101. Kto zabierze Cię do Zoo?
♈Baran - Daniel Andre Tande
♉Byk - Gregor Schlierenzauer
♊Bliźnięta - Kamil Stoch
♋Rak - Andreas Wellinger
♌Lew - Peter Prevc
♍Panna - Noriaki Kasai
♎Waga - Simon Ammann
♏Skorpion - Vojtech Sturša
♐Strzelec - Anti Aalto
♑Koziorożec - Kevin Bickner
♒Wodnik - Sebastian Colloredo
♓Ryby - Johann Andre Forfang
*******
Shot dla 003karola003
- Chodź.
Pociągnęłam Ashley za rękę. Dziewczyna mruknęła zirytowana. Bardzo dobrze wiedziała, jak bardzo mi zależy na szybkim dotarciu na skocznie. Kupiłyśmy bilety na konkurs na dużej skoczni kilka godzin wcześniej. Z Ash spierałyśmy się, czy powinnyśmy iść na nie. Moja kuzynka nie przepadała za skokami narciarskimi. Wolała łyżwiarstwo figurowe, które sama nawet zawodowo uprawiała. Przyjechała na Zimowe Igrzyska Olimpijskie powalczyć o jak najwyższą lokatę, jednak nie dostała szansy na zaprezentowanie swoich umiejętności. Postanowiłam, że aby poprawić jej humor wybierzemy się razem na jakiś konkurs. Padło na skoki.
- Wiesz, że wcale nie mam wielkiej ochoty iść na ten konkurs... - Ashley zrównała sie ze mną. - Idę tylko ze względu na ciebie.
- Spodoba ci się i jeszcze będziesz dziękować, że Cię ze sobą zabrałam - roześmiałam się.
Chwilę później dotarłyśmy na skocznie. Tak jak podejrzewałam trybuny nie pękały w szwach od nadmiaru ludzi. Siedzieli w kilku osobowych grupach lub przechodzili się przy barierkach. Po pokazaniu biletów bez większych problemów weszłyśmy na trybuny. Znalazłam dla nas najlepsze miejsce i zadowolona oparłam się o barierke.
- Jakbyśmy przyszły tu nawet pół godziny później świat by sie nie zawalił - moja kuzynka szturchnęła mnie w ramię.
- Raczej nie masz racji - odparłam jej. - za niecałą godzinę seria próbna. Mogłybyśmy mieć wtedy gorsze miejsce.
Widziałam, że z każdą kolejną minutą ludzi na skoczni przybywało. Miejsca powoli się zapełniały. Zauważyłam, że niektórzy skoczkowie przechodzą się obok kibiców, rozdają autografy, robią z nimi zdjęcia, przebijają piątki. Jakby zupełnie się nie przejmowali, że za kilkadziesiąt minut stoczą ze sobą walkę o tytuł Mistrza Olimpijskiego.
Do Ashley podszedł Kevin Bickner i uciął z nią krótką pogawędke. Moją uwagę zwrócił wysoki, szczupły blondyn z Teamu Norway. Był odwrócony do mnie tyłem, jednak wiedziałam kim jest i szczerze w głębi duszy liczyłam na jego dzisiejszą wygraną. Mistrz Świata w lotach powinien pokazać na co go stać. Zasłużył na medal i dzisiaj musi oddać tylko dwa dobre, równe długie skoki. Albo aż dwa dobre i dalekie skoki. W pewnym momencie skoczek obrócił się i spojrzał centralnie na mnie. Speszona, że złapał mnie na przuglądaniu się jego osobie zarumieniłam się. Chłopak najpierw się roześmiał, później pomachał mi. Odmachałam mu. Nie trwało to długo, bo obok niego pojawił się Johann, który dał mu najwyraźniej znać, że powinni już iść. Blondyn po raz ostatni uśmiechnął się do mnie i odszedł ze swoim kolegą z reprezentacji.
- No, no. Widzę kochana, że podrywasz Tandego na odległość - podsumowała Ash przebiegle się uśmiechając.
- Wcale nie - zaprotestowałam. - Tylko uśmiechnęłam się do niego i odmachałam.
- Robiąc przy tym maślane oczy. Mnie nie oszukasz Sarah. Za dobrze cie znam.
- Dla mnie nie masz racji i tyle.
Oglądając skoki zawodników coraz bardziej się denerwowałam. Warunki były sprawiedliwe, a każdy kolejny skok był dłuższy. Słysząc, jak komentator zapowiada Daniela, poczułam jak żołądek podchodzi mi do gardła. Czułam się, jakbym to ja miała zaraz skoczyć a nie on. Wytrzymałam oddech wpatrując się w sylwetkę zawodnika najpierw sunącego po rozbiegu, później wybijającego się z progu i lecącego nad zeskokiem. Czułam, jak ze zdenerwowania wbijać paznokcie w dłonie. Za krótki skok, aby walczyć o miejsce na podium. Wpatruje się w tablicę, na której powinien wyświetlić się wynik Daniela. Poza pierwszą dziesiątką. Brzmi niczym wyrok. Chłopak spuszcza głowę, ale po chwili odwraca się i macha do kibiców ukrywając rozczarowanie. Ja tez poczułam gorycz smutku.
- Coś mu chyba nie wyszło - odezwała się Ashley. - Może to był jakiś błąd przy wyjściu z progu?
- Może - odparłam jej zrezygnowana.
- Tylko mi się tu teraz nie rozpłacz - dziewczyna przytuliła mnie i dodała ściszonym głosem. - Chyba nie chcesz się rozmazać, bo twój książę juz tu do ciebie idzie.
- Co?!
Raptownie się wyprostowałam, przez co trzymany w mojej ręce telefon wypadł mi za barierke.
- Niech to szlag... - mruknęła zdenerwowana.
Wychyliłam się do przodu i wyciągnęłam rękę próbując podnieść telefon. Ktoś mnie jednak uprzedził i zamiast dotknąć telefonu, moje palce musnęły dłoń innej osoby.
- Nie wystarczyło poprosić? Przecież podałbym ci - Daniel uśmiechnął się szeroko i podał mi telefon. Wpatrywałam się w jego zielone oczy jak zahipnotyzowana. Nie dawałam rady odwrócić wzroku, a co gorsze odpowiedzieć mu.
- Dziękuję.
- Jak masz na imię? - zapytał.
- Jestem Sarah - odparłam chowając ręce do kieszeni.
- Piękne imię... - wyszeptał cicho. Usłyszałam to jednak i zarumieniłam się. - Ja jestem Daniel i mam do ciebie pytanie.
- Słucham.
- Jeśli zająłbym miejsce na podium to umówiłabyś się ze mną? - chłopak poprawił czapkę na głowie i oczekiwał mojej rekacji.
- Zgoda - nie mogłam mu odmówić. Zupełnie mnie zauroczył.
- To cześć Sarah i widzimy się później - nachylił się i delikatnie pocałował mnie w policzek, a następnie odszedł.
Dotknęłam dłonią swój policzek i uśmiechnęłam się do siebie. Teraz to Daniel musi dać z siebie wszystko.
*****
Konkurs się zakończył a na jego podium nie znalazł się Daniel. Co prawda skoczył o kilka metrów dalej niż w 1 serii, ale nie dało mu to awansu aż na miejsce w czołowej 3. Zakończył go bez medalu. Czułam się zawiedziona, bo jednak liczyłam na ten medal. Widzieć radość chłopaka z osiągnięcia tak wielkiego sukcesu w jego karierze. Nie udało mu się. Teraz musi czekać na kolejne 4 lata.
- Wiem, zawaliłem - nawet nie zorientowałam się kiedy Tande stanął obok mnie. Narty oparte miał o lewe ramię i spoglądał na skocznie. - Nie dotrzymałem obietnicy. Nie mam medalu.
- Dla mnie i tak wiele osiągnąłeś - położyłam mu rękę na ramieniu starając się dodać mu trochę otuchy. - Na pewno byłoby dużo lepiej i piękniej gdybyś wywalczył ten medal. Jednak ja nie mam do ciebie pretensji. Dałeś z siebie wszystko, pokazałeś ze jesteś mocny i stać cię na wiele. Na kolejnych Igrzyskach pokonasz wszystkich. Owszem, nie udało Ci się spełnić danej mi obietnicy, ale to nie oznacza że się z Tobą nie umówie.
- Naprawdę? - w jego oczach zobaczyłam iskierki radości, a na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. - To wyjdź teraz i czekaj na mnie obok parkingu. Odniosę sprzęt i przyjdę do ciebie.
Posłuchłam go. Nie tłumaczyłam się nic Ashley, bo była zajęta fotografowaniem skoczków i skoczni. Przepychając się przez ludzi wyszłam z sektoru i udałam się na parking. Przystanęłam przy jednym z aut i oczekiwałam na Daniela. Nagle poczułam jak ktoś łapie mnie w pasie i przyciąga do siebie.
- Nie bój się, to tylko ja - roześmiał się Daniel i rozluźnił uścisk. - Przejdziemy się gdzieś?
- Trochę późno juz jest - zauważyłam.
- Wydaje mi się, że ani mi ani tobie to nie przeszkadza.
Ruszył pewnym krokiem przed siebie. Westchnęłam cicho i ruszyłam za nim. Nie czułam się dość pewnie. Co chwilę rozglądałam się na boki sprawdzając, czy nikt za nami nie idzie.
- Chodź tutaj - chłopak delikatnie złapał mnie da rękę i pociągnął do siebie. - Patrz w górę.
Usłyszałam głośny huk i spojrzałam na niebo. Fajerwerki. Co chwilę zmieniały kolor i tworzyły piękne kształty. Czerwień, róż, fiolet. Pięknie rozświetlały czarne niebo. Oczarowana uśmiechałam się szeroko.
- Piękne prawda? - przerwał ciszę Daniel i uniósł mój podbródek do góry.
Przez chwilę patrzyliśmy sobie prosto w oczy. Moje serce zaczęło coraz szybciej bić. Czułam ciepło, które buchało od chłopaka. Chciałam mu odpowiedzieć, ale gdy tylko otworzyłam usta poczułam jego usta na moich. Zamknęłam oczy i odwzajemniłam pocałunek. Gorący pocałunek.
- Te zawody nie są nieudane - Tande objął mnie i pocałował w czoło. - Może i nie zdobyłem medalu ale mam za to coś innego. Ciebie.
Mam nadzieje, ze Ci się kochana podoba❤ Drugi będzie na pewno lepszy. Z każdym kolejnym będę się rozkręcać😘💖
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro