Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Kot/Stoch

To był lipiec.  Słońce wysoko wznosiło się nad horyzontem. Niebo nie zostało skażone nawet najmniejszą chmurką — ani czarną,  ani szarą, ani tym bardziej białą. Tylko czasami sklepienie zostało przecięte przez lecący samolot. Biały ślad wyglądał jak blizna. Zastanawiałem się, czy na złamanym sercu powstaje taki blady znak.  Bo zawał mięśnia sercowego,  to niedotlenienie fragmentu tego skomplikowanego mechanizmu pompującego krew i martwica elementu,  który został pozbawiony tlenu.  I wtedy już serce nie pracowało jak dawniej. Spadała jego wydajność. I powstawała tam blizna,  która informowała lekarzy o przebytym zawale.  Mówi się, że trzy ataki serca i można wylądować na cmentarzu. To prawda.  Nasza pompa zostaje tak okaleczona,  że nie ma jak pompować. A po złamanym sercu też zostaje blizna. Tylko inna.  Niewidoczna dla oczu,  eteryczna, a wręcz można powiedzieć,  że duchowa.
Ale mimo że jest to,  człowiek normalnie funkcjonuje. Nie musi się oszczędzać. Jest może bardziej nieobecny i smutny.  Ale to tylko tyle.

W każdym razie poszliśmy na łąkę.  Na polu obok dojrzałe żyto czekało,  aż kombajn się nim zajmie. Między zbożem kwitły chabry. Fioletowo-niebieskie kwiateczki. Takie niepozorne ani nie wyjątkowo piękne.  Po prostu fioletowo-niebieskie.

Rozłozyliśmy koc.  I wtedy na mnie spojrzał.  Ciepła Nutella zamieniła się  w gorzką czekoladę. I już wiedziałem,  jak powstają te blizny na sercu. 

Milczał, patrząc w moje oczy. 
Po prostu zamilkł. Nie miał odwagi się odezwać. Nie chciał popsuć tego pięknego dnia. Ale przecież nie zawsze jest słonecznie. Czasami pada deszcz, śnieg czy grad.  Zrywa się wiatr.  Panuje burza — gromy biją o ziemię, a błyskawice rozdzierają granatowe niebo.

Ale dziś było nad wyraz spokojnie. 

Słońce świeciło, ptaszki ćwierkały — sielanka.  No niby tak,  a jednak nie do końca.

— Musimy się rozstać — rzucił krótko i znikł.

Czułem się jak po Katrinie.

Jednak nie płakałem,  choć straciłem wszystko.

Bo chłopaki nie płaczą.

------------
Możecie mnie zabić. Miało być lekko fajnie i przyjemnie,  a jest jak zawsze.

Ale staram się.  Może wrzosowy wrzesień mi wyjdzie.

Pozdrawiam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro