Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Freund/Kot cz 3 (ostatnia)

Widziałam,  jak z dnia na dzień,  radosne iskierki  w oczach Severina gasły,  uśmiech blakł. Nawet już  nie rzucał  opryskliwych  uwag w kierunku  najstarszego  Prevca,  którego  nie znosił, wręcz  nienawidził, ze wzajemnością. Patrzył  tylko że smutkiem na Polaka o ciemnej karnacji,  oczach i włosach. Polaka,  którego kochał  bardziej  niż mnie. Podejrzewałam,  że  nie darzył  mnie miłością, co najwyżej  był  ze  mną  z przyzwyczajenia.  Czułam to,  chociaż  NIGDY  mi tego  nie okazał.

Widziałam również jak on. M...  Kot,  bierze w ręce  garść różnych  tabletek.

Zadarłam  tylko wyżej  spódnicę  i biegłam, przeklinając, kiedy obcasy wbijały  się  w grząski grunt.  Psuł moje plany.  Chociaż  próba samobójcza przed hotelem na ławeczce nie była przemyślanym sposobem na śmierć. Chyba  że... On nie chciał  wcale umierać, a ta cała maskarada była  tylko manifestacją bólu i niewypowiedzianą prośbą o pomoc.  Tyle zła  wyrządziłam komuś, kogo  kochałam ponad życie i kiedy chciałam wszystko  naprostować, to wyszło nie po mojej  myśli.

Sevi udawał, że  wszystko  jest w najlepszym porządku, a Maciej  próbował  się  zabić. Jeśli  miałam coś  do powiedzenia w tej sprawie to,  że Polak nie mógł  kurwa umrzeć. Nie po to do chuja zostawiałam liścik  Severinowi,  w którym poinformowałam go, że ma być szczęśliwy beze mnie.

Nie po to zebrałam się na odwagę i zrobiłam to, co powinnam od samego początku, odeszłam, by wszystko było jak należy.

Po moim policzku spłynęła samotna łza. Znak, że moje serce skute lodem twardym niczym diament i czarnym jak grafit, topnieje. Znak, że jeśli nie zabiją Macka, prawdziwą miłość Severina, to zginę, rozpłynę się niczym mgła i nie zostanie ze mnie nawet kałuża. Czułam już, jak uderzenia mojego serca słabną, oddech staje się płytsza, a po ciele rozchodzą się naprzemiennie fale gorąca i zimna. Między palcami umykał mi jakże drogocenny czas. Czas konieczny duo naprawienia wszystkich błędów. Musiałam połączyć na nowo dwa fragmenty porcelany, które nieopatrznie zbiłam.

Polak upadł i biegłam ile sił w nogach w jego kierunku. Dopadłam do niego i zbliżyłam swoją głowę duo jego twarzy. Odetchnęłam z ulgą, gdy poczułam delikatny ruch powietrza na policzku. Jeszcze była nadzieja, żył. Zadzwoniłam po pogotowie i do Seva, by przyjechał teraz, zaraz i natychmiast, by złączyć ich wargi w pełnym miłości pocałunku.

Bo czasami bajki są rzeczywistością. Książę spotyka księżniczkę. Zły wilk zabija dziewczynkę w czerwonej bluzie z kapturem i w wytartych na kolanach jeansach. Zła macocha porzuca dwójkę dzieci w sierocińcu. Czarownica specjalnymi miksturami sprowadza młodzież na manowce.

Ale czasami mają one szczęśliwe zakończenie.

Książę żeni się z księżniczką, myśliwy ratuje kapturka, dzieci wracają całe i zdrowe do domu. Tylko, czarownica umiera, zły wilk zostaje zabity, a macocha wypędzona. 

Taki zawsze był porządek świata. Dobro i zło równoważyło się ze sobą. Demony i anioły walczyły ze sobą o ludzkie dusze. Tylko oni nie zdawali sobie sprawy z tej odwiecznej walki.

Czekałam na przyjazd karetki, a moja skóra bladła, usta siniały. Nie mogłam jednak jeszcze odejść. Bo ani ambulans, ani Sevi jeszcze nie przyjechali.

Ich bajka nie miała jeszcze swojego zakończenia, dopóki ich serca biły, istniała jeszcze nadzieja.

Moja już się kończyła. Nie było w niej miejsca na happy end.

Czarownice zawsze kończyły marnie.

Tylko teraz nie musiałam ginąć na stosie, wystarczyło tylko skromne wpadnięcie pod auto.

Bo czarownice istniały tylko w bajkach. Tak samo jak miłość od pierwszego wejrzenia i duo grobowej deski.

Przyjechał równocześnie z karetką.

Mogłam już odejść.

Zdążył. Będzie szczęśliwy.

To już koniec.

------------------------------------------------

Jeszcze tylko czterdzieści screenów duo przepisania. Ihaha...

Pozdrawiam. I widzimy się niebawem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro