczy. Pod jego dotykiem momentalnie przeszły mnie dreszcze. Brunet musiał to zauważyć, bo się lekko uśmiechnął. Drugą rękę położył na moim kolanie. Widziałam, że rusza wargami, ale nic nie słyszałam. Nie widziałam świata poza nim. Miałam wielką potrzebę, żeby czuć jego ręce na moim ciele, żeby jego usta wyznaczały szlak na moich wargach. Żeby jego oczy już nigdy nie przestały patrzeć na mnie tym wzrokiem. Żebym przesiąknęła zapachem jego odurzających perfum.

Brunet drgnął, a ja momentalnie zesztywniałam. Chłopak odgarnął moje włosy na bok, tak, że miałam odkrytą szyję i prawe ucho. Zaczęłam szybciej oddychać. Piter przybliżył swoją twarz w sposób, że prawie stykał się z moim prawym profilem. Złapałam się swojego pasa i patrzyłam przed siebie. W każdej chwili mogłam odtrącić bruneta, ale nie chciałam. Coś mnie do niego przyciągało. Chłopak szeptał mi coś do ucha i gładził ręką po szyi. Zamknęłam oczy, by rozkoszować się chwilą. Już w ogóle nie myślałam. Kierowałam się tylko uczuciami. Pozwoliłam, aby to on mną kierował.
Poczułam muśnięcie na mojej szyi. Wstrzymałam oddech. Chłopak zagryzł płatek mojego ucha. Liczyłam na to, że posunie się dalej. Poczułam kolejny pocałunek złożony na mojej szyi. Brunet skierował moją twarz w swoją stronę. Nadal miała zamknięte oczy. Piotrek zmniejszył między nami odległość. Dzieliły nas milimetry, czułam to.

- Otwórz oczy - poprosił. Gdy usłyszałam jego głos momentalnie wciągnęłam więcej powietrza w płuca, ale nie wykonałam prośby. - Proszę - pocałował kącik moich ust.

***************

Specjalna dedykacja dla agusiaewa2, która jest bardzo niecierpliwą kobietą (ja chcę ta czekoladę Aga).

Ps. aniaannazuzanna drama time będzie w kolejnym ❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro