Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Karp....to ryba, prawda?

Po czym nastała ciemność.......

- Tak, napewno się ucieszy. - usłyszałam znajomy mi głos. Co ona znowu wykombinowała? A tak wgl to gdzie ja jestem? Nie, nie wstaje. Nie chcę mi się.
Nagle poczułam zapach tostów. Martyna wie jak wyciągnąć mnie z łóżka, choć raczej to ja na co dzień muszę ją błagać, żeby w końcu wstała.

Z wczorajszego wieczoru pamiętam tylko jakaś bójkę i jak się przytulałam z Piotrkiem...... nagle moje ciało przeszedł niepohamowany dreszcz. Fujjjjj, chyba musiałam być wczoraj nieźle nawalona.Z bolącą głową rozglądam się po pokoju. Został urządzony w nowoczesny sposób, ale od razu można stwierdzić, że należy do płci brzydkiej, gdyż nie sądzę, aby 1 cm warstwa kurzu na telewizorze była jego dekoracją. Nie powiem, też nie jestem jakimś czyściochem, ale to, to już chyba "drobna" przesada.

Zapach tostów coraz bardziej się nasilał, a ja poczułam ogromny głód. Wstałam z łóżka i wyszłam z pokoju. Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym nie zostawiła dla "czyściocha" pamiątki, a mianowicie : "Przegapiłeś jedno miejsce perfekcyjny panie domu. ;*".

W małym holu były jeszcze dwie pary drzwi do różnych pomieszczeń. Jestem ciekawska, więc zajrzałam.
Pokój nr. 1, czyli ten zaraz obok pomieszczenia, w którym się znajdowałam - łazienka najzwyklejsza w świecie, choć muszę stwierdzić, że zszokowały mnie jej dodatki tj. : mydełko w kształcie serduszka, czy poukładane ręczniki. Moje wyobrażenie na temat męskiej łazienki kompletnie różni się z tym co tu widzę. Właściciel mieszkania albo ma dziewczynę, żonę czy chłopaka lub męża ( jestem osobą, która toleruje homoseksualistów, lesbijki czy biseksualistów) - nie wnikam, albo ma mamusię, która za nadto o niego dba.

Idę dalej. Naprzeciwko łazienki są drzwi wykonane z cennego drewna, które zapewne mało nie kosztowały, bo mam takie same. Naciskam klamkę.....
- Aaaaa!! - krzyczę, bo słyszę jakiś przeraźliwy skowyt. Natychmiast się odwracam i widzę małego psiaka.
Z dołu dobiegają śmiechy, co ja mówię. To co tam się dzieje nie można nazwać śmiechem. To bardziej przypomina foke cyrkowa, która ma astmę ( dzięki Róża za podsunięcie pomysłu😘) . Biorę pieska na ręce i ciężko oddycham.
- Ale mnie wystraszyłeś ty....... Bob? - właśnie takie imię napotykam moim wzrokiem zauważając plakietkę na obroży psa. Jest to ON nie ona. Można rozróżnić od razu, a sami wiecie chyba jak.

Decyduje się na zejście na dół, gdyż nie mam innego wyboru. Mój brzuch ma ogromne pole popisu jeśli jestem głodna. Potrafi np. po moich dłuższych próbach stłumienia uczucia ssania w żołądku, wydobyć z siebie rozmowę wielorybów podczas godów, żeby tego uniknąć postanawiam zejść na dół.

Piotrek

Wczoraj wieczorem dużo się działo. Nieznajoma, która po dłuższej rozmowie z Martyna okazała się Patrycją, gdy tylko dowiedziała się, że z jej przyjaciółka wszystko dobrze to poprostu z wykończenia zasnęła w moich objęciach. Razem z chłopakami zawieźliśmy je do mojego mieszkania. Mateusz się trochę szybciej urwał, bo jutro na rano musi do pracy więc zostaliśmy tylko ja, Przemek i Maciek. Ja położyłem Patrycje do mojego łóżka i zdecydowałem, że dzisiaj będę spał na dole. Tymczasem mój brat i Janowski pojechali z Martyna zgłosić próbę kradzieży i gwałtu na policję. Nie mogłem spać, więc czekałem aż wrócą i co jakiś czas zaglądałem do góry jak śpi "kaczuszka".

Usłyszałem pukanie do drzwi.
- Jesteście już ? - pytam zaskoczony, bo zajeło im to tylko godzinę.
- Widzisz jaki jestem zaradny - powiedział mi mój przyjaciel wręcz w biegając do domu nie zważając na to, że obok niego stoi dziewczyna odziwo z wielkim uśmiechem na twarzy.
- No wiesz jak tam zajechalismy to była 1 w nocy i tak jakoś się złożyło, że nikogo oprócz nas i policjanta nie było na komisariacie. - z lekką ironią oznajmił mi mój brat. On przynajmniej nie zapomniał o dobrych manierach i przepuścił przodem Martynę. Spojrzałem na nią wyczekująco, żeby mi cos opowiedziała.
- Na szczęście nic mi te dupki nie zrobiły i wiesz jak się przebywa w towarzystwie wspaniałych osób to wszystko wydaje się prostsze. - tu spojrzała się na Przemka i momentalnie zarumieniła się.
- No właśnie ! - krzyknął entuzjastycznie Maciek trzymając w jednej ręce do połowy zjedzoną Kinder mleczną kanapkę, a druga obejmujący Martyne w talii. Na co dziewczyna prychnęła i oznajmiła, że się położy.
- Gdzie będziesz spać? - spytał mój braciszek zatroskanym tonem głosu.
- Ykhy, ykhy, Przemek sie zakochał, ykhy, ykhy. - udawałem kaszel z trudem wstrzymując śmiech.
- Ej Przemek pamiętasz co sobie obiecaliśmy 3 lata temu w Australii. - na co blondyn kiwnął potakująco głową.
- Więc się ogarnij, bo Piotruś już się wyłamał i mi się nie zakochuj! - ja się zaśmiałem patrząc na skołowaną minę mojego brata.
- Ja idę spać do Pati, jakby co. - dyskretnie mrugnęła do shemka (shemek=Przemek). Spojrzałem się na złowrogą minę Maćka. Pokiwałem tylko głową z litości nad tymi dziećmi i zdecydowałem się położyć na sofę w salonie. Mój brat i Janowski udali się do pokoju gościnnego. A ja? Jak zwykle nie mogłem zasnąć.

*****************rano****

- Wstawaj leniu śmierdzący, gdyby teraz zobaczył cię trener to by ci kazał biegac dodatkowe kółka. - przyjąłem z uśmiechem na twarzy tą formę pobudki przez Magica (magic= Maciek).
- Uwierz mi jeśli zaraz nie wstaniesz to własnoręcznie zedre ci ten uśmieszek z buzi. - zaczął drzeć się na całe gardło.
- Zamknij się, bo wszystkich obudzisz.- syknąłem na niego.
- Boże Piotrek chodź już i pokaż gdzie masz mąkę, bo oprócz tostów chce zrobić jeszcze naleśniki na śniadanie. - zza kuchennych drzwi wysuwa się głowa mojego brata.
- To ty nie śpisz? - pytam zdziwiony, bo zazwyczaj Przemek śpi do 12, a jest dopiero 9.
- Ja też już nie śpię - zaraz po shemku wychyla się Martyna. Po głębszym rozmyślaniu postanawiam uraczyć ich mą odpowiedzią.
- Dobra już idę. - zanim wstaje z kanapy przeciągam się ziewając.

- Kurwa Janowski! Pojebało cię! - krzyczę czując jak całe plecy mnie pieką od ataku Magica. Ten nagle oblewa mnie szklanką wody.
- Tego już za wiele. Ta zniewaga krwi wymaga! - cały mokry wskakuje na plecy Janowskiego. Tak się szarpiemy, dopóki Przemek się na nas nie wydziera, że mamy przestać.

Gdy nagle słyszymy szczekanie mojego psa - Boba i krzyki dochodzące z góry. Wszyscy jednocześnie zaczynamy się śmiać, a Martyna dosłownie zwija się że śmiechu. Po czym, widzimy na schodach Patrycje trzymającą Boba na rękach.

- Czy ładnie tak puszczać na gości tego tygrysa szablozębnego? - pyta zlekkim uśmieszkiem na swojej twarzy schodząc po schodach.
- Nie. Tygrysa nie tylko małego szczeniaczka. - mówi Maciek poczym wszyscy znowu popadamy w niepohamowany śmiech. Tylko Patrycja patrzy się na nas z politowaniem.
- A to mnie, w gimnazjum wytykano, że śmieje się jak cyrkowa foka z astmą. - potrząsa głową. Wypuszcza mojego psiaka z objęć i pomaga wstać swojej przyjaciółce z podłogi.

Patrycja

- Hahaha. Bardzo śmieszne. - spojrzałam się na  Martynę, która była cała czerwona  od śmiechu. Odwróciłam się do niej tyłem, by zobaczyć reszte. Wyglądali tak samo idiotycznie.

Jeszcze chwilę tak stałam, po czym zrobiłam minę naburmuszonego karpia.
- Ale ta mina jest poprostu cudna. Wygrałabyś z nią wybory miss. - powiedział najbardziej opanowany z całej czwórki Przemek.
- To słynna mina naburmuszonej krewetki. Od zawsze tak robiła. - wyjaśniła Martyna.
- Jakiej krewetki, przecież to dziubek karpia. - tu pokazałam na swoje usta.
- No przecież mówię! - oburzyła się moja przyjaciółka.
- Ej karp to ryba...... prawda? - obudził się Piotrek.
- Ja się zgubiłem. - oznajmił nam Maciek, który właśnie jadł tosta. W tej samej chwili przypomniało mi się, że jestem okropnie głodna.
Spojrzałam się na Martynę.
- Oj no chodź już do tej kuchni. Są też dla ciebie. - z wielkim uśmiechem na twarzy złapała mnie że rękę i pociągnęła w stronę kuchni.

Zjadłam tosty i ruszyłam do salonu gdzie duże dzieci grały w fife.
- No, więc dziękuję wam za wszystko co dla nas zrobiliście, ale na nas już chyba czas. - nie czekając na ich odpowiedz Udałam się na górę po torbę. Schodząc zobaczyłam tylko ich niezadowolone miny, które oznaczały protesty.
- Ale wy naprawdę musicie już iść? - zapytali jednocześnie. Martyna już wprawdzie stała gotowa i o dziwo wcale nie zaprzeczała.
- Tak. Jesteśmy zmęczone i musimy odpocząć. No i wiecie, już za parę dni Wigilia i trzeba byłoby się przygotować. Prawda? - spojrzałam się na moją niunie. Widac było po niej, że jest nie do życia i musi podładować baterie.
- Tak - kiwnęła głową.
- No dobra, ale was odwidziemy, bo przecież nie będziecie jechały w takim stanie autobusem lub pociągiem. - powiedział Piotrek.
- Ale my się wybieramy tramwajem. - z lekkim uśmieszkiem na twarzy ubrałam kurtkę, czapkę i szalik. Pozostało mi ubrać tylko buty.
- Te zbieramy się - krzyknął komendę Maciek, a bracia zasalutowali - Tak sir! - i w mgnieniu oka byli gotowi.

Byliśmy już w połowie drogi. Ja z Martyna siedziałyśmy na tylnych siedzeniach a pomiędzy nami Przemek. Moja bff już dawno spała. Ja nwm jak ona to zrobiła, jak od samego początku podróży chłopcy puszczali polskie rapy i mało tego. Próbowali jeszcze rapować.
- Boże ratuj mnie - wymamrotałam pod nosem.

Nagle auto zwolniło i wjechało na na stację paliwową.
- Dzięki Ci Boże.
- Coś mówiłaś - zwrócił się do mnie starszy z braci.
- Tak muszę do toalety. - i wyskoczyłam z auta. Wydaje mi się, że oni coś do mnie mówili, ale nie zwracała na nich uwagi. Weszłam do budynku i od razu skierowała się do kasjera, by udzielił mi informacji.
- Przepraszam bardzo, czy powie mi pan gdzie mogę znaleźć tu toaletę?
- Przykro mi, ale nie mamy tutaj toalet. Najbliższa stacja, która je ma jest w Rawiczu. - już mi się w środku zagotowało, więc nie odpowiedziałam nic i poszłam rozglądać się między regałami. Wzięłam jakieś batony i wodę, bo i ta zakupy mnie w domu nie ominął.

Postawiłam produkty na ladzie.
- Czy to wszystko? - spytał się.
- Tak - odpowiedziałam.
- Bo polecamy jeszcze płyn do płukania ust.
- Czy pan coś przez to chce mi powiedzieć! - wydarlam się na cały sklep.
- Nie słyszał pan? Ta pani już nic nie chce. - powiedział stojący za moimi plecami Piotrek.
- No chyba głuchy nie jestem! - warknął sprzedawca.
Ja już mu chciałam odpowiedzieć i najlepiej przywalić w twarz, ale przeszkodził mi Piotrek.
- Chodź za jedziemy do innej stacji. - nie czekając na mają reakcje złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę auta.
- Może by wypadało odnieść zakupy na ich miejsce skoro się ich nie kupuje?! - krzyknął z ironią w głosie kasjer.
- A teraz możesz mu ładnie wystawić środkowego paluszkami. - powiedział szeptem młodszy z braci na co ja uśmiechnęła się złowieszczo.
- Wał się staruchu! - krzyknęłam i pokazałam mu mój najdłuższy palec.

Jechaliśmy już jakieś 10 minut, gdy nagle Piotrek się obudził.
- On wcale nie był taki stary. Miał może trochę powyżej 55 lat.
- Ale za to był gruby i tłusty. No i do tego łysy na czubku głowy, więc mu się należało. - odpowiedziałam dumna ze swego zachowania.
- Ja chyba nie chce  wiedzieć co się działo w tym sklepie. Wystarczy mi już ten twój krzyk. - tu nasz kierowca czyli Magic spojrzał się na mnie.

****

- Ej wstawaj, No chyba,ze chcesz jechać z nami spowrotem do Leszna. - usłyszałam głos nade mną. Otworzyłam oczy. To był Przemek. Zobaczyłam, że w aucie zostałam tylko ja i on.
- A gdzie reszta? - spytałam zaspanym głosem.
- Poszli już na górę, a mnie kazali ciebie obudzić, więc cię budzę. - na jego twarzy ukazał się wielki uśmiech.

Została do pokonania jedna jedyna kałuża, aby dojść do drzwi, gdy nagle wyjebał się Przemek. Zaczęłam się tak śmiać, że na dwór wyszła moja sąsiadka, która jest ode mnie starsza o jakieś 40 lat.
- Boże dziecko nic ci się nie stało? - zwróciła się do starszego z braci.
- Nie, ze  mną wszystko w porzadku. -
powiedział lekko zmieszany Shemek wstając.
- To dobrze, a Patrycjo ja mam do ciebie pewna sprawę, więc tak wieczorem do mnie podejdź. - powiedziała do mnie i poszła do domu, a ja i Przemek udaliśmy się do mnie.

*****************************
1871 wyrazów.

Napewno jest dłuższy niż ostatni rozdział i mam nadzieje, że się spodoba.
Licze  na wasze komentarze i gwiazdki.
Nie wspomniałem jeszcze, że jest to moje pierwsze jakiekolwiek opowiadanie i proszę o wyrozumiałość.
              Wiem, że już minęły święta, ale i tak chciałam wszystkim czytelnikom, jak i tym którzy piszą opowiadania życzyć miłych świąt Bożegoarodzenia, szczęśliwego nowego roku i duzo miłości dla tych, którzy są w związku i aby Ci, którzy nie znaleźli jeszcze tej swojej drugiej połówki szybko ją odnaleźli i cieszyli się z życia😍😘😘.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro