Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Let it snow

Taehyung wtulił się mocniej w puchatą poduszkę, czując niemiły powiew porannego wiatru na swoich policzkach.

Mruknął coś niezrozumiale i uchylił jedno oko, gdy nieprzyjemne uczucie nie zniknęło. Usiadł na łóżku rozglądając się po pokoju, a wkrótce jego wzrok padł na otwarte okno i powoli ruszająca się firankę.

Westchnął, wstając. Po raz pierwszy od dłuższego czasu miał wolne od zajęć z powodu niesamowicie śnieżnej zimy, a tu z samego rana budzi go otwarte okno. Był pewien, że zamykał je przed pójściem spać. Gdy tylko uporał się w szybą i założył na siebie bluzę poczuł przecudowny zapach, wydobywający się zza drzwi.

Otworzył je lekko, zaciekawiony. Jego brat szedł do pracy wcześnie rano, więc niemożliwym byłoby to, że to on przyrządził coś do jedzenia. Kima zaczęła zjadać ciekawość, więc na paluszkach przeszedł po drewnianej podłodze do wejścia do kuchni i wyjrzał zza framugi.

Naprzeciwko niego stał wysoki chłopak, którego jasna koszulka delikatnie opinała umięśnione plecy. To właśnie on pichcił coś na kuchence, przez co cudowny aromat roznosił się po całym domu. Tae zmrużył oczy, miał wrażenie, że znał tą sylwetkę.

Zaczął podchodzić bliżej, chcąc z zaskoczenia skonfrontować się z tą osobą, jednak zdradziło go po drodze kopnięte krzesło.

– Cholera! – Syknął głośno i złapał się za stopę, siadając na kafelkowej podłodze.

Osoba stojąca przy kuchence odwróciła się, a on rozpoznał w niej swojego internetowego przyjaciela – Jungkooka. Jednak nie wiedział, co on tutaj robi, w końcu mieszkał w Busan, a odwiedzali się tylko w okazjonalne święta, weekendy i wakacje.

– Kook? – Spytał, przekrzywiając głowę.

– Niespodzianka – uśmiechnął się młodszy, pomagając Kimowi wstać. Usadził wciąż zszokowanego chłopaka na krześle, a sam podszedł do kuchenki i wyłączył gaz. – Zaskoczony?

– I to jeszcze jak – westchnął, podpierając głowę na dłoni. – Mogłeś napisać, że przyjedziesz. W ogóle skąd miałeś klucze?

– Od Seokjina, a jakbym ci napisał, to nie miałbyś porannej niespodzianki i pysznego śniadania – odpowiedział młodszy, stawiając przed Tae talerz z jajecznicą i dwoma tostami. – A teraz jedz, bo za chwilę musimy iść.

Do tej pory uśmiechający się Tae spojrzał na niego jeszcze bardziej zaskoczony.

– Dokąd niby?

– Pomyślałem sobie, że skoro oboje mamy wolny przynajmniej najbliższy tydzień, to możemy wyjechać do Muju.

– Muju? Po co mamy tam jechać? – Spytał, gryząc jeszcze ciepłą grzankę.

– Skoro trafiła się nam jedna z tych najbardziej śnieżnych zim w Korei to trzeba z niej skorzystać, prawda? Jedziemy na narty.

Na to Tae wypluł, to co trzymał w buzi i zakaszlał głośno. Młodszy zaśmiał się na zachowanie starszego i sprzątnął okruszki ze stołu, po chwili siadając na tym samym miejscu.

– Na narty?! Chcesz mnie zabić?!

Jeon pokręcił głową, opierając policzek na dłoni, patrząc na przyjaciela z iskierkami w oczach.

– Nie, po prostu chcę gdzieś z tobą wyjechać. Z resztą nie masz za dużo do powiedzenia, wszystko już zarezerwowałem.

Taehyung spojrzał na niego niedowierzająco, a gdy zdał sobie sprawę, że ten nie żartuje położył czoło na stole.

– Ile mam czasu na spakowanie się?

– Godzinkę.

  ❄ ❄ ❄

– To głupie. Strasznie, okropnie, potwornie głupie.

Taehyung marudził tak od godziny, pakując do średniej czarnej walizki wszystkie swoje najcieplejsze spodnie, swetry, kurtki i skarpetki.

– Czy kompletnie zwariował? Co go podkusiło na ten pomysł... Matko...

Jęknął żałośnie wrzucając do przepełnionej torby ostatni sweter z reniferem. Zamknął walizkę i usiadł na niej, wpatrując się w ścianę.

Z jednej strony był zły na młodego. Chciał spędzić te wolne dni na wysypianiu się i na nadrobieniu przegapionych dram, a zamiast tego będzie jeździł na jakichś plastikowych deskach. Jednak nie mógł poradzić nic na to, że czuł podekscytowanie myśląc o wycieczce. Nie o samej podróży, a o tym, że spędzi ją z Jungkookiem.

Prawda byłą taka, iż Tae od dłuższego czasu podejrzewał, że czuje do przyjaciela coś więcej niż zwykłą sympatię. Bał się jednak przyznać do tego przed samym sobą, nie chciał się także do tego przyznawać, bo wiedział, że zmieniłoby to sposób, w jaki postrzegałby młodszego, który przecież wciąż uważa ich tylko za przyjaciół. Dlatego miał nadzieję, że jego durne myśli nie stworzą magicznego wiru fantazji, podczas tych paru dni spędzonych na osobności z tak wspaniałą i piękną osobą.

Zaczął sobie wyobrażać, jak cudnie byłoby jeździć na nartach razem, przytulać się pod kocem, a wieczorem może i nawet–

Nie, stop. Musiał skończyć pakowanie i wybić sobie te myśli z głowy.

Wstał z walizki i pobiegł jeszcze po swoją wierną kosmetyczkę do łazienki, a potem usiadł na przedmiocie ponownie, siląc się z zapięciem go. Jednak gdy już mu się udało uśmiechnął się zwycięsko i zaniósł walizkę pod drzwi wejściowe.

Jungkook stojący w wejściu do salonu spojrzał na niego rozszerzając oczy.

– Spakowałeś tam całą szafę czy po prostu nie poskładałeś tego wszystkiego? – Spytał, podchodząc do starszego i oceniając, czy jego walizka nie rozleci się w czasie podróży.

– Proszę cię, tam są same potrzebne rzeczy – powiedział wyniośle. – Z resztą, kto miałby czas na układanie... – wymamrotał.

Kook zaśmiał się i odsunął się od starszego.

– Racja, przepraszam królewicza. – Zażartował i sięgnął ponad głową klęczącego przy butach Tae, by sięgnąć swoją kurtkę.

Na to przezwisko starszy tylko prychnął, zapinając swoje botki. Zauważył w międzyczasie, że młodszy wciąż chodzi w swoich zaufanych Timberlandach.

– Nie przemakają ci? – Spytał, gdy już stanął prosto, ściągając z wieszaka swój płaszcz.

Jungkook spojrzał na niego na początku nie rozumiejąc o co mu chodzi, a potem podążył za jego wzrokiem do swoich butów.

– Może to dziwne, ale nie. I nie mam nic przeciwko, więc w razie gdybyś miał mnie przekląć to wara od moich bucików – zaśmiał się i podał starszemu szalik i czapkę.

– Jasne, zapamiętam. Ale jeśli zrobisz coś głupiego to... Po prostu miej się na baczności.

To mówiąc Tae skończył wiązać swój długi szalik, a po chwili chwycił za walizkę i wyszedł przez drzwi, które w międzyczasie otworzył młodszy. Poczekał na niego na klatce, a po chwili obaj zeszli na dół, by wpakować bagaże do samochodu i ruszyć w ponad dwu godzinną podróż.

  ❄  ❄❄

– Nie czuję nóg – było pierwszym, co powiedział Tae po wyjściu z samochodu.

Przez całą drogę mieli tylko jeden, dość krótki postój, aby zdążyć na czas by odebrać klucz do swojego pokoju. Kim upewnił się w tym, żeby przez pierwszą godzinę podróży, aby choć trochę zniszczyć humor temu głupiemu, szczerzącemu się bez powodu, królikowi jednak wydawało się, że nic nie może wytrącić go z równowagi. Dlatego poddał się, a już po chwili razem z młodszym wyśpiewywał słowa świątecznych piosenek puszczanych w radio.

Weszli do dużego, drewnianego budynku. Środek prowadzący do recepcji również był drewniany, podłoga została pokryta długim, świątecznym dywanem, a na ścianach wisiały różne ludowe obrazy, płótna i świąteczne lampki. Według Taehyunga wyglądało to bardziej jak luksusowy hotel, niż jak zwykły pensjonat.

Podczas gdy Jungkook załatwiał wszystkie formalności Tae rozglądał się po małym kąciku urządzonym jako pokój spotkań przebywających w budynku turystów. Dookoła dużego kominka ustawiono bordowe pufy i kanapy, pod którymi rozwinięto okrągły dywan w takim samym stylu jak ten, prowadzący do głównego punktu pomieszczenia. W kącie, przy oknie, stała duża choinka pokryta milionem kolorowych świateł, a na jej czubku siedziała duża gwiazda.

Zachwycony tym widokiem starszy nie usłyszał, jak wołał go przyjaciel, dlatego pisnął cicho gdy poczuł, jak coś ciągnie go za rękaw.

– Wołałem cię – powiedział Kook, uśmiechając się.

– Nie słyszałem. Masz już wszystko?

– Tak, możemy iść – to powiedziawszy wziął swoją walizkę i nie czekając za Tae ruszył przed siebie.

Chwilę później starszy podążył za nim, po drodze wciąż podziwiając ludowe ozdoby i ciepły wystrój korytarzy.

  ❄  ❄❄

Ich pokój znajdował się na drugim piętrze. Z okna mieli cudowny widok na góry i oświetlone uliczki. Samo pomieszczenie miało podłogę z twardego, ciemnego drewna, a ściany pokrywała jasna tapeta. W samym centrum pokoju znajdowały się dwa średnie łóżka z zieloną i bordową kołdrą oraz niemożliwie dużą ilością poduszek. Dookoła pokoju porozstawiane były ciemne meble, stolik, kominek i kanapa, a obok miniaturki choinki znajdowały się drzwi do przestronnej łazienki.

– Gdzie chcesz spać? – Spytał młodszy, zamykając za sobą drzwi.

– Po prawej – mruknął starszy i ruszył do bordowego łóżka, od razu się na nie kładąc.

Jungkook uśmiechnął się na jego zachowanie i rzucił klucze na biurko.

– Nie rozgaszczaj się, bo po wypakowaniu idziemy na zwiady.

– Zwiady?

– By poznać miasto. Wieczorem otwierają jarmark bożonarodzeniowy. Na to też chciałbym pójść.

Taehyung westchnął i usiadł, ściągając z siebie płaszcz.

– Niech ci będzie, w końcu to ty to wszystko organizowałeś.

Młodszy uśmiechnął się do siebie, wypakowując ciuchy z walizki do szafy po swojej stronie łóżka. Taehyung patrzył na niego przez chwilę, a potem zaczął robić to samo, by nie tracić czasu.

Zastanawiał się, co na to wszystko powiedziałby jego brat, a potem do niego dotarło:

– Jin o wszystkim wiedział? – Spytał, odwracając się do czarnowłosego.

– Może tak, może nie – zaśmiał się tamten, kładąc walizkę na szafie. Taehyung an to tylko zmrużył oczy.

– Nie wierzę, że nic mi nie powiedział – westchnął i wrzucił resztę ciuchów do środka mebla.

– Już nie bądź taki uszczypliwy, nie kazałem mu.

– Dlaczego?

– Jak już mówiłem, niespodzianka.

– Aish, idź ty – zaśmiał się Tae i ponownie zajął miejsce na łóżku. Porozglądał się jeszcze chwilę po pokoju zatrzymując wzrok na malowidle nad drzwiami, a po chwili usłyszał dźwięk robionego zdjęcia. - To ty?

Kook od razu przycisnął do siebie swoje ręce, odrzucając telefon do tyłu. Sam nie wiedział, dlaczego postanowił zrobić starszemu zdjęcie. Po prostu... cudnie wyglądał, wpatrując się w wystrój pomieszczenia.

– Nie, to pewnie ktoś na korytarzu. – Oj, nie ładnie Kookie.

Tae spojrzał na niego, a potem wstał z łóżka, chwytając go za nadgarstek.

– Co robisz?

– Mieliśmy iść zwiedzać miasto, co nie? – Mruknął, nie patrząc na niego. – Więc chodźmy, bo inaczej przegapimy ten twój jarmark.

Jungkook patrzył na plecy przyjaciela zaskoczony, a potem uśmiechnął się szeroko,a delikatny rumieniec rozlał się na jego polikach.

– Tak, chodźmy.

  ❄  ❄❄

Taehyung miał rację. Okazało się, że w mieście było bardzo dużo do zwiedzania, sama architektura zapierała dech w piersiach, i gdyby wyszli choć godzinę później, nie zdążyliby na oficjalne otwarcie jarmarku. Po zjedzeniu obiadu w lokalnej knajpce od razu ruszyli na rynek, gdzie jakby na zawołanie po ich przybyciu wszystko odżyło.

Przechadzali się chwilę po stoiskach, od czasu do czasu kupując ciekawą ozdobę, lub jakiś przysmak charakterystyczny dla rejonu Jeolli Północnej. Jednak gdy zmęczyło ich całe to chodzenie usiedli na ławce, przy wielkiej błyszczącej się choince, stojącej na samym środku rynku. Zajadali się drobnymi ciastkami, nadziewanymi czerwoną fasolą.

– Zadowolony z jarmarku? – Spytał Tae, opierając się o ramie młodszego.

– Jak najbardziej – odpowiedział, chuchając na ciastko. – Ale jutro będzie jeszcze lepiej.

– Jutro?

– Idziemy na narty – powiedział z szerokim uśmiechem, przez co Tae jęknął cierpiętniczo, zamykając oczy.

– Nie musisz mi o tym przypominać...

– Ale sam chciałeś wiedzieć!

– Niech ci będzie – westchnął, siadając prosto. – Wracamy do pokoju? Zimno mi już – mruknął, zakładając ponownie czapkę.

Jungkook uśmiechnął się widząc, jak jego potargana grzywka wystaje zza czapki, a zmęczone oczy lekko się szklą. Mimo tego, że Kim był starszy, za każdym razem w jego oczach wyglądał rozkosznie i niewinnie. Tak było i tym razem, gdy dłońmi odzianymi w kolorowe rękawiczki uniósł kolejne ciastko do buzi i pochłonął je jednym gryzem.

– Jasne, wszystko dla zaspanego Taesia.

– Mówiłem ci, żebyś mnie tak nie nazywał!

Starszy rzucił w niego pustą paczką, a Kook zaśmiał się głośno, ukazując swoje królicze zęby, które dosłownie w chwilę roztopiły serce Tae i sprawiły, że nie było mu już tak bardzo zimno.

Gdy wstali z ławki i zaczęli zmierzać z powrotem do swojego chwilowego miejsca zamieszkania młodszy chwycił starszego za rękę, jednak żaden z nich nie wiedział, jak bardzo podziałało to na drugiego.

  ❄  ❄❄

– Nie ma mowy! Nie zjadę!

Taehyung od pół godziny zarzekał się, że nie zjedzie z – wcale nie tak wysokiej – górki, a Jungkook wciąż próbował go do tego przekonać. Starszy był w miarę pewny siebie przy zakładaniu nart i uważnie słuchał instruktora, gdy ten mówił mu jak ma jeździć. Jednak gdy ten zostawił go samego z Jungkookiem, który śmigał na nartach jak profesjonalista a zarzekał się, że to jego pierwszy raz, cała odwaga go opuściła. Stał przy drzewie, trzymając się jego gałęzi, a jego oczy szkliły się niebezpiecznie.

– Nawet nie próbuj mnie do tego namawiać!

Jungkook westchnął i podszedł do niego. Delikatnie chwycił go za rękę i ściągnął ją z pokrytej śniegiem gałęzi.

– Nie masz się czego bać. Będę obok, tak? Nic złego ci się nie stanie – powiedział ciepło, uśmiechając się do niego.

Taehyung spojrzał na niego niepewnie, a potem jeszcze raz rzucił okiem na niekończącą się biel rozpościerająca się przed nim. Przełknął i jeszcze raz spojrzał na twarz młodszego, zagłębiając się w jego cudownych czekoladowych oczach. W jakimś sensie jego ciepły uśmiech i wzrok przemówiły do niego, a on powoli kiwnął głową, biorąc głęboki oddech.

– Okay, okay. Ale jak coś mi się stanie, to to twoja wina!

Jungkook uśmiechnął się zadowolony, a Tae puścił jego dłoń. Wziął jeszcze jeden oddech i zagryzł wargi.

Dobra, Tae. Teraz albo nigdy.

Przy pomocy kijków odepchnął się lekko i wystawił jedną nogę przed siebie. W końcu gdy słuchał instruktora wyglądało to tak, jakby jeździł na łyżwach, tylko zamiast ostrzy miał plastikowe kładki. Po chwili odepchnął się nogą i zaczął powoli zjeżdżać z górki. Jungkook uśmiechnął się lekko, zadowolony ze starszego i zaczął powoli jechać jego śladem.

Już po paru minutach Tae nabrał wprawy i jechał z coraz większą prędkością, a adrenalina buzowała w jego żyłach. Coś fascynującego było w całym tym zjeżdżaniu z górki przy zawrotnej prędkości. Uśmiechnął się do siebie i odwrócił głowę, by spojrzeć na Jungkooka, ale w tym samym momencie najechał na niewielką górkę śniegu i stracił równowagę.

Poczuł jak jego nogi odczepiają się od ziemi, a po chwili usłyszał krzyk Jungkooka i silne uderzenie o pokrytą puchem górę.

Otworzył zaciśnięte oczy, by zobaczyć te młodszego, patrzące na niego z zaniepokojeniem. Taehyung otworzył swoje oczy szerzej, bojąc się nawet odetchnąć. Ani razu nie był tak blisko z Kookiem, a gdyby chciał, mógłby pokonać te parę centymetrów i zetknąć swoje usta z tymi jego. Na samą myśl delikatnie oblizał dolną wargę i zauważył, jak oczy przyjaciela śledzą jego ruchy. Zarumienił się lekko, a gdy zauważył, jak ten się przybliża – spanikował.

– J-Jungkookie, boli mnie ręka... – mruknął, a młodszy jakby wybudził się z transu. Od razu zszedł z niego i wziął w dłonie jego rękę.

– Gdzie cię boli? Nadgarstek, palce, łokieć? – Zaczął pytać chaotycznie.

– Bolała mnie, bo na niej leżałeś – zaśmiał się starszy, a gdyby wzrok mógł zabijać dawno byłby martwy.

Jungkook westchnął i puścił jego rękę, przecierając twarz. Taehyung nagle poczuł się całkowicie zawstydzony przez to, że podekscytowanie kompletnie go zaślepiło, a przez to mógł skreślić całe mini wakacje ich dwójki.

– Przepraszam – burknął.

– Huh? Za co? – Spytał młodszy, wstając ze śniegu, po chwili pomagając w tym Taehyungowi.

– Za to, że byłem tak nieuważny. Gdyby coś mi się stało, musielibyśmy wracać...

– Ach, przestań Tae. Jesteś cały i nic cię nie boli, prawda? – Spojrzał na niego. Tak naprawdę Taehyunga bolał tylko tyłek od dość bliskiego spotkania z ziemią. I było mu strasznie zimno, ale to szczegół. Kiwnął głową i otrzepał czapkę ze śniegu. – No właśnie. Następnym razem będzie lepiej, a teraz co? Wracamy?

– Tak, wracamy. To za dużo wrażeń jak na dziś – uśmiechnął się lekko. – A za próbę należy mi się ciepła czekolada i kawałek piernika!

Jungkook zaśmiał się na to głośno i wyciągnął ze śniegu narty Tae, jak i te swoje. Zaczął iść w stronę budki ratownika i instruktora, a Taehyung szybko do niego dołączył.

– Jak chcesz, też mam wrażenie, że ci się należy.

❄❄❄

(polecam włączyć media)

Po całym zdarzeniu na górze oboje wrócili do kurortu i ruszyli do pokoju, by się przebrać. Już w ciepłych i, przede wszystkim, suchych ciuchach ruszyli do kącika naprzeciwko recepcji, gdzie obaj usiedli pod grubymi kocami, popijając ciepłą czekoladę.

– Obejrzymy coś? – Spytał Tae, biorąc kawałek piernika z talerzyka, który trzymał na kolanach.

– Okay – odpowiedział Kook, włączając telewizję. Obaj zaśmiali się widząc, będącego już w połowie Kevina samego w domu.

– Może być – uśmiechnął się Tae i wykorzystując to, że młodszy wstał z kanapy by odłożyć kubek przysunął się bliżej niego.

Tak naprawdę wspomnienia dzisiejszego wydarzenia i wzroku Jungkooka na swoich ustach wciąż odgrywały się w jego myślach, a on wciąż przyłapywał się na ukradkowym spoglądaniu na malinowe wargi przyjaciela.

Schował twarzyczkę w kocu, czując jak młodszy siada obok.

– Jesteś strasznie czerwony – stwierdził, przykładając dłoń do jego czoła – ale nie masz gorączki.

– To... to przez to, ze się rozgrzewam! – Krzyknął Tae, łapczywie pijąc czekoladę.

Jungkook spojrzał na niego zdziwiony, a po chwili uśmiechnął się .

– Niech ci będzie, panie cieplutki – roztrzepał mu włosy i oparł się o kanapę, kładąc rękę na oparciu, palcami delikatnie dotykając ramienia Tae.

Kim spiął się lekko na ten dotyk, ale po chwili rozluźnił się przy boku Kooka, zauważając, że młodszy tak jak on ma lekko różowe policzki. Uśmiechnął się usatysfakcjonowany i zachichotał cicho.

Skupiali się na filmie przez krótką chwilę. Co chwila rozpraszało ich poruszanie się towarzysza lub jego delikatne ruchy. W pewnym momencie Taehyung wyjrzał za okno i zauważył, że pada śnieg. Poderwał się z kanapy budząc przy tym wpół śpiącego Kooka.

– Tae?

– Pada śnieg! Muszę iść po aparat, bo to jedyna taka okazja! – Krzyczał rozradowany, ściągając z siebie koc.

Jungkook nie wiedział, dlaczego ten się tak tym ekscytował. Przecież śnieg pada co wieczór, i może zrobić sobie to zdjęcie również jutro. Pokręcił jednak głową, bo entuzjazm starszego zaczął udzielać się także jemu. Ruszył się z kanapy dopiero wtedy, gdy Kim poślizgnął się na dywanie.

Podbiegł do niego i złapał go w talii. Starszy spojrzał na niego zaskoczony, a on sam przełknął głośno ślinę. Mierzyli się przez chwilę spojrzeniami, a potem młodszy postawił przyjaciela do pionu. Taehyung jeszcze chwilę patrzył na niego uważnie, a potem skierował wzrok nad ich postacie i westchnął.

– O co chodzi?

Na to pytanie starszy pokazał mu tylko parę zielonych gałązek zwisających z przejścia, pod którym teraz stali. W tym samym momencie spojrzeli na siebie, czując jak ich policzki czerwienieją.

– Oh.. – mruknął Jungkook. Zapadła niekomfortowa cisza, podczas której każdy z nich myślał, co powiedzieć. Obaj czuli do siebie to samo, jednak bali wyznać się sobie uczucia, w obawie, że druga osoba ich nie odwzajemni.

Tym razem to miało się zmienić.

Jungkook wciągnął głośno powietrze i westchnął, po chwili spojrzał na Taehyunga.

– Tae – zaczął – miałem... miałem ci to powiedzieć już dawno temu, ale po prostu się bałem. Nie wiem co możesz sobie potem o mnie myśleć, ale wysłuchaj uważnie tego, co ci teraz powiem, dobrze? – Spytał i nie czekając na potwierdzenie kontynuował. – Bardzo cię lubię. Na samym początku oczarowałeś mnie swoją osobowością, a gdy się spotkaliśmy to uczucie się tylko rozrosło. Myślałem, że to zwykła przyjacielska sympatia, jednak... Od dłuższego czasu nie patrzę na ciebie jak na przyjaciela. Wyobrażam sobie nas całujących się, trzymających za rękę, siedzących pod tym samym kocem i... I może to dziwne, jednak chciałbym, żeby tak było – wziął głęboki wdech i chwycił starszego za ręce. – Chciałem ci powiedzieć, że... od dłuższego czasu jestem w tobie zakochany po uszy.

Taehyung wpatrywał się w niego oszołomiony, a mimo tego, iż otwierał buzię, żadne słowo nie chciało przejść mu przez gardło. Zacieśniał i poluźniał uścisk swoich palców na tych młodszego, wpatrując się w jego oczy. Wiedział, że to jedyna szansa na podjęcie jakiegokolwiek działania i na odpowiedzenie. Jako, że jego struny głosowe zawodziły zdecydował się na jedno.

Złączył swoje usta z jego.

Delikatnie poruszał wargami, a zaskoczony tym ruchem Jungkook przez chwilę w ogóle nie odpowiadał. Dopiero po chwili ulokował swoje dłonie na bokach Taehyunga i oddał jego pocałunek, w duchu ciesząc się jak małe dziecko. Nie sądził, że taka cudowna osoba czuje do niego to samo, a jednak kolejny raz się mylił.

Po chwili rozłączyli swoje usta i stali we własnych objęciach, wpatrując się z czułością w swoje oczy. W pewnym momencie uśmiechnęli się szeroko i zaczęli chichotać ciesząc się swoim szczęściem.

– Czuję to samo Kookie – odpowiedział Tae.

Tego wieczora czułym całusom i powolnym pocałunkom przy akompaniamencie największych świątecznych hitów nie było końca.  





licznik słów: 3287

mam nadzieję, że podobał się wam ten mały shocik!

cieszę się, że mimo dość zapracowanego tygodnia udało mi się to napisać ^^

bardzo przyjemnie mi się go tworzyło, a vkookowy fluff to to co lubię najbardziej ♥

miłego piątku perełki! ❄

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro