Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

*tu wstaw pairing, który chcesz*

Słońce nagle zgasło przysłonięte ciężkimi, czarnymi chmurami. Strugi deszczu uderzały beztrosko w szybę. Ledwie migocząca żarówka próbowała rozjaśnić mrok. Słychać było tylko uderzanie palców w klawiaturę. Mężczyzna przelewał swoje myśli do edytora tekstowego. Tworzył zdania krótkie i urywane, z dużą ilością błędów. Nie miał czasu na poprawianie tekstu. Nie miał go w ogóle.

Jego serce biło jak oszalałe, chciało rozsadzić klatkę piersiową, ale umysł nadal zachował swoją bystrość. Formował krystalicznie czyste myśli.

Nie miał nic do stracenia. Tylko życie.

Nic nie znaczące życie, które zmarnował. 

Nagle lampka zgasła, jakby zdmuchnięta powiewem porywistego wiatru. Ekran laptopa przyciemnił się, przechodząc w tryb oszczędzania energii.

Byli blisko.

Mężczyzna zaczął szybciej pisać.

Powoli morzyła go senność. Biały dym zaczął otulać jego ciało.

Było zbyt późno.

Zbyt późno się zorientował, kto czyhał na dusze biednych ludzi.

Zbyt późno.

Dym śpiewał usypiającą kołysankę, czekając na słowa swojego pana.

Drzwi bezszelestnie się otworzyły.

  W progu stanął on.

— Zaśnij — szepnął, a jego cichy, lekko chropowaty głos rozniósł się po pomieszczeniu.

------------------------------------------------

Nie pogniewałabym się, gdyby każdy, komu spodobało się to dzieło, zostawił po sobie ślad w postaci komentarza.

Pozdrawiam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro