Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Wszystko się kończy, a Fannemel musi się napić

Piątka skoczków załadowała się do minivana. Kierowcą w ramach "demokratycznych" wyborów został Piotrek Żyła. Po ogłoszeniu tej decyzji Fannemel i Stoch zaczęli się modlić o swoje życie, wiedząc, że kiedy prowadzi Polak to szansa uderzenia w drzewo, wjechanie do rowu, zderzenia z tirem i inne wzrasta do 100%, a nawet do 101%.Nieświadomi tego Prevc i Freund popatrzyli się na polsko-norweski duet z politowaniem, ale i oni pozbyli się nadziei na przeżycie akcji ratunkowej na najbliższym zakręcie.

- Z kim rozmawiałeś?- spytał Piotrek, kiedy zobaczył jak Kamil schował telefon do kieszeni spodni.

- Z adwokatem.

- Testament będziesz spisywał- zażartował Piotrek i wszyscy oprócz Kamila się roześmiali.

- Nie. Organizuje sobie alibi- sprostował Kamil, tym samym kończąc dyskusję.

Dalsza droga do supertajnej posiadłości Mirana Tepesa przebiegła w niezręcznej ciszy i zakończyła się kilkoma "rysami" na samochodzie oraz stanami przedzawałowymi. Mimo wszystko wszyscy przeżyli oprócz samochodu. Ale jak to się mówi jak nie ten to następny.

- Musimy mieć plan jak dostać się niezauważonymi do środka- powiedział Fannemel, a Freund szperał w swojej torbie czegoś szukając.
- Co wy byście beze mnie zrobili...-westchnął Severin, wyciągając mapę okolicy, plan pobliskich zabudowań i samej posiadłości oraz co najważniejsze spis wszystkich tajnych przejść. Na ten widok agenci F&Ż rzucili się mu z wdzięczności na szyję ku niezadowoleniu Petera.

- No to wystarczy przejść najpierw tu, potem tam, a na sam koniec w lewo- powiedział Żyła, rysując plan "wejścia" na mapie.- Czy wszyscy się zgadzają?

- A mamy inne wyjście - westchnął smętnie Peter, a inni się z nim zgodzili.

-Dobra,już idziemy, ale tak o suchym pysku...

- Fanniś, Ty alkoholiku- zaśmiał się Piotrek- zdążysz się napić jeśli przeżyjemy.

- Ale ten pomysł wcale nie jest taki głupi. Dziadek zawsze mówił...- próbował wtrącić swoje trzy grosze Severin, ale został uciszony pocałunkiem przez Kamila.

- Gołąbeczki, kończcie już się migdalić, bo Petera szlag trafi i musimy jeszcze ratować Austriaków, papę Stöckla i agenta "W"- powiedział jeszcze rozbawiony Anders.

Po czym wszyscy założyli kamizelki kuloodporne, wzięli broń, którą załadowali i zaczęli się skradać do budynku za Piotrkiem Żyłą. W budowli panowała nieziemska cisza. Było słychać tylko przyśpieszone bicie ich serc. Cisza została przerwana przez jakiś trzask w drugim końcu podziemi rezydencji. Tym dźwiękiem było ogłuszenie Porywacza przez agenta "W", ale oni o tym nie wiedzieli, więc stała się rzecz normalna, ich strach narastał.

Nagle usłyszeli za ich plecami stłumione kroki. Wszyscy się odwrócili oprócz Kamila.

- Dawno się nie widzieliśmy, kochanie- powiedziała zbliżająca się postać.

- I dobrze. Ktoś ci pięknie buźkę urządził - odpowiedział Kamil, odwracając się i uważnie przyglądając się twarzy swojej byłej żony.

Nie miała szans nic odpowiedzieć, bo Freund zabawił się w super bohatera i ogłuszył ją uderzeniem w głowę, a że było to niemieckie, precyzyjne uderzenie, zabił ją na miejscu.

- Sevi, mój bohaterze - szepnął Kamil i chciał objąć Niemca, ale zazdrosny Peter odciągnął Polaka. Severin i Kamil wymienili porozumiewawcze spojrzenia, ale nie skomentowali zachowania Słoweńca.

- Chodźmy. Straciliśmy tutaj zbyt dużo czasu - powiedział niemal bezgłośnie Fannemel i pociągnął pozostałych skoczków za sobą.

Zatrzymali się, kiedy usłyszeli rozmowę Stöckla z Wellingerem.

- Coś za łatwo poszło- powiedział Stöckl- podejrzanie za łatwo. Nie było żadnych pułapek...

Nie dokończył zdania, kiedy rozległ się straszliwy huk. Przez moment panowała cisza i zza ściany nie było nic słychać. Po chwili usłyszeli głos Wellingera:

- Nic panu nie jest trenerze?

- Pomóż mi wstać, a nie zadajesz głupie pytania.

Piątka skoczków weszła do środka i zobaczyła scenę jak z horroru, kiepskiego horroru. Wszędzie była krew. W kącie siedział rozkuty już Kraft obejmujący ciało Hayböcka i całujący jego sine usta. Zakrwawiony Wellinger pomagał wstać norweskiemu trenerowi, który ledwo trzymał się na nogach, a przy krześle elektrycznym leżał znokautowany Poitner, który powoli odzyskiwał przytomność. Tego jednak nikt nie zauważył, a można by było uniknąć niepotrzebnej śmierci. Wszyscy jednak byli zajęci pomocą Stefanowi i Michaelowi. Zwłaszcza Michaelowi, gdyż jego stan był tragiczny. Severin podniósł nieprzytomnego Hayböcka , a Kamil i Peter pomogli wstać Kraftowi. Zaś agenci F&Ż poszli sprawdzić i rozbroić ewentualne pułapki lub przeciwników. Pozostawieni w pomieszczeniu mężczyźni usłyszeli kilka strzałów i ciszę. Byli tak skupieni na szybkim ewakuowaniu się, że nie zauważyli ich powrotu i odzyskaniu przez Porywacza/Poitnera przytomności. Nikt nie zauważył oprócz Wellingera, który zasłonił swoim ciałem swojego mentora (Piotrka Żyłę), kiedy były austriacki trener wystrzelił kilka serii z podniesionego kałasznikowa (upuszczonego przez Kamila) w stronę wracających skoczków. Na ofierze Wellingera (został przestrzelony od stóp do głowy i nie miał szansy przeżyć) by się nie skończyło, gdyby nie Stoeckl, który zachował zimną krew i grzmotnął Poitnera raz a porządnie.

Wellinger zaś umierał w ramionach swojego mentora.

- Proszę... Nie pozwól mi tu umrzeć... Boję się...- wycharczał, umierając agent "W"

- Dobrze się spisałeś. Jestem, jesteśmy z Ciebie dumni- powiedział Piotrek, wycierając łzy z twarzy i zamykając już martwe oczy młodego niemieckiego skoczka.

- Chodźmy stąd zanim ktoś się pojawi i wysadźmy ten przybytek szatana w cholerę - powiedział Stoeckl, pomagając Żyle podnieść martwe ciało Andreasa.

Na samym końcu pochodu znalazł się Fannemel, który ubezpieczał wszystkich i dla niego pozostało ambitne zadanie. Zadanie wysadzenia rezydencji Tepesa.

Po czym wszyscy załadowali się do minivana. Tym razem prowadził Anders, który zawiózł wszystkich rannych do szpitala. Po drodze musieli się użerać z Hayboeckiem, który stwierdził, że nic mu nie jest, a oni są świadkami Jehowy i chcą go rozdzielić od Krafta. Na co Stefan musiał zapewniać go na tylnym siedzeniu o sile swoich uczuć i że nie opuści go aż do śmierci .

I wszyscy żyli długo i szczęśliwie albo i nie. Przynajmniej do czasu imprezy na cześć papy Stoeckla i/lub stypy na cześć bohaterskiego agenta "W".

A w Innsbrucku ktoś planował zemstę na ocalałych...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro