Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

wellingerxstoch

-Markus, nie. Nie idę. Nie zmusisz mnie! - Przytrzymałem drzwi, blokując brunetowi wejście do naszego pokoju co skończyło by się tym, że wytargałby mnie na siłę na zewnątrz. - Zostaje tutaj! Daj że mi spokój! Ja lubię być sam, zwłaszcza gdy moją opcją towarzystwa jesteś Ty.
-Nie ma nawet takiej możliwości. Idziesz tam, i gówno mnie obchodzi twoje zdanie. Ja to robię dla twojego dobra. Na po rzyganie mam już tego twojego źlamdania, jak to go kochasz, jaki to jest piękny i wspaniały. Koniec. Jeśli Ty nie umiesz zachować się jak na mężczyznę przystało, to ja musze interweniować. RICHARD, CHODŹ TU! ŻYRAFA MA ZA DUŻO SIŁY!
-Co ty tak wrzeszczysz, Eise? Jebło cie? Jak nas Stefan usłyszy to zaś dostaniemy ochrzan. A nie wiem jak ty, ale ja nadal czuje zakwasy po ostatnich karnych kółeczkach. Które, nie wypominając dostaliśmy za twoja głupotę. - Usłyszałem zza drzwi głos Freitaga. - Co znowu wymyśliłeś?
-Coś, za co nie będzie karnych kółek. - Powiedział, a sądząc po tonie jego głosu szeroko się uśmiechał.
-Jak na was nakabluję, to będą! - Krzyknąłem, mocniej napierając na drzwi, we dwóch mieli więcej siły.
-To ja powiem, że nie pozwalasz mi wejść do mojego, własnego pokoju! - Odkrzyknął triumfalnie, wiedział że z nim nie wygram. Jęknąłem pod nosem.
-Bo zachowujesz się jak debil. - Szczerze to w tym momencie oboje się tak zachowywaliśmy.
-Ja chce tylko pomóc miłości! Bo Ty ewidentnie nie umiesz! - W niektórych momentach mojego życia, miałem ochotę zamordować Markusa, teraz był jeden z tych momentów.
-Cooooooooo? - Zapiszczał Richard. - Andiś się zakochał? Kim jest szczęśliwy wybranek naszego, małego kadrowego aniołka? Gadaj mi tu w tej chwili!
-K.... - Zaczął Markus, ale w tym samym momencie jak krzyknąłem.
-Stój dziub! - W odpowiedzi tylko się zaśmiał.
-Tak łatwo mnie słonko nie powstrzymasz. - Welli zakochał się w naszym jedynym w swoim rodzaju, Kamilu.
-Nie naszym, niestety bo to Polak jest. - Zaznaczył Richard, ale po chwili zapiszczał podekscytowany. Zdecydowanie za dużo czasu spędzał z siostrą, zachowywał się jak typowa nastolatka. - Ale to ekscytujące. Szczerze myślałem, że wypalisz z jakimś Tandym, albo Polaskiem, on jest akurat słodziaśny. A tu proszę, Welluś woli starszych.
-Nie chcę niszczyć Ci światopoglądu, ale Tande też jest starszy od niego. Ale niech Ci będzie. - Poprawił go Markus. Żyłem z idiotami.
-Heja, chłopaki. Idziecie czy nie? Bo Piotrek wyżłopie całą Cole. - Wydukał łamliwym angielskim, Kuba Wolny. Ktoś, zapewne Richard - 30 letnia nastolatka, zaklaskał w dłonie.
-Już momencik, Wellinger musi sobie przypudrować nosek przed wyjściem. - Wytłumaczył Markus, na co Wolny parsknął śmiechem.
-Skądś to znam, Stoch odkąd się dowiedział, że Andreas przychodzi siedzi w kiblu, układa włosy i przeżywa kryzys egzystencjonalny. - Gwałtownie rozdziabiłem usta. Co? - Co najmniej jakby królowa Anglii miała zawitać. To czekam na was u Andrzeja w pokoju.
-Zaraz będziemy! - Zawołał za nim, Richard. Uchyliłem drzwi i spojrzałem przerażony na przyjaciół. Posłali mi identyczne, chytre usmieszki. - Zakładam, że słyszałeś.
-Idziemy, królowo? - Szturchnąłem go w ramię, ale wyszedłem. Drzwi otworzył nam Andrzej, w piżamie ze Spider-Mana.
-Witam serdecznie, wchodzcie bo ciągnie z korytarza. - weszliśmy do środka, a chłopak zamknął drzwi.
-Mówiłem, żebyś spakował długą piżamę, to teraz będziesz marzł w nocy. - Powiedział do niego Paweł, stojący pod drzwiami łazienki z Kubą. Oboje energicznie uderzali w nie pięściami. Piotrek siedział na jednym z łóżek i tasował karty. Markus usiadł między nim, a Kubackim.
-Nosz do cholery jasnej! Wychodzę! - Zawołał Kamil i otworzył drzwi łazienki. Spojrzał na szeroko uśmiechnięta dwójkę i posłał im mordercze spojrzenie. Wygadał tak samo, jak wkurzony przedszkolak.
-No, piękny jesteś już. A ja od 15 minut muszę siku. - Powiedział Paweł przepychając się do łazienki. Kuba gestem głowy wskazał na mnie. Zirytowanie zniknęło z jego twarzy i pojawił się ten uroczy uśmiech. Sam mimowiolnie się uśmiechnąłem.
-Cześć, Antoś. - Zarumieniłem się, słysząc zdrobnienie, którego tylko on używał. Podszedł bliżej i stając na palcach mocno mnie przytulił. Ogarnął mnie zapach jego perfum, poczułem jego malutką dłoń na włosach. Z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk kliszy. Minimalnie się od siebie odsunęliśmy, nadal jednak w swoich objęciach spojrzeliśmy na stojącego za nami Pawła. W rękach trzymał aparat i szeroko się uśmiechał.
-Nie ma za co, zrobię wam kolaż na ślub. - Wyszczerzył się jeszcze bardziej.
-Ty sikać miałeś iść. - Rzucił do niego Kamil.
-Byłem, ty się o mój pęcherz nie martw. Mam od tego ludzi. - Powiedział Wąsek i pokazał mu język.
-Ludzi? Liczna mnoga? Czy tu bez mojej wiedzy doszło do jakichś zmian matrymonialnych? Dlaczego nie zostałem o tym poinformowany? - Zapytał oburzony Freitaga, siadając Markusowi na kolanach. - Na chwilę człowieka nie ma, a tu takie  jaja się odwalają?
-To ja też nie zostałem poinformowany. - Powiedział Andrzej podnosząc się do pozycji siedzącej na drugim łóżku.
-No, Pawełku. Przyznawaj się, kto jeszcze ogląda Twój pęcherz? - Zaśmiałem się we włosy Kamila, słysząc pytanie Piotrka i widząc zirytowany wyraz twarzy Pawła.
-Ładny jest chociaż? Ma kasę? - Ciągnął temat Andrzej.
-Stać go na zimowe opony do bmw? - Dorzucił Dawid, za co oberwał poduszką w głowę.
-Kuźwa, tak mi się powiedziało. Ludzi brzmi lepiej, co miałem powiedzieć mam od tego ludzia? - Zapytał odpychając dłoń Dawida od twarzy Andrzeja.
-Mogłeś nie mówić nic? - Zaproponował Kuba. Piotrek parsknął śmiechem.
- Albo powiedzieć, że od badania tych rejonów masz już Jędrusia. Nikt by tego nie kwestionował, on to tam będzie fachowo obeznany. O młody, ale masz odbita łapę na twarzy. - Opadł na materac głośno się śmiejąc. Poczułem jak Kamil śmieje się w moją bluzę. Na moment zapomniałem, że stoimy na środku pokoju przytulając się jak gdyby nigdy nic. Zamarłem, ale Kamil albo tego nie poczuł albo udawał, że tak było.
-Siądźcie w końcu, a nie stoicie jak widły w gnoju. - Zawołał na nas Dawid. Paweł opadł na łóżko, lądując bardziej na Andrzeju niż na materacu. Złapał jego twarze dłonie i uważnie ją zbadał, gdy skończył odwrócił się do Dawida.
-Jak będzie miał siniaka, to cie zamorduje. Nie będziesz nawet wiedział kiedy. - Dawid parsknął śmiechem i upił łyk Coli.
- Z twoją gracją wywalisz się z 3 razy zanim doleziesz do mojego pokoju i albo zrezygnujesz albo już nie zdąrzysz nic zrobić. - Odłożył butelkę i zaczął rozdawać karty.
-Czekajcie, ja nie mogę tak siedzieć. On będzie widział moje karty. - Zawołał Richard próbując wyswobodzić się z uścisku Markusa. Kuba usiadł na podłodze, dając im więcej miejsca na materacu. - No, teraz już git.
-Nie ma za co. - Richard posłał mu całusa.
-Ja nie gram. - Rzuciłem, gdy przyszła moja kolej. Dawid bez słowa przytaknął. Ominął także Kamila i Andrzeja. Stękała usiadł za Pawłem obejmując go w pasie i zachczając podbródek na jego kościstym ramieniu. Byli strasznie swobodni. Kamil szturchnął mnie barkiem. - Hm?
-Idziemy obejrzeć jakiś film? - Zapytał, lekko zarumieniony. Przełknąłem ślinę i przytaknąłem. Gdy wstaliśmy, chłopcy posłali nam sugestywne spojrzenia.
-Grzecznie tam. Jutro kwalifikacje. A belka za miękka nie jest. - Rzucił za nami Piotrek.
-Potwierdzam, nie chcecie tego przeżyć, nic miłego. - Przytaknął Andrzej, Paweł spojrzał na niego z niedowierzaniem.
-Dlaczego ja z tobą nadal jestem? - Zapytał zmęczonym tonem. Andrzej cmoknął go w policzek i słodko się uśmiechnął.
-Bo mnie kochasz. - Paweł pokręcił głową i cmoknął go w skroń. Kamil złapał mnie za dłoń i pociągnął do swojego pokoju. Gdy do niego dotarliśmy, opadliśmy na łóżko. Stoch złapał za laptopa i okulary.
-Na co masz ochotę? - Zapytałem, gdy włączył Netflixa.
-Czy będzie nie na miejscu, jeśli powiem, że na ciebie? - Zapytał, a moje płuca odmówiły posłuszeństwa.
-Nie. - Wydukałem na bezdechu. Kamil uśmiechnął się i złączył nasz usta.
-To dobrze.

I jest w końcu nowy rozdział!!!!!!!!
Mam nadzieję, że cieszycie się tak samo jak ja!
Nie mogę się doczekać aż zobaczę wasze reakcje. ❤️
Love ya!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro