Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

wellingerx leyhe

-Steph, zjedz coś. - Posłałem uśmiech siedzącej obok mnie starszej kobiecie. Podała mi półmisek z sporym kawałkiem ciasta. - Zjedz, strasznie marnie wyglądasz.

-Dziękuję Pani.- Wziąłem go do ręki wraz z widelczykiem.

-Mówiłam Ci słońce, babcia a nie żadna pani. - Upomniała mnie z szerokim uśmiechem bardzo podobnym do tego, który prawie zawsze gościł na twarzy Andreasa.

-Dobrze, babciu. - Odpowiedziałem z uśmiechem.

-Szwagier, pijesz czy prowadzisz? - Zapytał Daniel z butelka wódki w ręce.

-Prowadzę, ale Andy pewnie będzie pił wino z mamą. - Jęknął załamany.

-Mi nalej - Dziadek podstawił mu swoją szklankę.

-Mi też. Ale nie mam szklanki. - Julia opadła na miejsce tuż obok mnie. Rozejrzała się po pokoju. - Gdzie dziecko?

-Masz na myśli Andreasa, Adele czy Matilde? - Zaśmiałem się upijając łyk soku pomarańczowego.

-Andiego. - Odpowiedziała bawiąc się łyżeczka do herbaty.

-Z dziewczynkami. - Parsknęła śmiechem odrzucając głowę do tyłu.

-No tak, ciągnie swój do swego. Dan, ty mi zrobisz dzisiaj tego drinka? Muszę być chwycona zanim stary przyjedzie i zabije atmosferę i przy okazji dobre samopoczucie Stephana. - Posłałem jej przerażone spojrzenie. Nie miałem zbyt wielu okazji do spotkań z ojcem Andreasa, ale wszystkie na których byłem zazwyczaj kończyły się awanturą.- Nie martw się, obronie cię szwagier. Bo z twojego chłopa to zbyt dużego pożytku by nie było. Jak on się dostał do policji, to ja nadal nie wiem.

-Dzięki, chyba. - Puściła mi oczko wyciągając dłoń w kierunku Daniela. 

- Gdzie ty po tą szklankę byłeś, w chinach?

-Wujku! - Adele podbiegła do nas i dobiła z impetem do moich nóg, jednak wcale się tym nie przejęła.

-Co chcesz potworze? - Odezwała się Julka.

-Coś mi się wydaje, że wspaniała matka będziesz, Jules. - Parsknąłem śmiechem na samą myśl.

-Nie grozi, ja będę tylko rozpieszczać wasze dzieci z którymi wy będziecie mieć problemy. Mnie do tego nie mieszajcie. - Upiła duży łyk alkoholu. Spojrzałem na dziewczynkę.

-Wujek Andy cię woła. - Podniosłem się z dziewczynka na rękach.

-Gdzie jest? - Przecisnąłem się obok Julii i wyszedłem na korytarz.

-W moim pokoju. - Przedreptałem kilka kroków dzielących mnie od pokoju dziewczynki i zobaczyłem leżącego na podłoże Wellingera. W łóżeczku obok niego leżała śpiąca Matilda. Klęknąłem obok odstawiając Adele na podłogę. Dziewczynka odbiegła i schowała się w stojącym w rogu wigwamie.

-Hej, kocie. Co chciałeś? - Usiadłem obok niego gładząc go po odsłoniętym kawałku skóry, nad linią bokserek.

-Mama mówiła, że ojciec za chwilę będzie. Nie chciałem żebyś tam siedział sam. - Wytłumaczył podnosząc się do pozycji siedzącej. Przez co moja dłoń wylądowała na jego rozporku.

-Julia już mi obiecała ze mnie obrobi. - Zachichotałem przesuwając dłoń na guzik jego białej koszuli.

-Andy, chcesz wino czy drinka? - Daniel zapytał zatrzymując się w progu.

-Wino - Odpowiedział automatycznie blondyn.

-Boże, nie ma się jawnie z kim napić. - Jęknął odchodząc.

Poczułem palce na podbródku, a potem gorące usta na swoich. Wplotłem palce w jego włosy na karku całkowicie oddając się chwili.

-Słodziaki, bo aż mnie mdli. - oderwałem się od Andreasa słysząc głos Julii. Oparł usta o moją skroń. - A aż tyle nie wypiłam. Steph, mama zrobiła twoja ulubiona sałatkę i kazała cię zawołać.

-Czemu wasza rodzina ubrała sobie za cel dokarmianie mnie? - Andy parsknął w moje włosy.

-Bo jesteś chudy. - odpowiedziała Julia upijając drinka. Spojrzałem na nią spode łba. - Chodźcie do salonu, bo mam już dość słuchania o dzierganiu i golfie.

-Chodź, mama ci już pewnie nastroiła sałateczki. - Pociągnął mnie do salonu, westchnąłem ale bez słowa za nim podążyłem. Gdy tylko weszliśmy do środka Claudia posłała nam szeroki uśmiech.

-Stephan, słońce. Zrobiłam twoja ulubiona sałatkę. - Andy usiadł na jedynym wolnym miejscu, ciągnąć mnie na kolana. Opadłem na nie, opierając plecy o jego tors.

-Za chwilkę zjem, mamo. - Blondyn objął mnie w pasie jednym ramieniem, palce drugiej splot z moimi.

-Dobrze, babcia mówi że placka też nie zjadłeś. - Podała Andreasowi talerz.

-I co teraz, będziesz mnie karmił? - Zaśmiałem się przekręcając się bokiem.

-A mamy inna możliwość? Nie chcesz jeść a ja nie mogę pozwolić żeby mój narzeczony chodził głodny. - Wywróciłem oczami. - Mama i babcia by mi tego nie wybaczyły, jesteś ich ulubieńcem.

-Moim też - Zawołała Julia, wywołując tym nasz śmiech.

-Ej ej, bo coś do mnie teraz dotarło. - Tanja podniosła się opierając łokcie o kolana. - Ty na niego powiedziałeś narzeczony.

-Zaręczyliście się!? - Wrzasnęła mama, tak głośno, że Daniel aż się skrzywił.

-Tak. - Odpowiedział Andy z uśmieszkiem na ustach.

-Opowiadaj, a nie! - Ponaglił go dziadek, rzucając w niego serwetka.

-Oświadczyłem się Stephanowi w weekend. I się zgodził, na szczęście. - Przytulił mnie mocniej cmokając mój policzek.

-Wstawać, muszę was wyściskać. – Podnieśliśmy się, pozwalając wyściskać się wszystkim po kolei.

Kochałem ich, byli moja rodzina której nigdy tak naprawdę nie miałem. Wymarzoną rodzina.

-Co tu takie zamieszanie? - Poza tym jedynym wyjątkiem, pomyślałem gdy do salonu wszedł ojciec mojego przyszłego męża.



Naszła mnie dzisiaj jakaś taka ochota na Lellingera to aż go napisałam. 

Pozdrowionka miśki <3 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro