Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

wellingerxforfang


-Przestań się tak gapić. – Upomniał mnie chłopak prostując się na macie. Odwrócił się do mnie z rękami spoczywającymi na wąskich biodrach.

-Nie wiem o co ci chodzi. – Odwróciłem wzrok skupiając go na ekranie telewizora. Johann prychnął.

-Jesteś okropnym kłamcą, Andy. – Pokręcił głową, ale kątem oka zauważyłem, że zaczyna znów ćwiczyć yogę. Mój wzrok automatycznie powędrował na jego pośladki i szczupłe nogi w czarnych legginsach. Jego koszulka była równie przylegająca do jego drobnego ciała. Zagryzłem wargę, co jak zwykle nie uszło jego uwadze. Ale co ja mogłem, nie umiałem na niego nie patrzeć, a już zwłaszcza w takich okolicznościach. Od razu miałem ochotę wykorzystać jego zdolności w inny sposób.

-Zero prywatności we własnym domu, niech już te siłownie otwierając bo z tobą zwariuję. – Johann podszedł do mnie siadając na kanapie.

-I co, będziesz tak się wypinał przy obcych a ja Ci przeszkadzam?- Zapytałem nie kryjąc irytacji, wiedziałem, że chłopak tego nie lubił ale nie mogłem nic poradzić na fakt, że byłem o niego zazdrosny. To nie tak, że bałem się, że mnie zdradzi. Po prostu nie lubiłem faktu, że ktoś patrzy na niego w ten sam sposób co ja, Johann jednak uważał to za brak zaufania. Posłał mi mordercze spojrzenie. Przejechałem dłonią po jego udzie.- Nie gniewaj się, po prostu mnie trafia jak o tym pomyślę.

-Nie zmienia to faktu, że jestem z tobą a nie z nikim innym. – Szturchnął mnie w ramię.

-Wiem, nie ćwiczysz już?- Forfang roześmiał się wesoło.

-Nie, nie mogę się w spokoju rozluźnić jak gwałcisz mnie wzrokiem. – Przerzucił nogi przez moje kolana i ułożył plecy na kanapie. Położyłem dłonie na jego bosych stopach.

-To nie gwałt, kiedy obie strony tego chcą. A ty zawsze chcesz. – Wzruszyłem ramionami czekając na jego reakcje. Nie musiałem długo czekać bo poczułem jego stopę na kroczu. Jęknąłem. – Nie tylko mi teraz robisz krzywdę, kochanie.

-To było lekko. Nie zrobiłbym sobie tego. A tak w ogóle, jakby cię zabolało, to byś tak swobodnie nie siedział. – Dźgnął mnie stopą w bok. Zaśmiałem się przytrzymując ją . Zacisnąłem palce na jego kostkach i przyciągnąłem na swoje kolana. Jego głowa nadal spoczywała na kanapie. -Matołku, co byś chciał?

-Nic, dobrze mi jak jest. – Uśmiechnąłem się odsłaniając jego brzuch, pogładziłem go po nim wodząc po mocno zarysowanych mięśniach. Na jego lewym biodrze nadal spoczywał duży siniak. Przejechałem po nim kciukiem.

–Nadal nie zszedł?- Pokręciłem głową, podniósł się na łokciach patrząc na biodro. – Ale chociaż już nie boli.

-Dobrze, że komoda się nie wywróciła bo na siniaku by się nie skończyło. – Zaśmiał się pod nosem.

-Całe szczęście. Byłby cyrk w szpitalu. Proszę powiedzieć, jak doszło do wypadku. Wie Pani, mój chłopak chciał być trochę bardziej pomysłowy w łóżku i chciał mnie posadzić na komodzie w wiadomych celach, ale nie trafił i uderzyłem w jedną z szuflad. Ja nadal nie wiem jak do tego doszło. – Parsknął, przekręcił się i ułożył głowę na moich kolanach. Zaczesałem jego ciemne włosy z dala od oczu.

-Bo tam jest krzywo. Trzeba ją przestawić, bo kiedyś do jakiejś tragedii dojdzie. – Johann zamruczał przytakująco. Nachyliłem się i pocałowałem go w czoło.

-A co ja mam pięć lat, żebyś mnie w czoło całował?- Uniósł brew. Zaśmiałem się i pocałowałem go w usta. Johann podniósł się a jego biodro głośno strzeliło. Zaśmiałem się w jego usta.

-Sypiesz się, stary. Coś ta yoga marnie Ci pomaga. Dobrze, że nie musisz się martwić porodem, bo mógłby być problem. – Johann uderzył mnie w udo.

-Dałbym sobie radę, nawet bym gromadkę mógł urodzić i nadal bym miał funkcjonalne biodra. – Pokazał mi język.

-Może byś troszkę przytył. Jesteś pewien, że w żaden sposób nie możesz zajść w ciążę? – Zachichotał na moje słowa.

-Znasz moją fizjologię lepiej niż ja. Chyba macicy nigdzie nie mam. Plus, co ci w mojej wadze nie odpowiada? – Uniósł głowę ze zmarszczonymi brwiami.

-Nie, ale jesteś bardzo drobny. – Wywrócił oczami. – Nie wywracaj oczami, taka prawda. Jesteś jak piórko.

-Też jesteś chudy. – Odparował. – A ja ci tego nie wypominam.

-Ja tobie też, po prostu mówię, że nie byłbyś już taki drobny. – Zmarszczył brwi intensywnie myśląc.

-Tobie o mój tyłek chodzi? Andreas, serio?- Zaśmiałem się na jego oburzenie. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro