Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

tandexprevc


-Kochanie, kochanie. Domiś, słonko. – Mówiłem starając się obudzić leżącego na mnie chłopaka. Jednak moje starania szły na marne, chłopak nadal twardo spał oplatając mnie przy tym jak bluszcz. A ja, naprawdę musiałem iść siku. Bardzo, bardzo. Usłyszałem śmiech Halvora.

-Przerzuć go na plecy. – Uniosłem brwi. To nie było takie proste jak mu się wydawało.

-Po pierwsze, on jak śpi to waży tonę. Zwłoki są ciężkie. Po drugie, myślisz że nie próbowałem? Jakby mi się to udało, to i tak mnie nie puści i to ja będę na nim leżał w dużo bardziej niezręcznej pozycji niż on teraz. Po trzecie, nie będę używał siły, żeby go obudzić więc nawet nie proponuj mi swoich wspaniałych pomysłów. – Halvor wzruszył ramionami i niespodziewanie strzelił Słoweńca z liścia w policzek. Instynktownie mocniej objąłem ciało Domena i posłałem przyjacielowi mordercze spojrzenie. Chłopak zmarszczył brwi i schował twarz w materiale mojej koszulki.

-Ała. – Wyburczał, co było słabo słyszalne przez to, że mówił bardziej do mojego brzucha. Uniósł się delikatnie i posłał mi zbolałe spojrzenie. W jego ciemnych oczach zabłyszczały łzy. Rozdziabiłem usta i znowu spojrzałem na Halvora.

-Czemu go tak mocno uderzyłeś! Debilu!- Zawołałem obejmując dłońmi twarz Domena. Na jego prawym policzku pojawił się czerwony odcisk dłoni Halvora. Wyglądało bardzo boleśnie. Pogładziłem go po nosie. – Kochanie, bardzo cię boli? Halvor, zabiję cię idioto.

-No co, ty mu krzywdy nie zrobiłeś. – Powiedział od niechcenia.

-Ale ty też nie miałeś tego robić!- Krzyknąłem wściekły w jego kierunku. Domen z powrotem ułożył się na moim torsie. Zareagowałem, zanim z powrotem zasnął. Delikatnie go przekręciłem, tak że wylądował na poduszce. Posłał mi zdziwione spojrzenie. Cmoknąłem go w wykrzywione przez grymas usta. – Musze do łazienki, zaraz wracam.

Szybko pobiegłem załatwić swoją potrzebę. Kiedy wróciłem, Domen leżał na boku walcząc ze snem. Uśmiechnąłem się widząc jak uroczy był. Ułożyłem się obok niego, a Słoweniec rozłożył ramiona przywołując mnie tym do przytulenia go. Wziąłem go w ramiona i pozwoliłem mu ułożyć się na mojej piersi. Wtedy zauważyłem brak mojego przyjaciela.

-Gdzie jest Granerud?

-Poszedł spać do Roberta. – Przytaknąłem patrząc na jego policzek. – Mogłeś mnie pocałować.

-Co?- Zapytałem, nie bardzo wiedząc o co mu chodzi.

-Żeby mnie obudzić. Zawsze się budzę jak mnie całujesz, kiedy wstajesz. – Powiedział sennie. Nie miałem o tym pojęcia.

-Szkoda, że nie wiedziałem o tym zanim Halvor zdzielił cię w twarz. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro