Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

forfangxtande

- Mamo! MA-MO! Japier... MAMOOOOO! – Wołałem coraz to głośniej stojąc w korytarzu domu mojej rodzicielki. Jednak, robiłem to na darmo bo nie uzyskałem żadnej odpowiedzi. – Ja tą kobietę kiedyś zamorduje. „ Johann przyjedź, tak dawno cię do domu nie było. A ja wiecznie żyć nie będę! „ Przyjeżdżam a tej kuźwa nie ma. Taka stęskniona.

-Poszła do sklepu po drożdże. – Znajomy głos przerwał mój zirytowany monolog. Gwałtownie podniosłem głowę i spojrzałem w przystojną blondwłosą twarz. Zmarszczyłem brwi, starając sobie przypomnieć skąd znam tego faceta. Po chwili mnie olśniło. Daniel Andre Tande stał w przedpokoju mojej matki z kubkiem w ręce czując się co najmniej swobodnie, a ja nie miałem bladego pojęcia dlaczego.

-Yyy, hej. Co tu robisz? Znaczy, wiem że mieszkasz naprzeciwko ale co robisz w moim domu? To znaczy w domu mojej mamy? – Wydukałem nerwowo rozglądając się po pomieszczeniu.

-Pomagałem jej z pomalowaniem twojego starego pokoju. – Wyjaśnił upijając łyk z kubka z dużym „D" wymalowanym na boku. Skrzywiłem się, on miał tu swój kubek?

-Czekaj, jak to mój pokój? Po co? Co z nim było nie tak? – Zapytałem, gdy dotarły do mnie jego słowa. Coś tu nie grało.

- Twoja mama stwierdziła, że może się przydać a ściany były już brudne. – Wyjaśnił wzruszając ramionami.

-Mówiła za ile będzie? – Zapytałem odkładając torbę na podłogę przy fotelu w salonie, na którym następnie usiadłem.

-Poszła do Bjorna, więc ciężko stwierdzić ile jej zejdzie. – Wzruszył kolejny raz ramionami siadając na kanapie po drugiej stronie pomieszczenia.

-Stary Bjórn zawsze potrafił ją zagadać. – Zaśmiałem się przypominając sobie sprzedawcę z pobliskiego sklepiku.

-Ciebie też zawsze zagadywał. Pamiętam jak kiedyś nasze matki zaczęły nas już szukać bo się ściemniło a nas nadal nie było w domach. – Przypomniał blondyn z delikatnym uśmiechem na ustach. Zdałem sobie sprawę, że był ponury. Zupełnie nie podobny do młodego Daniela jakiego znałem.

- O tak, wpadły tam z mordem w oczach. – Parsknąłem śmiechem podwijając kolana pod siebie. Oparłem podbródek na dłoni i przyjrzałem się chłopakowi. Spoważniał to było widać na pierwszy rzut oka. Ściął przydługie włosy zostawiając tylko lekko opadającą na oko grzywkę, ale tym co rzucało się w oczy niemal automatycznie było to jak zmęczony się wydawał. – Co u ciebie? Nie mieszkałeś czasem w Oslo?

-Życie mnie zmusiło do powrotu. Mniej więcej rok temu wróciłem. – Powiedział beznamiętnie. Usłyszałem trzask drzwi wejściowych a po chwili stukot szybkich kroków.

- Danny, Bjorn mówił, że w tej nowej kawiarni na rogu szukają kogoś na weekendy. To stwierdziłam, że prawie po drodze tam podejdę i zapytam co i jak. Powiedzieli mi, żebyś przyszedł jutro. Taki miły chłopak tam pracuje, powinniście się dogadać. – Moja rodzicielka weszła do salonu obładowana siatami z zakupami. Daniel poderwał się na równe nogi i zabrał je z jej rąk. Nachylił się i lekko ją przytulił.

-Dziękuję, Ann. Jesteś przekochana. – Mama machnęła ręka i pogładziła go po ramieniu. Zmarszczyłem brwi lekko zaniepokojony ich zachowaniem. Podniosłem się z fotela, zwracając tym na siebie uwagę mamy.

-Johann! Kochanie moje! Przyjechałeś do starej matki! – Zawołała przyciągając mnie do mocnego uścisku. – Tak się cieszę!

-Cześć, mamo. – Powiedziałem gdy już mogłem oddychać, nie miażdżony przez jej silne ramiona. Daniel wrócił do salonu i spojrzał na spoczywający na jego nadgarstku zegarek.

-Muszę jechać po Rune. – Moja mama pokiwała głową i lekko się uśmiechnęła. – Ale obiecuję, że jutro na obiad przyjdziemy.

-No ja myślę, upiekłam ulubione ciastka Rune. – Daniel pierwszy raz prawdziwie się uśmiechnął, ale jego oczy nadal pozostały smutne.

- Do zobaczenia, Johann. Miło było cię zobaczyć po tylu latach. – Przytaknąłem, jego też dobrze było zobaczyć.

-Ciebie też, do zobaczenia znowu. – Chłopak machnął ręką i ruszył w stronę wyjścia. Gdy drzwi się za nim zamknęły spojrzałem wyczekująco na matkę. – Czy ja chcę wiedzieć co cię łączy z Tande? W ojca się bawisz, że masz faceta w moim wieku?

- Boże, dziecko. On jest dla mnie jak syn. Tez potrzebuję kogoś do kogo mogłabym gębę otworzyć. Zwłaszcza, że ty wyjechałeś a twój ojciec postanowił zdradzić mnie z tą mała flądrą. Daniel wrócił niedawno, a jeszcze w takich strasznych okolicznościach. – Westchnęła wchodząc do kuchni gdzie zaczęła rozkładać zakupy.

-I nie zamierzasz mi powiedzieć co to były za okoliczności?- Zapytałem, a ona podała mi dwa kartony mleka.

- Schowaj do lodówki. – Spojrzałem na nią wymownie. – Ja ci nic nie powiem, będzie chciał to sam to zrobi. A teraz pomóż starej, niedołężnej matce.

-Nie jesteś stara, ani niedołężna. Ewentualnie trochę nieogarnięta. – Strzeliła mnie w tył głowy. – Ała.

-Na ile zostajesz?- Zapytała, zerkając na mnie nerwowo.

- Na półtora miesiąca. Okazało się, że mam całkiem sporo niewykorzystanych urlopów w pracy. – Na jej ustach pojawił się ogromny uśmiech.

-Jak cudownie! – Zawołała przyciskając dłonie do piersi. – Rozmawiałam z Halvorem, mówił że umówiliście się na jutro. To prawie zaprosiłam go na obiad.

-Okej, kogoś jeszcze zaprosiłaś poza Danielem?- Pokręciła głową i wyjęła mąkę z szafki.

-Dobra, podwijaj rękawy. Robimy ciasto na pizzę. – Jęknąłem zbolały.

Xxx

- Serio zostajesz na dwa miesiące? – Zapytał biegnący obok mnie Halvor. – Ann mówiła, że zostajesz na półtora.

-Bo tak jej powiedziałem, ale jej zachowanie mnie niepokoi. Zaczynam się o nią coraz bardziej martwić. Coś jest nie tak, ale nie chce mi powiedzieć co. A jeszcze ten Tande nie daje mi spokoju!- Powiedziałem wyrzucając ramiona w powietrzę. Minąłem kobietę prowadząca na smyczy psa, niesamowicie podobnego do tego którego mieliśmy z Celina. Odgoniłem tą myśl i spojrzałem na przyjaciela. – Myślisz że mogą mieć romans?

-Kto?- Chłopak spojrzał na mnie jakbym co najmniej wyhodował drugą głowę.

-Matka i Daniel. – Zatrzymał się w pół kroku, zmuszając mnie tym do tego samego po czym wybuchnął niepohamowanym śmiechem.

-Stary, ty tak w tym momencie na poważnie mówisz? Pojebało cię? Ona jest dla niego jak matka, w sumie dla mnie też. Od zawsze tak było. Dzwoni do mnie częściej niż moja własna matka i zaprasza mnie na obiadki, a doskonale wiesz że kocham jej jedzenie. – Wytłumaczył ruszając powolnym truchtem przed siebie. – Plus, D aniel nie ma d tego teraz raczej głowy. Praktycznie non stop pracuje. Twoja mama podobno załatwiła mu pracę na weekend.

-Rozmowę mu załatwiła w jakiejś nowej kawiarni. – Przytaknąłem skręcając w doskonale znaną mi uliczkę prowadzącą do mojego rodzinnego domu.

-To był rano na rozmowie i dostał tą pracę. Ma ten swój urok osobisty. – Powiedział śmiejąc się lekko.

-Ej, mówiłeś, że nie ma głowy do randkowania . To kim jest Rune?- Zapytałem otwierając drzwi frontowe. Moim oczom ukazał się około półtoraroczny chłopczyk w jasno niebieskich ogrodniczkach. Zamarłem w pół kroku, przez co Halvor dobił do mojego ramienia.

-Co...- Zaczął, ale wtedy jego wzrok spoczął na stojącym przed nami chłopcu. Na jego twarzy pojawił się ogromny uśmiech. Uklęknął i wyciągnął przed siebie ręce. Chłopczyk lekko niepewnym krokiem wpadł w jego ramiona. – Cześć, Rune.

-Ujek.- Zawołał obejmując szyję podnoszącego się z ziemi Graneruda. Wpatrywałem się w jasnowłosą głowę chłopca, nie mogąc pojąc co się tutaj działo.

- Rune, a gdzie to uciekłeś? – Do korytarza weszła moja mama z delikatnym uśmiechem skierowanym do małego chłopca. – A kogo to znalazłeś?

-Ujek!- Chłopczyk wskazał na Halvora ochoczo podskakując w jego ramionach.

-Cześć, Halvi. – Moja mama cmoknęła blondyna w policzek i wyciągnęła ramiona do trzymanego przez niego chłopca. – Chodź do baby. Wujek jest spocony. Chłopcy idźcie się umyć. Obiad będzie za 30 minut.

Halvor złapał za mój łokieć i pociągnął mnie w stronę schodów. Bez słowa podążyłem za nim, starając się ogarnąć w głowie co tu się właśnie wydarzyło. 

Drugi rozdział dzisiaj! Jestem sama z siebie dumna hahah

Może będzie z tego jakaś seryjka, nie wiem co wy na to? 

Love, ya! 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro