ᴀᴜsᴛʀɪᴀᴄᴋɪᴇ sᴡᴀᴛᴋɪ ɪ ᴋʀᴀғᴛʙᴏᴇᴄᴋ
czy możemy przesunąć walentynki o prawie miesiąc? dziękuję.
dziękuję za 200wyświetleń<3
♤
Od kilkudziesięciu lat cała austriacka kadra spotykała się w jednym pokoju. Przez te wszystkie lata przewinęła spora ilość zawodników. Jedni byli zwolennikami, a drudzy przeciwnikami takiego sposobu na spędzanie wolnego czasu. Mimo to nic — nawet zakazy trenera — nie sprawiło, że Austriacy zrezygnowali z przesiadywania wspólnie do późnych godzin nocnych, wpadając dość często na dziwne pomysły. Można rzec, że była to już swego rodzaju tradycją, którą pielęgnowali na każdych zawodach.
Tym razem nie mogło być inaczej. Po zakończeniu kwalifikacji zawodnicy, według wcześniejszych ustaleń mieli zebrać się w pokoju, który dzielili Stefan i Daniel. Huber nie był zadowolony z tego pomysłu. Lubił spędzać czas z pozostałymi jednak tylko wtedy, gdy odbywało to się w innym pokoju niż ten należący do niego. Zawsze się bał, że akurat tego dnia postanowią się napić, a on będzie musiał posprzątać cały bałagan, jaki pozostawią po sobie. Krafta natomiast mało interesowało to czy on będzie musiał iść do kogoś, czy to wszyscy przyjdą do niego.
Od zakończenia kwalifikacji minęło dwie godziny, a w pokoju panowała niemal absolutna cisza i spokój. Gdyby ktoś wszedł tutaj w tym momencie, pomyślałby, że trafił do pokoju Japończyków, którzy uchodzili na ogół za opanowanych ludzi. Z pewnością nawet nie przyszłaby mu do głowy myśl, że właśnie patrzy na austriacką kadrę. Stefan leżał na swoim łóżku, wpatrując się cały czas w ekran swojego telefonu i uśmiechając się co jakiś czas. Daniel i Clemens wraz z siedzącym między nimi Manuelem oglądali serial na laptopie. To właśnie dźwięki serialu zakłócały ciszę. Najmłodszy ze wszystkich, drugi z Danieli zajął miejsce na podłodze z dala od reszty i słuchał muzyki. Przebywał z nimi od początku sezonu i miał okazję poznać się bliżej ze wszystkimi. Mimo to, a może jednak właśnie, dlatego że już ich znał i wiedział na, co ich stać, wolał trzymać się na uboczu. Brakowało tylko Jana i Philippa. Nieobecność mężczyzn na nikim nie zrobiła wrażenia. Bardzo często przychodzili, dopiero po kilku godzinach, przedstawiając wszystkim swój plan, jaki obmyślili przed chwilą.
Cały ten spokój nie trwał jednak długo. Wszyscy zebrani usłyszeli najpierw dwa razy bardzo głośne pukanie, a nim ktokolwiek zdążył odpowiedzieć, drzwi się otwarły.
— Panowie mamy plan — zaczął Hörl od progu.
Blondyn wszedł do środka i rozejrzał się po pokoju, zatrzymując wzrok na każdym ze swoich kadrowych kolegów, tak jakby chciał upewnić się, czy wszyscy są. Swój wzrok zatrzymał na Krafcie. Patrzył na niego przez dłuższą chwilę niż na innych.
— A nie jednak nie mamy. Philipp idziemy — rzucił, a następnie odwrócił się i popychając Aschenwalda, ruszył w stronę wyjścia.
— Co to było? — odezwał się Tschofenig. Czegoś takiego jeszcze tutaj nie widział.
— Nic — odpowiedział Huber, zatrzymując oglądany serial. — Po prostu Jan wpadł na kolejny, w jego mniemaniu, genialny pomysł, ale tym razem na szczęście w porę do niego dotarło, że jest bez sensu.
— Ej ja to oglądam — żachnął się Manuel.
Tschofenig zauważył, że zwykle Fettner przerywał wszystkim, nieważne jak poważna była sprawa, o której właśnie mówiono. Jeśli on chciał coś powiedzieć, to mówił, nie zważając na nic innego. Tym razem jednak mężczyzna pozwolił dokończyć Huberowi w całości swoją wypowiedź, a dopiero potem wyraził swoje oburzenie. Coś nowego...
— A ja tłumaczę Danielowi, co się przed chwilą wydarzyło i nie chce stracić nic z tego serialu, a obydwaj wiemy, że nie dasz mi potem go przewinąć.
Gdyby Huber miał wymienić pięć najmniej ulubionych rzeczy, z pewnością znalazłoby się tam wspólne oglądanie z Manuelem. Nienawidził tego, jak za każdym razem, kiedy musiał odejść na chwilę i zatrzymywał film, Fettner puszczał go dalej i oglądał sam. Tłumaczył się później, że nie zamierzał nudzić się, czekając na niego. Nie pozwalał również Danielowi cofnąć do momentu, na którym ten skończył oglądanie, mówiąc, że nie będzie oglądał drugi raz tego samego. To sprawiało, że młodszy nie wiedział później, co się dzieje. Paradoks polegał na tym, że Daniel oglądanie z nim filmów zaliczyłby również do piątki swoich ulubionych rzeczy. Mieli praktycznie identyczny gust.
— A co się stało? — zapytał Manuel, który był wcześniej tak pochłonięty serialem, że nic nie zauważył.
— Jan i Philipp przyszli z genialnym planem, ale wyszli, zanim cokolwiek o nim powiedzieli.
— A szkoda, chętnie poznałbym ten plan. Ostatni był całkiem dobry.
— Chcesz mi powiedzieć, że pomysł zamknięcia trenera w pokoju, bo Norwedzy skakali dalej kiedy ich trener nie pojawił się na skoczni, był dobry? — powiedział z oburzeniem, odwracając głowę, aby móc spojrzeć na niego. — Czy może jednak ten, który zakładał doniesienie na wszystkie kadry do Jukkary, podając się za kogoś ze sztabu Niemiec i rozpętanie burzy, po której wszyscy dostaną dyskwalifikacje oprócz nas?
— Dobra to jednak było głupie i bez sensu — stwierdził Manuel, chociaż musiał przyznać, że na początku nie wydawało mu się to aż takie złe.
— Zgadzamy się — odezwał się, po raz pierwszy od kwalifikacji, Stefan.
— My? — zapytał Clemens, nie rozumiejąc, co miał na myśli, mówiąc w liczbie mnogiej.
— No ja i Michael — odpowiedział.
— Czy ty możesz nie pisać mu o wszystkim, co robimy? — Odwrócił się i spojrzał z wyrzutem na bruneta.
Manuelowi powoli zaczynało działać na nerwy to, że Kraft relacjonuje mężczyźnie wszystko, co się dzieje. Później, kiedy spotykał się z Hayböckiem i chciał mu opowiedzieć o czymś, co się wydarzyło pod jego nieobecność w PŚ, okazywał się już, że ten o wszystkim wie.
— Nie piszę, bo za dużo pisania. Wysyłam głosówki — powiedział spokojnie Stefan, ani na chwilę nie odrywając wzroku od urządzenia.
Huber na jego słowa parsknął śmiechem, a Fettner jedynie pokręcił głową i wrócił do wcześniejszej pozycji.
Tschofenig obserwując ich od jakiegoś czasu, coraz częściej zastanawiał ich, czy przez spędzanie z nimi czasu zacznie stawać się taki jak oni. Czasami odnosił wrażenie, że nie przebywa wśród osób uznawanych za jednych z najlepszych skoczków na świecie, a zwłaszcza w kraju, a wśród zbiegłych pacjentów szpitalu psychiatrycznego. Jeśli odpowiedź na jego wątpliwości była twierdząca, to nie wiedział do kogo, wolałby być podobny. Do osoby wpadającej i wdrażającej w życie pomysły, który pod względem głupoty i braku logiki przebijały te poprzednie? Do największej shipperki na świecie, shipującą wszystko i wszystkich? Do wiecznego marudy, który, mając zły humor, potrafi rozpętać kłótnię o najmniejszą błahostkę, a dodatkowo czepia się i krytykuje dosłownie każdą rzecz? Do człowieka tak zaślepionego miłością, że bez słowa patrzy na czyny swojego chłopaka i jest mu w stanie wybaczyć wszystko? Czy właśnie do kogoś, kto czasami zapomina, że jest w związku? Chyba najlepszą opcją była persona, która tylko na czas spania i skakanie nie pisze ze swoim przyjacielem. Istniała wtedy duża szansa, że tak jak ona, Daniel osiągnąłby spory sukces w uprawianej przez nich dyscyplinie.
Rozmowę czwórki Austriaków i rozmyślania piątego przerwał dźwięk przychodzącej wiadomości.
„Spotkanie u nas w pokoju. Już.
Musimy wam coś powiedzieć.Tylko nie mówcie nic Stefanowi."
Mężczyźni spojrzeli na siebie, a później wszyscy przenieśli wzrok na Krafta. Brunet był tak zajęty swoim telefonem, że nawet nie poczuł na sobie wzroku pozostałych. Chwilę później ci, którzy otrzymali wiadomość, jeden po drugim, zaczęli opuszczać pokój, zostawiając Stefana. Austriak zdziwił się, widząc, jak jego pokoju staje się pusty. Nawet się nie pokłócili dobrze, a już wszyscy wychodzą. Był ciekawy, co takiego się stało, jednak nie zamierzał pytać i tak prędzej czy później dowie się od Daniela.
Do pokoju duetu Hörl-Aschenwald, znajdującego się naprzeciwko tego, który wybrali na swoich pokonkursowych spotkań, wszyscy dotarli pięć minut po otrzymaniu wiadomości.
— Możecie się pośpieszyć, bo specjalnie dla was przerwałem oglądanie serialu, który mnie wyjątkowo zainteresował — odezwał się Daniel, który bardzo chciał zaznaczyć swoje zniecierpliwienie.
Huber był jedyny z przybyłych, który nie usiadł na podłodze. Stał oparty o ścianę niedaleko drzwi. Doskonale wiedział, że słowa „musimy wam coś powiedzieć" padające od Philippa lub Jana oznaczały kolejny ich genialny plan. Chciał trzymać się blisko wyjścia, aby od razu po przedstawieniu planu, skrytykować go i wyjść.
— Bo wiecie, zbliżają się walentynki... — zaczął Jan.
— I co? Chcecie nas zapytać, czy zostaniemy waszymi walentynkami? — wtrącił się Manuel, prychając śmiechem. — No musicie mi wybaczyć. Jestem zajęty.
Objął ramieniem, siedzącego obok niego Clemensa, na co Daniel miał ochotę zwrócić cały swój dzisiejszy obiad, a Jan popatrzył na najstarszego, udając obrzydzenie.
— Nawet o tym nie pomyślałem — odparł blondyn.
— Mamy pomysł jak w końcu zeswatać ze sobą Kraftböcka — odezwał się Philipp.
Chciał bez tracenia zbędnego czasu przejść do rzeczy. Zdawał sobie sprawę z tego i tak spędzą z Janem długie godziny na przekonywaniu pozostałych do swojego pomysłu, a zwłaszcza Daniela.
— Kraft... co? — odezwał się Huber.
— Jeju... — westchnął Hörl. — Nasz ship numer jeden — powiedział, spoglądając na Daniela. — Stefan i Michael — dodał, widząc, że mężczyzna dalej nie wiedział, o kogo chodzi.
— Znowu? — jęknął Daniel. — Myślałem, że wam się to już znudziło. — Pokręcił głową, mówiąc: — Ja od dawna wiedziałem, że macie nierówno pod sufitem, ale nie zdawałem sobie sprawy, że aż tak. Żeby wymyślać jakieś dziwaczne nazwy...
Słysząc te słowa Aschenwald wyraźnie zdenerwowany podniósł się ze swojego miejsca. Zacisnął palce na oparciu fotela.
— Ja od dawna wiedziałem, że jesteś ślepy, ale nie zdawałem sobie sprawy, że aż tak — odezwał się, przedrzeźniając swojego rodaka. — Czy ty naprawdę nie widzisz, jak oni na siebie patrzą? W dodatku teraz przez cały czas piszą ze sobą. Czy to nie jest wyraźny dowód, że są dla siebie stworzeni?
— Są przyjaciółmi — powiedział Daniel, wzruszając ramionami.
— Trzymajcie mnie, bo nie wytrzymam — odrzekł z podniesionym głosem.
Był zły, nawet bardzo. Zawsze taki był, kiedy Daniel zaczynał mówić, tak jakby nie widział co się dzieje dookoła niego. Denerwowało go to sceptyczne i lekceważące podejście Hubera. Każdego, kogo Philipp spotykał na swojej drodze, potrafił przekonać, że daną dwójkę ludzi coś łączy. Wyjątkiem był Daniel. Mężczyzna nawet nie próbował udawać, że go też to obchodzi. Otwarcie krytykował każdy ship, jaki Aschenwald mu przedstawił, uważając to za głupotę.
— Jan, czy możesz powiedzieć w końcu, jaki to jest pomysł, zanim ta dwójka się pobije? — zapytał Aigner wskazując głową na blondynów.
Clemens również nie podchodził entuzjastycznie do pomysłów swoich kolegów. Jednak w przeciwieństwie do Daniela powstrzymywał się od jakiekolwiek wyrażania swojego zdania przy wszystkich. Zwykle siedział cicho, kiwając co jakiś czas na znak, że rozumie wszystko. Zdarzało mu się czasami skrytykować ten pomysł, ale tylko wtedy, gdy był sam z Manuelem w pokoju. Nikt inny nie mógł słyszeć jego słów.
— Już, już — odpowiedział Hörl. — A więc plan jest taki: najpierw rezerwujemy miejsce w restauracji, następnie ściągamy tam Stefana i Michaela.
— A potem — wtrącił się Philipp — jedzą sobie romantyczną kolację, a na końcu wyznają sobie miłość i wszyscy żyli długo i szczęśliwie.
— Bawcie się dobrze, ale beze mnie — skomentował Huber, odwracając się w stronę drzwi.
Czuł ulgę, że nie musi spędzać z nimi ani sekundy dłużej. Wysłuchał całego ich planu i tyle wystarczy. Szczegółów nie musiał i nie chciał znać, ponieważ nie zamierzał brać w tym udziału. Zanim jednak zdążył złapać za klamkę i wyjść, podbiegł do niego Aschenwald, który oparł się o drzwi, uniemożliwiając tym samym opuszczenie pomieszczenia komukolwiek.
— Ty jesteś na bardzo potrzebny.
— Za jakie grzechy — pomyślał spoglądając w sufit.
Wywrócił oczami. Wiedział, że teraz już na pewno nie wyjdzie tak szybko jak chciał. Miał zamiar przez resztę wieczoru oglądać serial, a zamiast tego będzie wysłuchiwał monologów dwóch mężczyzn, którzy za wszelką cenę spróbują go przekonać do udziału w ich planie.
— Niby w czym? — zapytał z pretensją w głosie.
— Musisz namówić Stefana na wspólne wyjście i zaprowadzić go do restauracji — wytłumaczył Jan.
— Dlaczego ja? — westchnął.
— Jesteś jednym z jego najlepszych przyjaciół. Tobie na pewno nie odmówi — mówił spokojnie Hörl.
Jan zdawał sobie doskonale sprawę z tego, że Daniel tylko czeka na jakąkolwiek okazję, żeby obrazić się i tym samym odmówić im. Dlatego też wszystko wypowiadał ze spokojem, jakby tłumaczył małemu dziecku dodawanie.
— I jak niby mam to zrobić?
— Jesteś dużym chłopcem, coś wymyślisz — odezwał się Manuel z głupim uśmiechem, a Daniel natychmiast spiorunował go wzrokiem.
— Manu ma rację, dasz sobie radę — powiedział Philipp. — Możesz spróbować zaprosić go na kolację albo go porwać. Wybór należy do ciebie.
— Czy wy nie możecie zrozumieć, że to nie ma sensu? — jęknął Huber, ponownie spoglądając na sufit i pytając się w myślach, dlaczego akurat on musi się z nimi męczyć.
— To ma bardzo dużo sensu, tylko ty jesteś idiotą i tego nie widzisz — odparł Philipp, wywracając oczami.
— Ja mam pytanie — odezwał się nieśmiało Tschofenig, uniemożliwiając rozpoczęcie kolejnej kłótni między tą dwójką. — Jak zamierzacie ściągnąć tu Michaela?
— O to nie musimy się martwić — odpowiedział Jan. — Alex powiedział, że się tym zajmie.
— Jego też w to wyciągnęliście? — Daniel załamany pokręcił głową.
— W nic nie musieliśmy go wciągać. Sam zaproponował pomoc.
~~~
Nadszedł 14 luty, a więc dzień, w którym miał zostać zrealizowany plan Aschenwalda i Hörl. Wszystko szło zgodnie z tym co wcześniej zaplanowali. Stolik w restauracji zarezerwowany. Michael miał niebawem przyjechać. Udało im się nawet przekonać Daniela, co należało do najtrudniejszej części tego planu. Ku zachwytowi dwójki Austriaków Huber z uporem maniaka chodził za Stefanem kilka dni, prosząc, aby ten wybrał się z nim do restauracji na spotkanie, gdzie będą wszyscy i ich nie może zabraknąć. W końcu Kraft zgodził się, a wszyscy byli bardzo szczęśliwi. Huber nie musiał już więcej robić z siebie debila i wymyślać coraz to nowszych powodów. Stefan nie słyszał już na każdym kroku próśb przyjaciela, a Jan i Philipp cieszyli się, że wszystko idzie po ich myśli.
Do restauracji Kraft wszedł lekko spóźniony. Nic w tym dziwnego skoro przez cały czas był przekonany, że na miejsce uda się razem z Danielem, który dopiero w ostatniej chwili poinformował go, iż spotkają się na miejscu. W środku czekał już na niego Hayböck. Kiedy tylko ich wzrok spotkał się, wybuchnęli śmiechem. No tak, mogli się tego spodziewać...
— Niech zgadnę... — zaczął Stefan, siadając przy stoliku. — Jan?
— Nie. — odpowiedział Michael, a po chwili dodał: — Mój brat.
Młodszy spojrzał na niego pytającym wzrokiem, a w odpowiedzi otrzymał tylko wzruszenie ramionami.
— Philipp? — zapytał po chwili ciszy Hayböck.
— Daniel.
Michael wyglądał na jeszcze bardziej zdziwionego niż Stefan przed chwilą.
— I nie pytaj mnie, co mu się stało — dodał Stefan. — Sam chciałbym to wiedzieć.
— Pewnie namówili Manuela, żeby spędził z nim walentynki — powiedział blondyn. — Nic innego by go nie przekonało. Tylko ciekawe co na to wszystko Clemens.
— Na pewno nie jest szczęśliwy. Znając go, nie odstępuje ich na krok, żeby mieć pewność, że nic nie zrobią.
Obydwaj zaśmiali się, wyobrażając sobie, jak komicznie to musi teraz wyglądać. Wiedzieli, że ich przypuszczenia najprawdopodobniej są słuszne. Aigner od dłuższego czasu widział w Huberze zagrożenie dla swojego związku. Z tego powodu potrafił nie opuszczać nawet na chwilę Manuela, wiedząc, że gdzieś w pobliżu znajduje się Daniel. Wyglądało to czasami bardzo zabawnie.
— To, co robimy? — odezwał się, po chwili ciszy, podczas której dostali swoje dania, Stefan.
— To, co zawsze — odparł Michael, zaczynając jeść.
Spędzili w restauracji ponad godzinę, jedząc i rozmawiając przez cały czas. Zdawali sobie doskonale sprawę z tego, że na pewno ich przyjaciele wybrali jednego z nich, który kręci się w pobliżu i obserwuje ich. Postanowili wejść z nimi w tę grę. Co jakiś czas uśmiechali się do siebie słodko albo niby przypadkowo ich dłonie się dotykały. Wtedy niemal natychmiast odsuwali się od siebie, pesząc się przy tym. Po zjedzeniu całego kolacji i wypiciu wina opuścili restaurację. Nie wsiedli jednak, jak zakładali Jan i Philipp, do jednej taksówki, lecz do dwóch osobnych, które ruszyły w dwóch różnych kierunkach
~~~
— Powiemy im kiedyś? — zapytał Michael, przeczesując dłonią włosy młodszego.
— Może kiedyś.
Stefan, który do tej pory leżał z głową ułożoną na torsie blondyna, odwrócił się tak, aby móc widzieć twarz blondyna. Film, lecący w telewizorze niezbyt go interesował.
— Ale póki co za dobrze się bawię — kontynuował. — I dzięki temu mamy darmowe kolacje — zaśmiał się, a Hayböck mu zawtórował. — Mam tylko nadzieję, że twój brat nie wypaplał niczego. Skąd on się tam w ogóle wziął?
— Nie musisz się martwić — uspokoił Michael. — Alex mówi, że specjalnie napisał do chłopaków, aby nie popsuli nam za bardzo tego dnia. Podobno sam podsunął im pomysł kolacji, a tamci podłapali to niemal od razu.
— Czyli wiedziałeś o tym wcześniej?
— No... wychodzi na to, że tak — odpowiedział, głupio się uśmiechając.
— I nic mi nie powiedziałeś?! Teraz powinienem się obrazić — odparł Stefan, robiąc obrażoną miną.
— Ale nie zrobisz tego? — stwierdził blondyn, chociaż w jego głosie dało usłyszeć się lekką niepewność.
— Nie, za bardzo cię kocham — odpowiedział młodszy. — A poza tym dzisiaj się walentynki i muszę być miły — zaśmiał się, a następnie go pocałował.
Podczas gdy mężczyźni wspólnie spędzali czas na oglądaniu głupich komedii romantycznych, przytulaniu się i rozmowie, skradając sobie co jakiś czas pocałunki, w domu Hörla zebrała się pozostała część austriackiej kadry. Tschofenig, czując na sobie wzrok kilku par oczu, opowiadał właśnie o tym co się działo na „randce" . To właśnie jego wysłano do obserwowania Stefana i Michaela w restauracji.
— Mówiłem wam, że to nie ma sensu — odparł Daniel.
Mężczyzna odkąd tylko tu przyszedł, siedział wtulony w Manuela. Swój wzrok, spoczywający dotąd na jego imienniku, przeniósł na Clemensa. Aigner przez cały czas wpatrywał się w niego morderczym wzrokiem. Blondyn uśmiechnął się złośliwie i jeszcze mocniej wtulił się w Fettnera.
— Masz. — Manuel przysunął do Daniela piwo, które właśnie pił. — I lepiej nic nie mów, bo Philipp od kilku dni wygląda, jakby miał cię pobić — zaśmiał się.
Huber wziął butelkę i upił łyk. Clemens, który jeszcze parę minut temu zastanawiał się nad powodem swojej obecności i czy dobrze zrobił, przychodząc tu oraz rozważał powrót do domu, otrzymał odpowiedź na swoje wątpliwości. Nie mógł dopuścić, żeby ta dwójka upiła się i zrobiła jakąś głupotę, a co najważniejsze, żeby nie wylądowali razem w łóżku.
— Przecież to jest niemożliwe — odezwał się Philipp — żeby po tylu randkach, nie zbliżyli się, nie poczuli czegoś do siebie. — Ukrył twarz w dłoniach. — To nie niemożliwe, n i e m o ż l i w e — powtarzał.
— Co zamierzacie teraz zrobić?
— Musimy opracować nowy plan — odpowiedział Jan.
♤ ♤ ♤
napiszcie koniecznie jak się podobało, a ja lecę czytać dalej „Lalkę"
jeszcze raz dziękuję za 200wyświetleń<333
| 11.03.2022 |
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro