***
Siedział w zatęchłej celi, planując ucieczkę. Musiał się zemścić na swoich pogromcach.
Strażnicy uważali, że był obłąkany.
Nie był.
Tylko nucił pod nosem:
"Entliczek-pentliczek, zielony stoliczek, na kogo wypadnie... "
Tu urywał wyliczankę.
Musiał zabić ich wszystkich.
Inaczej zemstom i odwetom nie byłoby końca.
I on o tym wiedział.
I wiedział o tym jego przeciwnik.
-------------
Może nie powinnam tego tu publikować. Ale jednak, to zrobiłam.
Jest tu kilka osób, które kojarzą moje pierwsze opko.
Kraftböcka, duet F&Ż, agenta W
i wiele innych.
Wracam z tym opowiadaniem.
To przedsmak.
I nie zabraknie dziadka Freunda.
To tyle na dziś. Co najwyżej odopublikuję piłkarskie shoty, bo gdzieś muszę wmiescić Bastisia i Manusia.
Pozdrawiam.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro