Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Peter Prevc

❤️❤️❤️  Uwaga! Ten rozdział jest inny od poprzednich. Pisany jest z perspektywy Pero i porusza dość poważny temat, jakim jest zaburzenie odżywiania, w tym przypadku anoreksja. Ten rozdział mógł wyjść mi nie do końca udany, ponieważ pierwszy raz poruszam tą tematykę tak dokładnie, jednak mam nadzieję, że przypadnie on Wam do gustu ❤️❤️❤️

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Kolejny konkurs Pucharu Świata poszedł nie po mojej myśli. Pomimo wszelkich starać i wielogodzinnego wysiłku na treningach zająłem odległe dwudzieste trzecie miejsce. Byłem na siebie cholernie zły, bo wiem, że to moja wina. Jestem beznadziejny.

Wszedłem do szatni, gdzie czekała na mnie reszta kadry. Wszyscy szczęśliwi pogrążeni byli w rozmowie, a jak zawsze trzymałem się z boku z dala od wszystkich. Nie chciałem z nikim wdawać się w dyskusję, patrzeć jak kolejny raz ich zawiodłem.

Nie mówiąc ani słowa, poszedłem do łazienki, gdzie obmyłem twarz zimną wodą, a następnie spojrzałem na siebie w lustrze.

- Ty cholerny idioto! Znowu wszystko zjebałeś! Jesteś nieudacznikiem! Przegrałeś, bo za dużo żresz, ty grubasie! Gdy jadłeś mniej to lepiej skakałeś!

To wszystko było dla mnie za dużo. Moja psychika siadała. Nie miałem na nic siły i nic już nie sprawiało mi radości. Moje kontakty ze znajomymi osłabły, a ja nie miałem siły ich naprawiać. Nie chciałem.
Niekontrolowanie z moich oczu zaczęły spływać łzy.

- Świetnie! Nie dość, że grubas to jeszcze oferma życiowa! Brak słów na ciebie Peter!
Weź się w garść chłopie i przede wszystkim schudnij, bo jak tak dalej pójdzie to cię z kadry wywalą!

Krzyknąłem głośno i ześliznąłem się po ścianie w dół i zasłoniłem twarz dłońmi. Już nie powstrzymywałem płaczu. Pozwoliłem emocjom przejąć nade mną kontrolę, bo wiedziałem, że to przyniesie mi chwilową ulgę. Siedziałem tak sam nie wiem ile, kiedy usłyszałem otwierające się drzwi, a następnie ciepłe dłonie mojego brata.

- Peter, proszę nie płacz. Każdemu skoczkowi zdarza się gorszy okres w swojej karierze. Zobaczysz, jeszcze nie raz los się do ciebie uśmiechnie i co rusz podbijesz ten skoczny świat, jak dwa lata temu.

Powiedział Cene, a ja spojrzałem na niego. W jego oczach malował się smutek i niepokój. Widać, że bardzo się przejmował mną i moim stanem, ale on niczego nie rozumiał. Nie wiedział, przez jaki koszmar przechodziłem każdego, pieprzonego dnia.
Ja wiem, że chłopak stara się mnie pocieszyć i wesprzeć, jednak w tej sytuacji nie wiele może zrobić.

- Mam pomysł. Chodź razem z nami na obiad. Wszyscy się o ciebie martwimy. Nie tylko ja, Domen, dziewczynki i rodzice, ale też cała nasza kadra. Ostatnio zaniedbujesz z nami kontakt. Ja wiem, jak trudno jest ci teraz, ale zrozum też nas. Jesteśmy jedną wielką rodziną, przyjaciółmi na zawsze i braćmi, którzy się wspierają bez względu na to, co przyniesie nam los. Peter, ja wiem, że w tej chwili myślisz, że jestem tylko dzieciakiem, który nic nie rozumie, ale pamiętaj, że nie jesteś sam. Wszyscy jesteśmy przy tobie i będziemy cię wspierać do końca. Tylko proszę, zaufaj nam.

Spojrzałem na brata i poklepałem miejsce obok niego, a kiedy nastolatek usiadł obok mnie, objąłem go ramieniem i oparłem głowę o tą jego. Potrzebowałem jego bliskości i wsparcia.

- Cene, ja nie mogę iść z wami na obiad. Zobacz jak ja wyglądam. Jestem gruby i brzydki. Obleśny i odrażający. I tak już za dużo ostatnio jem...

Na moje słowa chłopak rozszerzył oczy do wielkości pięcio-centówek.

- Peter, ale o czym ty mówisz?! Przecież jesteś przeraźliwie chudy! Masz mocną niedowagę!

Na słowa Cene chciało mi się śmiać. Przecież codziennie patrzę w lustro i widzę jak wyglądam, co nie?

- Oj Cene. Doceniam, że starasz się mnie pocieszyć, ale spójrzmy prawdzie w oczy. To moja wina, że przegrywam te konkursy.
Jestem gruby jak świnia. Gdy jadłem mniej odnosiłem lepsze sukcesy. A teraz? Teraz jedyne co mogę zdobyć to medal za największego spaślucha w Słowenii.

- Ej, nie mów tak. To nie jest prawda.
Wiesz, martwi i niepokoi mnie twój stan zdrowia, dlatego też porozmawiaj z psychologiem albo psychiatrą. I nie bój się niczego. Psychiatra to lekarz taki jak każdy, a naprawdę może ci pomóc.

Zmarszczyłem brwi na wspomnienie o psychiatrze. Czy on mnie uważa za chorego psychicznie?!

- Chodzę do psychologa kadrowego. Czy to nie wystarczy?

-  Niestety nie, Peter. Problem leży dużo głębiej, żeby mógł się nim zająć sam psycholog.

Powiedział młodszy, a ja znowu się popłakałem.

- Cene, czy ty mnie do cholery uważasz za chorego psychicznie?! Nie jestem wariatem, aby korzystać z "pomocy" psychiatry!

Wyrzuciłem z siebie. Teraz również i Cene płakał. Nie chciałem, żeby płakał. Przecież nie zrobił nic złego. Znowu zjebałem sprawę...

- Przepraszam, Cene. Ja nie chciałem...

- Posłuchaj mnie, Pero. Nie uważam cię za wariata, ani chorego psychicznie. Ja poprostu martwię się, bo twój stan zdrowia się pogarsza, podobnie jak psychika.
Jesteś moim bratem i chcę ci pomóc, bo każdego dnia boli mnie myśl, że niegdyś tak wesoły chłopak stał się kompletnym wrakiem człowieka. Mam wyrzuty sumienia, bo choć nie wiem jak bardzo się staram, nie umiem ci pomóc. Nie umiem przywrócić uśmiechu na twoje usta. Pero, zrozum. Tu chodzi nie tylko o ciebie, bo jakby na to nie patrzeć wszyscy na tym cierpimy i na nas też się to odbija.

Słowa bruneta mocno mnie poruszyły. Nie wiedziałem, że oni to w ten sposób odbierają.

- Ale przecież wy jesteście szczęśliwi i świetnie sobie radzicie beze mnie.
Codziennie widzę wasze uśmiechy, wygłupy i salwy śmiechu. Jestem dla was tylko przeszkodą...

- Pero, to nie prawda. Każdy nasz uśmiech, ruch i śmiech jest z myślą o tobie. To właśnie w ten sposób chcemy przywołać twoje szczęście. Chcemy zarazić cię na nowo optymizmem i wariactwem, jak za starych dobrych czasów. No dobra, nie aż tak starych. Ale rozumiesz o co mi chodzi.
Jeszcze dwa lata temu byłeś latającą bombą szczęścia i radości, a teraz tego nie ma.
Proszę idź do specjalisty. Ja też tam będę razem z tobą.

Przekonał mnie. Komu jak komu, ale jemu nie umiałem odmówić. Ta kochana kulka szczęścia zawsze potrafiła podnieść człowieka.na duchu i służyć pomocą i dobrą radą, czego teraz potrzebowałem najbardziej. Mimo wszystko dalej miałem co do tego wiele obaw i wątpliwości.

- A co pomyślą inni? Co jeśli to wyjdzie na jaw i tematem numer jeden w krajowych prasach będzie "Peter Prevc i jego leczenie psychiatryczne"? Co na to powiedzą fani i reszta kadry? Nie wstydzisz się tego? Nie wstydzisz się mieć TAKIEGO brata?

- Nigdy się ciebie nie wstydziłem i nie będę wstydził. Wręcz przeciwnie. Jestem dumny, że to właśnie ty jesteś moim starszym bratem, z którego czerpię inspirację.
Zawsze cię podziwiałem i chciałem być taki jak ty i to się nigdy nie zmieni. A opinią innych się nie przejmuj, bo to nie jest istotne. Najważniejsze jest to, że jesteśmy drużyną, mamy siebie nawzajem i zawsze możesz liczyć na naszą pomoc, tak jak my możemy liczyć na tę twoją.

Byłem wdzięczny Cene za to, że przy mnie jest i tak bardzo mnie wspiera. Jest cudownym młodszym bratem, z którego jestem cholernie dumny.

- W takim razie, zgadzam się. Zróbmy to razem, bo sam nie dam rady.

Po moim wyznaniu chłopak uśmiechnął się szeroko, przytulił mnie mocno, a następnie pociągnął za rękę pomagając wstać, a następnie wspólnie wyszliśmy z łazienki, gdzie w ciszy i skupieniu czekała na nas reszta kadry łącznie z trenerami.

- I jak?

Zapytał trener.

- Podejmę się leczenia. Dla was jestem w stanie zrobić wszystko. Jesteśmy drużyną i przyjaciółmi, a przyjeciele się wspierają.
Nie zawiodę was.

Powiedziałem, a chłopaki posłali mi ciepłe uśmiechy i mocno mnie przytulili.

- Pamiętaj, że jesteśmy nie tylko przyjaciółmi. Jesteśmy jedną, wielką, skoczną rodziną i zawsze trzymamy się razem - na dobre i złe.

Powiedział Žiga Jelar i poklepał mnie po ramieniu, w celu dodania otuchy.
Odwzajemniłem uśmiech przyjaciół i przebrałem się w swoje ubrania wyjściowe.

- I on gada, że jest gruby. Ciekawe, kurcze pieczone, z której strony...?

Przewróciłem oczami na uwagę brata, ale po minach chłopaków widziałem takie samo zdziwienie, zmartwienie i niepokój.

- Serio, Peter? Nawet nie myśl sobie, że ci odpuścimy ten obiad.

Powiedział Domen, a po chwili opuściliśmy szatnię i wspólnie udaliśmy się do restauracji na obiad. Oczywiście ja otrzymałem tak wielkie porcje jedzenia, że ledwo to wszystko w sobie zmieściłem.
Brzuch mnie potem bolał jak cholera, ale to dopiero był początek, bo tego dnia zmuszony zostałem do zjedzenia prawie wszystkich dań i smakołyków jakie serwowano w Kranju.

********

Tydzień później rozpoczęły się moje sesje u psychiatry. Bałem się jak cholera, obiecałem chłopakom, że dam radę i zrobię to dla nich, a zdania nie zmieniać. Faktycznie mój stan psychiczny i fizyczny był bardzo zły, dlatego też postanowiłem się całkowicie otworzyć przed lekarzem i być z nim stuprocentowo szczery.

Jak się okazało, cierpiałem na anoreksję.
Te wszystkie obrazy, gdy widziałem siebie grubego, nigdy nie miały miejsca w rzeczywistości. W zasadzie jestem o wiele za chudy, co sprawia, że mam problemy ze zdrowiem i to nie tylko psychicznym, ale również i fizycznym. To właśnie anoreksja sprawiła, że mój organizm osłabł, a ja nie miałem siły na nic. Każdy ruch sprawiał mi niewyobrażalny ból, co odbijało się na nieprzychylnych wynikach na zawodach.

Leczenie mojej choroby było długie i ciężkie, jednak z pomocą braci, rodziny, trenerów i przyjaciół udało mi się z tego wyjść i wrócić do poprzedniego stanu, gdzie byłem zdrowy, silny oraz przede wszystkim szczęśliwy, co sprawiło, że na nowo wróciłem do formy sprzed dwóch lat i podbijałem miejsca na podium w każdym konkursie.















Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro