Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

*OC/Gregor Schlierenzauer*

  -Gregor, kocham cię... Tęsknię za tobą, jak siedzisz w tej Austrii...
-Możesz się do mnie przeprowadzić, wiesz o tym.
-A studia? Nie myślisz o tym.
-Aj tam studia...
-Muszę się wykształcić, żeby mieć pracę.
-Utrzymam nas.
-Bez takich... jesteśmy ze sobą jakieś trzy tygodnie.
-Ale kocham cię już pięć miesięcy. Dokładnie, od kiedy leżałaś na mnie na stoku.
-Skończ...

Wymruczałam, patrząc w oczy postaci na ekranie mojego komputera. Chyba był trochę zmartwiony moją reakcją.

-Nie chcę wisieć komuś na kieszeni, rozumiesz? A co jak nam coś nie wyjdzie? Zostanę na lodzie.
-Rozumiem cię, kochanie. Już się uśmiechnij... Wytrzymasz studia, a pracę znajdziesz gdzieś blisko mnie.
-Jak jest teraz w Innsbrucku?
-Nie wiem.
-Jak to nie wiesz?
-Jestem w hotelu.
-Nie macie konkursów w maju, a o zgrupowaniu nic mi nie mówiłeś.
-No bo to wyjazd prywatny.
-Aha.

Zabolało... ja tu siedzę sama, tęsknię za nim, a on szlaja się po świecie... oczywiście beze mnie.

-Kocham cię, moja miła, a teraz wybacz mam coś do załatwienia.

Wyburczałam pożegnanie i się rozłączyłam. Zepsuł mi humor do tego stopnia, że nie miałam zamiaru robić nic poza zjedzeniem lodów czekoladowych i oglądaniem seriali.

Wcieliłam plan w życie. Ubrałam dresy, wzięłam lody i włączyłam "Przyjaciół". Idealne połączenie na zawód zachowaniem swojego chłopaka. Niby starszy, a bawi się uczuciami jak gówniarz. Nie powiem... kilka łez poleciało po moich policzkach z jego powodu. Obiecał, że każdą wolną chwilę poświęci mi... że przyjedzie i przytuli. A teraz jest sam, sama nie wiem gdzie.

Lody się skończyły, a serial się znudził, więc łkałam sobie cichutko na kanapie z chusteczką w ręku.

Do ruszenia tyłka zmusił mnie dzwonek do drzwi. Jeśli to Ada, to zaraz zacznie krzyczeć, jaki to Gregor nie jest okropny, a jeśli mama, to zaraz przetrzepie mu tyłek, nawet jeśli miałaby współpracować z policją, szukając go.

Otworzyłam drzwi, nie patrząc przez wizjer. Zdziwił mnie widok Gregora w marynarce, błękitnej koszuli i ciemnych jeansach. Na rękach trzymał wielki bukiet róż i patrzył na mnie szeroko otwartymi oczami.

-Skarbie, ale czemu ty płaczesz?
-Cześć.

Wybuchłam śmiechem i mocno go przytuliłam.

-Przez ciebie, idioto. Niesłusznie, jak się okazało.
-Myślałaś, że urządziłem sobie wakacje bez ciebie? Oj głupia, głupia.
-Kocham cię.
-Och... ja ciebie też, kochanie. Ale chyba lepiej, jakbyś już się ubrała.
-Przecież jestem ubrana.
-Mamy zarezerwowany stolik w restauracji na dziewiętnastą.
-No to mamy jeszcze kupę czasu, jest za piętnaście trzecia.
-W Wiedniu.
-Ale jak to w Wiedniu?
-Normalnie. Mieć chłopaka Austriaka i nie zwiedzić stolicy jego kraju?
-Jakaś wskazówka co do ubioru?
-Bez przesady, ale schludnie.- Zmierzył dolną część mojej garderoby.
-Odpieprz się od dresików.

Tylko się zaśmiał, a ja pobiegłam do sypialni, żeby poszukać czegoś ładnego. Padło na czarny kombinezon, szpilki w tym samym kolorze i pasteloworóżową marynarkę. Przy okazji zrobiłam delikatny makijaż, polegający na nałożeniu kremu bb na niedoskonałości i wytuszowaniu rzęs. Nie chciałabym pobrudzić go podkładem albo zostawić szminki na policzku. Związałam włosy w wysoką kitkę za pomocą ozdobnej gumki ze złotym elementem i byłam gotowa.

-Mhm... piękna. W zwykłych jeansach byłabyś godna Wiednia, ale w tym pasujesz nawet do pałacu cesarskiego.

Zarumieniłam się speszona i mocno go przytuliłam. Brakowało mi jego ciepła i czułości, a teraz w końcu mogę to od niego dostać.

-Karoca już czeka.
-Co?
-Taksówka na lotnisko - wyjaśnił śmiejąc się.
-Mhm.

Wraz z odprawą, po dwóch godzinach byliśmy w Wiedniu. Tam czekał na nas, godny podziwu, sportowy samochód Gregora.

-Niezłe cacko...
-Raczej, żeby podnieść sobie samoocenę i podkreślić swoją zajebistość.
-Jasne. Nie trzeba podkreślać...
-Podlizujesz się, bo nie znasz miasta, ani nie masz tu znajomych.
-Jesteś okrutny tak, mówiąc... Przecież nie spotykałabym się z byle kim.
-Dziękuję, że dostąpiłem tego zaszczytu.

Pocałowałam go czule i wsiadłam do samochodu. Zamknął za mną drzwi i usiadł za kierownicą.

Okazało się, że nie tylko przy wyborze samochodu miał rozmach. Restauracja znajdowała się w ogrodzie SchĂśnbrun. Akurat kwitły drzewka magnolii, biała altanka była przystrojona czerwonymi tulipanami. Słońce akurat zaczęło tulić się do snu i zachodziło, pozostawiając krwistą łunę.

-Gregor...
-Słucham?
-Aż tak?
-Zasługujesz na wszystko, co najlepsze.
-To naprawdę urocze, a wszystko jest takie piękne...
-Kocham cię.
-Ja ciebie też.

Pocałowałam go i usiadłam. Dotknął mojej dłoni i patrzył w moje oczy... Ale to banalne...

-Więc co zjemy?
-Na co tylko masz ochotę.  

Autorstwa einsamekirsche

-----------------------------

Kilka słów uznania dla Karoliny, by nie zaszkodziło.

Pozdrawiam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro