Fannemel/Stoch
W obecnej formie mogłem pomarzyć o rywalizacji z nim. Kamilem Stochem, skromnym chłopakiem z Polski, który osiągnął już wszystko. Ja i inni reprezentanci Norge teamu klepałem bulę - oprócz Daniela.On zaś ze skoku na skok skakał lepiej i należał do grona faworytów do wygrania Mistrzostw Świata. Zresztą dziennikarze już wieszali złote medale na jego szyi. Ten sezon był tak odmienny od poprzedniego. Wtedy to on klepał bulę, a teraz robię to ja. Ale taka była kolei rzeczy. Raz na wozie, raz pod wozem.
Wiedziałem też, że nie mam u niego szans. Zarówno na płaszczyźnie zawodowej, jak i prywatnej.
Był tylko nieuchwytnym marzeniem, które rozpływało się w powietrzu.
Był zorzą polarną w krainie wiecznego śniegu. Piękny i zjawiskowy. Idealne proporcje jego ciała ukazywały greckie rzeźby spod dłuta antycznych rzeźbiarzy.
Wyjątkowy jak śnieg na Saharze.
Ale nie mój.
Dwa serca nie biły w jednym rytmie. Rozminęły się gdzieś na rozstaju dróg.Jedno zbłądziło, drugie znalazło inną drogę.
Na horyzoncie pojawiła się blondynka, która rzuciła się w jego ramiona.
Uśmiechnął się promiennie.
Pocałował ją.
I wtedy to się stało. Pękło. Moje. Serce.
Po cichutku, niezauważenie. I wytarte łaty nie były w stanie zacerować dziur.
Miłość. Nie zawsze jest szczęśliwa. Czasami się wypala, czasami ledwo się tli, czasami mocno płonie.
Często nie ma racji bytu.
I to był ten przypadek.
I to tak mocno bolało.
----------------------------------------------------
Plan wykonany ponad normę. Jestem ciekawa waszych wrażeń.
Pozdrawiam.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro