Porwanie, przetrzymywanie - grubsza sprawa
Kamil pocierał niemalże bezwładne ręce o skrawek postrzępionych i nadgnitych jeansów. Z komórki unosił się smród moczu, kału... Z sufitu... a raczej betonowego stropu kapały krople wody, które tworzyły na wylewce kałużę sięgającą Kamilowj do kostek. Jej poziom stale się podnosił... Milimetr po milimetrze...
Przez kratę w drzwiach dostawał kawałek suchego chleba. I to co trzy dni. Ginął w oczach. Skóra ciasno opinała jego kości, a mięśnie już dawno znikły.
Mężczyzna już nie błagał o litość. Modlił się o śmierć. Stracił nadzieję, kiedy dowiedział się o śmierci Maćka.
Poddał się. A Oni tego chcieli... Zaśmiał się ostatkiem sił.
Do prawdy ironiczne, pomyślał, a drzwi do jego celi otworzyły się z hukiem, niemalże wypadając z zawiasów.
***
Tik-tak... Tik-tak... Tik-tak... Monotonny i jednostajny dźwięk zegara pamiętającego wojnę przerywał ciszę...
Tepeš leżał na kanapie, a jego prawa ręka wisiała bezwładnie w powietrzu. Klatka piersiowa nie wykonywała najmniejszego ruchu. Twarz zastygła w wyrazie bezgranicznego strachu.
Nie żył. Od dwóch godzin. Znał zabójcę, który wykorzystał moment, kiedy Lanišek wyszedł... Wkradł się bezszelestnie i dokończył dzieło...
***
Zabójca wyszedł, odhaczając kolejną osobę na swojej czarnej liście, która malała powoli, aczkolwiek skrupulatnie.
Przy następnej ofierze się zawahał. Serce zabiło mu niespokojnie. Odżyło sumienie, ale po chwili umarło.
Wybrał.
***
Justyna otworzyła przesyłkę. Znalazła w niej liścik i ucięty palec.
"Piotr będzie następny. "
Te słowa huczały jej w głowie zanim zemdlała.
Byli zgubieni. Wiedziała to.
***
Robert patrzył tępo w ścianę, kreśląc na plakacie powiązania pomiędzy wszystkimi. Myślał intensywnie. Umykało mu coś ważnego.
A co jeśli nie chodziło o Petera, a Kamila?
Ta myśl przeszła mu przez głowę, ale nie poświęcił jej wiele czasu.
Zignorował ją.
A mógł zmienić wszystko... Stał się tylko kolejnym pionkiem w grze, której wyniku nie znał nikt.
Nawet Oni.
Tajemnicze bractwo panów w melonikach próbujących przejąć władzę nad światem.
Wyścig ze śmiercią dopiero się zaczął. Zegar zaczął odliczać czas, a bomba tykać.
Tik-tak... Tik-tak... Tik-Tak...
-------------------------
Staroć. Eh ale przynajmniej macie co czytać.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro