Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

wąsekxstękała


-Fame MMA? Serio Andrzej? – Zapytałem wchodząc do pokoju, który dzieliłem z owym chłopakiem. Odrzuciłem na bok maskę i czapkę. Andrzej nie podniósł wzroku  z ekranu laptopa. Wywróciłem oczami zdejmując buty i kurtkę. Ułożyłem się obok niego na dużym łóżku. Ułożyłem głową na dłoni patrząc co robi. Zmarszczyłem brwi, czytał jakiś artykuł o tym jak dowiedzieć się komu się podobasz. Posłałem zdziwione spojrzenie. – Co ty kuźwa robisz?

-A co cię to interesuje? – Posłałem mu ponaglające spojrzenie. – No co. Dobra, czytam poradnik o tym jak rozpoznać, że się komuś podobam. Mają tutaj bardzo adekwatne informację, wiesz Pawełku.

-Komu się niby podobasz, matole?- Podniosłem się czując jak robi mi się słabo. Nie chciałem jednak mu tego zdradzić. Andrzej spojrzał na mnie zaciekawiony, mrugając oczami okalanymi tymi pięknymi rzęsami.

-Sam mi powiedz, Paweł. – Odłożył laptopa na bok. Przełknąłem głośno ślinę. Nie miałem szans na ucieczkę. Chłopak ułożył mi dłoń na kolanie. Drugą uniósł lekko mój podbródek.

-Chyba już sam wiesz. – Wyszeptałem patrząc mu w oczy. Posłał mi delikatny uśmiech.

-Chciałbym to usłyszeć z twoich ust. – Przekręcił głowę w bok, czekając na moją odpowiedź. Zagryzłem wargę. Miałem tylko nadzieję, że mnie nie wyśmieje i nie powie, że to był żart.

-Podobasz mi się, od dawna. –Powiedziałem bardzo szybko patrząc na swoje dłonie. Poczułem jak chłopak naparł na mnie ciałem a jego usta dotknęły moich. Najpierw delikatnie, badawczo a potem dużo pewniej. Objąłem ramionami jego szyję, oddając się jego poczynaniom całkowicie. Jego ramiona okalały moją głowę. Wplotłem palce w jego ciemne włosy, na co zamruczał zadowolony w moje usta.

-Też mi się podobasz, głupku. – Objąłem nogami jego biodra i przekręciłem nas tak, że teraz siedziałem na jego brzuchu.

-Przegrałeś. – Andrzej wywrócił oczami.

-Zejdź mi z żołądka, bardzo cię proszę. – Przesunąłem się, zajmując miejsce na jego kościstych biodrach. Patrzyłem skupiony w jego błękitne oczy, a jego dłonie wodziły po moich udach. Do pokoju, bez pukania wpadł Wolny. Zatrzymał się patrząc na nas zdziwiony.

-Co się tu odpierdala? – Andrzej spojrzał na niego do góry nogami.

-Czego dusza pragnie?- Zapytałem nie poruszając się nawet o milimetr.

-Kuba, zobacz że czy cię nie ma na korytarzu. – Rzucił Andrzej unosząc się na łokciach.

-Ale dowcipniś. – Zaśmiał się Kuba.- Błagam, jakby was naszło na jakieś próby powiększania rodziny to bądźcie cicho. Mam pokój obok. Możecie w łazience, bo od tamtej strony Kubacki ma pokój.

-Jak my mamy rodzinę powiększać, debilu. – Zapytałem zirytowany jego głupotą.

-Tak, jak siedzicie teraz ino bez ubrań. – Poruszył sugestywnie brwiami. Andrzej rzucił w niego poduszką. – Andrzej, będziesz na niej spał. Bo ja się na poduszce z podłogi nie położę.

-To będziesz spał na mnie, nie rób problemów tam gdzie ich nie ma. – Wolny podniósł poduszkę z ziemi i zabrał pod pachę.

-Biorę w zastaw, będę uszy zatykał. – Andrzej pokazał mu środkowy palec. Kuba zaśmiał się i wyszedł.

-Idiota!- Zasłoniłem mu usta dłonią, posłał mi zdziwione spojrzenie.

-Cicho, bo się reszta zleci. – Zdjąłem dłoń i pocałowałem jego różowe usta. Chłopak ułożył mi dłonie na pośladkach.

-Tego byśmy nie chcieli. To co, idziemy do tej łazienki? – Zapytał przez śmiech. Pokręciłem głową.

-Zaproś mnie najpierw na randkę, to pomyślimy. – Pstryknąłem go w nos. Cmoknął mnie szybko w usta.

-Dobrze, księżniczko. Wezmę cię na randkę, a potem na kolejną i na jeszcze jedną i tak dalej. – Objąłem go ramionami.

-Brzmi dobrze, to na kiedy mam się przygotować?- Andrzej pogładził mnie po policzku.

-Jutro? Po treningu?- Przytaknąłem z uśmiechem. – To jesteśmy umówieni. Tylko oczekuję czegoś, lepszego niż kadrowe dresy.

-Mogę w takim razie iść w piżamie?- Zaśmiałem się, na co pokręcił głową.

-W piżamę to się teraz przebieraj. Obejrzymy coś. – Cmoknął mnie i zrzucił ze swoich kolan. Sturlałem się na podłogę lądując obok walizki. Wyjąłem z niej piżamę i ruszyłem do łazienki. – Umyć ci plecki?

-Chciałbyś. – Zaśmiałem się. Zamknąłem drzwi i oparłem się o nie plecami. Na moje usta wpełznął ogromny uśmiech. – O matko. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro