Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 12- Psychiatryk

Biegłem przez las w stronę starego zakładu psychiatrycznego.

Las był mroczny, ciemny, a nawet straszny. Biegłem aż nagle zobaczyłem szary budynek z zawaloną ścianą i wybitymi szybami. Wszedłem powoli do środka. Korytarz w którym się znajdowałem miał wejście do sali 123, 124, 125, 126, 127, 128, 129 i 130 oraz 131. W każdej z sal było biuro i regały lecz od sali 127 do 131 była krew na ścianach, a raczej jej pozostałości i wózki inwalidzkie. Wszedłem na schody które prowadzą na wyższe piętra. Są 2. Na drugim piętrze była tabliczka. Sektor B wydzielony dla osób z chorobami psychicznymi i zagubionych w rzeczywistości. Na tabliczkach były zapisane kody do komórek które były dla tych już porąbanych do reszty. Popatrzyłem na kody i wszedłem do komórki z kodem 612. Pokój nie różnił się od innych. Był zwykły z łóżkiem i okienkiem w drzwiach. To piętro było bardziej zniszczone bo na końcu schody zaczynały się od połowy, a jednej z sal praktycznie nie było. Wszedłem na ostatnie piętro. Sektor A. Na tablicy było napisane że są tu tylko osoby o mocnych zaburzeniach psychicznych które zagrażają bezpieczeństwu społecznemu. Idealnie pasuje tutaj.

Usłyszałem stuknięcie. Schowałem się za ścianą. Po schodach weszła osoba ubrana na czarno. Wyjąłem nóż. Postać pomału szła korytarzem. Czekałem za futryną na okazję. Głos kroków był co raz głośniejszy, a to oznacza że jest co raz bliżej. Miną mnie podszedłem szybko i złapałem go trzymając nóż przy szyi.

-Kim jesteś?

-Twiom największym koszmarem.

-Nie chcesz kłopotów. Ani ja.

-Kłopotów? Ściga mnie policja. Cały kraj na mnie poluje. Człowieku naprawdę nie wiesz co to kłopoty.

Zobaczyłem że zwisał z sufitu przewód podszedłem do niego wraz z moim nowym klientem. Popchnąłem go na kabel tak że zakręcił mu się wokół szyi. Następnie wpadł w dziurę w podłodze. Zaczął wisieć.

-Co tam jak się wisi?

*Dusi się.

-Wiem, wiem. Nie powinienem. Ale to zabawne. Bo mogę ci zrobić tak.

Wbiłem mu nóż w mostek.

-A ty i tak mi gówno zrobisz. Wiesz co jest jeszcze śmieszniejsze. Że jak cię znajdzie kto kolwiek nie będziesz już żył.

Wbiłem mu nóż w brzuch i rozciął mu skutecznie do pierwszej rany.

-3... 2... 1... Umierasz.

Idę się zdrzemnąć na łóżku w jakieś sali. Rano wracam do miasta.

Ciąg dalszy nastąpi...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro