Rozdział 3- Policja i ryzyko.
-No choć nie gryzę.
No dobra ogarnij się jakoś to przeżyjesz. Dasz radę.
-Siadaj. Ethan tak?
-Tak *mówię przełykając ślinę.
-Ty i Dawid nie byliście w najlepszych relacjach.
Kiwam głową na Nie.
-Wiesz co sie tam mogło stać?
Robię to samo.
-A może to ty.
-Nie... nie... to nie ja.
-Już zapomniałem jak brzmi twój głos. Co robiłeś wczoraj?
-Byłem w parku.
-A potem.
-Wróciłem do domu.
-Ktoś to potwierdzi?
-Ci co mnie w parku widzieli.
-Naprawdę, a ja myślałem że Gremliny. Konkretnie.
-Myśli pan że ja pamiętam kogo w parku mijałem?
-Nie. Ale to ja tu jestem od zadawania pytań.
No co ty, a ja myślałem że chciałeś z mną jeść ciasteczka.
-Pytam kogo mijałeś?
-Nie pamiętam.
-Idź.
Wyszedłem.
Po kolei przepytywał każdego zajęło mu to jakieś 2 godziny.
W pewnym momencie wszedł do klasy.
-Jesteście wolni. Nikt z was nie jest podejrzany.
Uff... Już się bałem. Ale moja psychika jest lekko rozbita. Muszę się wyczilować.
-Z zaistniałej sytuacji macie ten tydzień wolny.
Ale jest poniedziałek. Halo. Co jest?
Podeszła do mnie Julka.
-Co robisz po południu?
Co ja robię wieczorem... nic.
-Nic.
-A mogę do ciebie wpaść.
Cooooooo? Ona do mnie. Ja... jasne.
-Jasne o której.
-Może teraz?
-Ok. Chodźmy.
Poszliśmy w stronę mojego domu.
-Jak się trzymasz?
-Co mam odpowiedzieć?
-Prawdę.
-Jakoś leci. Mam pewne problemy cały czas ale jest ok.
-To dobrze.
-No to jesteśmy.
-To jest twój dom. Wielki.
To prawda dom jest wielki. Ma piętro. I fajny skośny dach.
-To wejdź.
-Dziękuję.
Zdjęła buty i kurtkę. Ja oczywiście zrobiłem to samo.
Miała spodnie dżinsowe. Na górze miała sweterek z wycięciem na dekolcie. Był koloru białego.
-Kawy? Herbaty?
-Może kawa.
Kurde nie mam przecież kawy.
-A może być herbata bo kawy nie mam.
-Hah... może być.
Wstawiłem wodę.
-Tak tu sobie mieszkasz. A gdzie twój pokój.
-Ja zrobię herbatę a ty idź do góry.
-Ok.
Już zrobiłem herbatę gdy. Zobaczyłem jak Julka schodzi na dół.
-I jak?
-Fajnie ale wolę na dole.
O kurde Dawid.
-Poczekaj ja na górę na chwilę pójdę.
-Jasne.
Poszedłem na górę na szczęście zdjęcie tam było. Było schowane za drzwiami.
-Jestem.
-Gdzie jest toaleta?
-Na lewo.
-Ok. Zaraz jestem.
-Spoko.
A może ma zdjęcie jego.
Przeszukałem telefon i wiadomości nic nie ma.
-Jestem.
Patrzyłem się na nią. Słońce odbijało się lekko od jej włosów. Jest piękna. Może spróbuję.
-Julia.
-Tak?
-Chc... Chcesz być moją dziewczyną.
Załamka. Boże. Ale drętwo.
-Tak. Bardzo.
Położyła swoją rękę na mojej.
Pocałowałem ją.
-Kocham cię.
-Ja ciebie też. Bardzo długo chciałam żebyś mnie się o to spytał.
Usiadła na moich kolanach przodem do mnie.
Położyłem rękę na jej pośladku.
Całowaliśmy się tak przez kilka minut. Na ten czas zapomniałem o wszystkim.
-Mogę u ciebie zostać na noc?
-A co?
-Nie mam kluczy od domu, a nie ma u mnie nikogo.
-Jasne.
Będzie u mnie na noc. Julia będzie u mnie na noc. Julia. Ona. Najpopularniejsza pod względem wyglądu dziewczyna w szkole będzie u mnie na noc.
Dostałem sms.
-Czekaj Julka.
Będziemy za tydzień pieniądze wyśle pocztą tata.
Mam tydzień.
-Co się stało?
-Moi rodzice będą za tydzień.
-Ok.
-Czyli zostajesz u mnie?
-Tak.
Ciąg dalszy nastąpi...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro