Fannemel/Hilde
Blond włosy targał wiatr.
Alabastrową skórę smagało słońce.
Delikatne dłonie raniły kolce.
Gdy spotkał go łotr.
Przycisnął go do drzewa.
Pocałunków złożył sto.
I liczył na orgazmów ze sto.
I się przeliczył.
Bo bóstwo zrodzone pośród leśnych pól chciało ogrom miłości, a nie namiętności.
I serce pękło w pół.
I poskładać je mogli wespół.
Więc pozostało zbierać czerwone szkło.
--------------
Dla Morgan_st. W mojej głowie było to znacznie lepsze. Ale mam nadzieję, że nie zawiodłam.
Pozdrawiam.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro