Fettner/Kot
Maciej siedział w ostatniej ławce i przygryzając kocówkę długopisu, notował temat lekcji. Starannym pismem zapełniał zeszyt od matematyki. Starał się być jak najlepszym uczniem, by zadowolić ojca, który faworyzował jego starszego brata. Niestety mimo starań był tym gorszym Kotem. Zbyt nieśmiały, by zaistnieć w szkolnej hierarchii. Zbyt niezdarny, by być gwiazdą koszykówki. Zbyt mało pewny siebie, by zaprosić przyjaciółkę na studniówkę. Idealnie nadawał się na ofiarę szkolnych łobuzów, którzy popychali go na każdej przerwie, a nauczyciele pozostawali na to głusi. Nastolatek był pozostawiony sam sobie. Nie mógł liczyć na pomoc.
Teraz jednak popychanki stawały się rzadkością, bo po szkole rozeszła się plotka, że będzie do niej uczęszczał członek zespołu "The Manners", rockowej kapeli, która królowała na listach przebojów wszystkich rozgłośni radiowych. A w zasadzie wszyscy jej założyciele. Każdy uczeń chciał zdobyć ich autograf, a wszystkie uczennice miały mokro w gaciach na ich myśl. Nawet nauczycieli podekscytowała ta myśl.
Tylko szara myszka, którą był Maciej nie przejmowała się zamieszaniem. On się cieszył wolnością, dopóki wytatuowany klawiszowiec nie wszedł do klasy i pomijając gwar, usiadł obok Kota, opierając się nonszalancko o oparcie. Wyciągnął od niechcenia książki i zaczął spisywać od Maćka temat lekcji.
O Manuelu można było powiedzieć wiele rzeczy, ale nikt nie mógł zaprzeczyć, że był inteligentnym chłopakiem, który trochę pobłądził w życiu, ale dzięki wsparciu przyjaciół podźwignął się i swoim sposobem bycia zjednywał ludzi. Mimo to nie lubił blichtru. Czasami wolał poczytać książkę lub obejrzeć film. Miał dość piszczących lasek. W sumie to ich nie lubił. Kręcili go nieśmiali chłopcy. Mieli swój urok i więcej w głowie niż barbie. A Fettner lubił czasami rozmawiać o historii sztuki, a Maciej miał wszystko, co chciał,
Był przystojny i inteligentny. Nie piszczał na jego widok...
Po prostu ideał. Zauroczony wysyłał do niego miłosne liściki, jednak Maciej, myśląc, że to żart darł je i wrzucał do kosza.
Mijały tygodnie, a Manuel nie poczynił postępów w uwodzeniu Maćka.
Chciał się poddać, ale zauważył płaczącego chłopaka w łazience. Miał on rozciętą brew i wargę, a na ramionach kilka siniak€ów. Z rozciętego łuku brwiowego spływała krew.
Przytulił go i obiecał, że nikomu nie pozwoli go skrzywdzić.
Nie dotrzymał słowa.
Umarł dwadzieścia lat później i zostawił ukochanego i adoptowane dziecko.
----------------------------------
Dla ambrozedd.
Pozdrawiam.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro