Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

wellingerx...

Siedziałem patrząc tępo na ścianę. Miałem tego wszystkiego dość. Nic mi nie szło. Moja kariera była skończona. 28 na kontynentalnym. Jak ja miałem o tym nie myśleć i skupić się na poprawie. Tu nie było co poprawiać. Siedząc na parapecie miałem ochotę skoczyć z tego przeklętego hotelowego okna. Z dala od tych pełnych pogardy spojrzeń. Mistrz olimpijski od siedmiu boleści. Miałem już dość ciągłego krzyku trenera. Jego zawiedzionego spojrzenia. Zszedłem z parapetu z powrotem wskakując do pokoju. Zatrzymałem się po środku małego pokoiku. Przetarłem łzy, których dotychczas nie zauważyłem. Wziąłem głęboki wdech i wyjąłem z kieszeni dresów telefon. 22.57. Schowałem go z powrotem.

-Trener mnie zabije. – Mruknąłem pod nosem sięgając po walizkę i wrzucając do niej po kolei wszystkie swoje rzeczy. Pośpiesznie założyłem buty i kurtkę po czym wystukałem w komórce numer taksówki. Zbiegając po schodach starałem się robić jak najmniej hałasu. Nie zatrzymałem się ani na sekundę, o mało nie wbiegając w jakiegoś faceta wychodzącego z bufetu. Wziąłem głęboki wdech i wyszedłem na zimne górskie powietrze. Taksówka czekała już przed wejściem. Wrzuciłem walizkę do bagażnika po czym wskoczyłem na tylnie siedzenie. – Na lotnisko proszę.

Xxx

-No idę przecież!- Zawołałem przecierając zaspane oczy w kierunku kogokolwiek, kogo niosło do mnie o 3.28. Nie przejmowałem się wcale stanem mojego wyglądu. Spałem, dobra. Bez namysłu otworzyłem drzwi wejściowe. Przedpokój zalało zimno, a moje ciało przeszedł dreszcz. Wtedy zorientowałem się, że jestem w samych bokserkach. A przede mną stoi niemieckie bożyszcze nastolatek. – Co ty tutaj robisz o tej godzinie? Właź bo jest zimno jak diabli. Czy ty czasem nie byłeś na zawodach dzisiaj?

-Byłem, ale nie mam już na nie siły. Przepraszam, że cię nachodzę. Naprawdę. Ale myślałem, że ty mnie zrozumiesz. Przechodziłeś przez coś podobnego. Naprawdę, przepraszam. To ja może nie będę ci przeszkadzał i pójdę. – Wellinger zaczął plątać się w słowach, gadając przy tym jak katarynka. Spojrzałem na niego wyczekująco.

-Uspokój się, nie wyganiam cię. Zostań, ale wydaje mi się, że najlepszym możliwym rozwiązaniem w tym momencie jest sen, bo wyglądasz jakbyś miał zemdleć z wycieńczenia. – Podszedłem do niego i zdjąłem mu z głowy czarną czapkę. – Chodź, wyśpisz się i rano wszystko mi powiesz.

-Ale.. – Uniosłem brew, po czym ruszyłem na górę licząc, że chłopak podąży za mną. Wiedziałem, że dobrze myślałem słysząc za sobą jego niepewne kroki. Bez słowa wszedłem do swojego pokoju i położyłem się na łóżku. Spojrzałem wyczekująco na Niemca. Jego twarz zalazł szkarłat.

-Andreas, błagam. Dzisiaj. – Chłopak kiwnął jakby do siebie i zaczął zdejmować kurtkę. Odłożył ją starannie na fotel, a po niej resztę garderoby. Zostając jedynie w podkoszulce i getrach termicznych. Wpełznąłem pod kołdrę i odwróciłem się plecami do niego. – Rozbierz się, i tak widziałem cię nago. A tak ci będzie niewygodnie.

-Ale to było dawno i w zupełnie innych okolicznościach. – Wyszeptał, ale słyszałem że nadal się rozbiera. Uniosłem się na łokciu patrząc na jego wątłe ciało. Dużo drobniejsze niż pamiętałem.

-Tak, wtedy żaden z nas nie miał depresji i problemów z zakwalifikowaniem się do konkursu. Czasy się zmieniają Wellinger. Nie mam zamiaru się z tobą pieprzyć i wiem, że ty ze mną też. Więc połóż się spać, bo z jakiegoś powodu uznałeś, że przyjazd tu, to coś czego potrzebujesz. Dam ci to, pozwolę ci tu zostać, wysłucham cię. Ale nie wiem czy coś ci to da. Jeśli tak, super. Jeśli nie to musisz szukać gdzie indziej. – Powiedziałem beznamiętnym tonem patrząc w twarz, którą kiedyś kochałem nad życie. Chłopak sztywno przytaknął wchodząc pod kołdrę w samych bokserkach. Chwilę zajęło mu wygodne ułożenie się. Kiedy znalazł odpowiadającą mu pozycję, sam odwróciłem się i zamknąłem oczy. W myślach zbeształem się za to, że wpuściłem go do domu. Mógł tam marznąć i moknąć. Ale ja nie byłem takim bezwzględnym dupkiem, jakim był Niemiec. Mi zranienie go nie przychodziło tak łatwo. Zwinąłem się w kulkę i z trudem powstrzymałem cisnący się na usta szloch. Sam się w to bagno wpakowałeś Gregor, teraz sobie radź. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro