Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

tandexgranerud cz.III

-Hej, słodziaku.- Halvor odwrócił się gwałtownie słysząc mój głos, posłał mi zdziwione spojrzenie i zatrzymał się wpół kroku. – Udało mi się przeszmuglować informację, że w piątki kończysz o 14.

-Mam w pracy szpiega?- Stanął na palcach i delikatnie mnie przytulił.

-Mhm, ale nie zdradź jego tożsamości. Masz jakieś plany, czy dasz się wyrwać na spacer?- Wyjąłem zza pleców słonecznik i wręczyłem mu. – Obiecuję, że wrócisz w jednym kawałku.

-Dziękuję. – Powiedział patrząc jak zaczarowany w kwiatka. – Zależy gdzie.

-Nad rzekę? Jest ładna pogoda, aż żal nie skorzystać. Podoba Ci się, skojarzył mi się z tobą.- Wskazałem na kwiatek w jego drobnej dłoni. – Ciągnie mnie do ciebie, prawię tak jak je do słońca.

-Oślepiam cię?- Zapytał marszcząc brwi, zaśmiałem się i złapałem go za dłoń, ciągnąc w stronę celu naszego spaceru.

-Lubię słońce, a teraz powiedz mi, słoneczko. – Spojrzał na mnie krzywo, ale nie odezwał się. – Nie lubisz nosić spodni?

-Mam na sobie spodnie, o zobacz.- Uniósł koszulę do góry, tym razem pod nią także znajdowały się te malutkie getry.

-O nie, mój drogi. To nie są spodnie, to.- Wskazałem na swoje czarne rurki.- Są spodnie. Ty masz na sobie przedłużane bokserki.

- Przeszkadza Ci to?- Zapytał niepewnym głosem. Zatrzymałem się, ciągnąc go bliżej siebie.

-Wręcz przeciwnie, uważam, że masz zabójcze nogi. – Zasłonił twarz dłońmi, ewidentnie speszony moimi słowami. Mimowolnie uśmiechnąłem się na jego cudowną reakcję.

-Daniel. – Wydukał moje imię, pierwszy raz powiedział do mnie pełnym imieniem. Wolałem, gdy je zdrabniał.

-No co, mówię samą prawdę. Jestem pewien, że wiele osób tak sądzi. Od razu rzuciły mi się w oczy. Nie ma się czego wstydzić. – Złapałem go za dłonie, chcąc odsłonić mu twarz.- Oczywiście zaraz po twoich ślicznych oczkach, pozwolisz mi je zobaczyć?

-Jestem czerwony. – Uparcie nie pozwalał mi odsłonić mu buzi. Zniżyłem się do jego wzrostu i objąłem go w pasie. – Wyglądam okropnie.

-Wątpię, ty chyba nie jesteś w stanie tak wyglądać. Może pozwolisz mi zadecydować?- Opuścił dłonie, ukazując mi niesamowicie zaróżowione policzki i nos. Pogładziłem go po nich. – Miałem rację, wyglądasz ślicznie. Rumieńce dodają Ci uroku.

-Danny. – Powiedział cicho, patrząc na mnie spod swoich długich rzęs. Splotłem nasze palce i pociągnąłem go w stronę rzeczki.

-Ile masz wzrostu?- Zmieniłem temat, machając lekko naszymi splecionymi dłońmi.

-170 cm. – Przytaknąłem, tak myślałem. Był sporo niższy.

Zatrzymałem się pod jednym z drzew i usiadłem opierając plecy o jego konar. Halvor kucnął przede mną, myśląc nad czymś. – Rozłóż nogi.

-Słucham?- Wykrztusiłem zdziwiony, chłopak jednak był nie świadomyswoich słów. On był taki niewinny. Zrobiłem o co mnie prosił a on usadowił się między moimi nogami, opierając plecy o mój tors. Ułożyłem dłonie na jego brzuchu, bawiąc się guziczkami jego obszernej koszuli.

-Nie rozbieraj mnie, jesteśmy w miejscu publicznym. Jeszcze ktoś zobaczy. – Oparł głowę o moje ramię.

-Nic takiego nie robię, dbam o twoją reputację. – Zsunąłem dłoń na jego zgięte kolano wodząc opuszkami po gładkiej skórze. – Golisz nogi?

-Tylko łydki, nie ma włosów od kolan w górę. – Zamknąłem oczy, głośno przełykając. Czy on naprawdę nie wiedział, że to co mówi jest ... dwuznaczne? Czy robił to specjalnie?

-Masz jeszcze jakiś tatuaż?- Zmieniłem temat, nie chcąc się skupiać nad częściami jego ciała powyżej kolan.

-Dwa, podobają Ci się tatuaże?- Przekręcił się, zagryzłem wargę hamując się przed westchnięciem. Jeśli będzie się tak po mnie tarzał, to zaraz będziemy mieć problem. Wyczuwalny problem.

- Mhm, a na tobie pewnie spodobaj mi się jeszcze bardziej. Pokażesz mi kiedyś?- Przerzucił nogi przez moje udo, układając się na moim obojczyku.

-Może, ale musiałbym się rozebrać do naga. – Wzruszył ramionami, a ja zamrugałem nie mogąc uwierzyć.

-Nie przestajesz mnie zaskakiwać. – Posłał mi uroczy uśmiech, a ja nie mogłem się już oprzeć i pocałowałem te usta o których nie mogłem przestać myśleć. Ten pocałunek był inny niż poprzedni, pewniejszy. Halvor był troszkę nieporadny, ale to jeszcze bardziej dodawało tego czegoś zwykłemu pocałunkowi.

-Danny..- Wyszeptał w moje wargi. – Chyba zaczyna padać.

-Chodź, mieszkam zaraz obok. – Złapałem go i ruszyłem biegiem w stronę bloku. Deszcz lunął w momencie przemaczając nas do suchej nitki. Gdy wpadliśmy do mieszkania, ociekaliśmy wodą. Pociągnąłem chłopaka do łazienki, gdzie wręczyłem mu ręcznik, a sam szybko pozbyłem się mokrych ubrań. Wrzuciłem je do pralki, a gdy się wyprostowałem zauważyłem, że Halvor wpatruje się w mój nagi tors. Podszedłem bliżej i nałożyłem mu na głowę ręcznik.

-Ej.- Oburzył się, wywołując tym mój śmiech. Odrzucił go na bok i spojrzał na mnie ze zmarszczonymi brwiami.

-Musisz się rozebrać, nie wpuszczę cię do sypialni całego ociekającego wodą. – Nie przerywając kontaktu wzrokowego zacząłem rozpinać guziki jego kraciastej koszuli. – Mam wyjść?

-Nie musisz. – Przytaknąłem, kontynuując rozpinanie guziczków. Zsunąłem materiał z jego ramion i wrzuciłem ją wraz z moimi ubraniami do pralki. Wyciągnąłem w jego stronę dłoń, w której umieścił spodenki, nie chciałem przytłoczyć go swoim spojrzeniem. Bez patrzenia okryłem go dużym ręcznikiem. – Dziękuję.

-Nie ma za co, słonko. – Nie byłem do końca pewien, czy dziękuje mi za ręcznik czy za to, że uszanowałem jego prywatność. No, przynajmniej do pewnego stopnia. – Chodź, dam ci coś ciepłego do ubrania.

Za ręce przeszliśmy do sypialni gdzie wyjąłem z szafy dużą białą bluzę, która jak się okazało była na niego o wiele za duża- sięgała mu do połowy ud. Ale wyglądał w niej tak cholernie uroczo.

-Zostajesz w samej sukience, wyglądasz słodko. Chyba, że ci zimno?- Pokręcił głową, naciągając na głowę kaptur. –Wskakuj pod kołdrę, zrobić coś ciepłego do picia?

-Nie, możemy się poprzytulać?- Zapytał układając się pod kołdrą. Przytaknąłem, jak niby miałem mu odmówić.

-Pewnie. – Usiadłem opierając się o wezgłowie, a on przylgnął do mojego boku. Poprawiłem na nim kołdrę i przyjrzałem się jego wesołej twarzy. – Wiesz, może to dziwne ale czuję się jakbym cię znał od zawsze.

-Ja też, normalnie nie leżałbym w łóżku z chłopakiem którego znam dwa tygodnie. – Zaśmiałem się, a chłopak ułożył podbródek na moich obojczyku.

-Czuję się w takim razie zaszczycony, chcemy coś zjeść?- Podniósł podbródek.

-Możemy zamówić pizzę?- Przytaknąłem, a on obdarował mnie swoim słodkim uśmiechem.

-Dobrze, jak sobie życzysz. Tylko musisz mnie na moment wypuścić, bo zostawiłem telefon w łazience. – Przeturlał się na bok, zawijając się przy okazji w kołdrę. Pokręciłem głową i podniosłem się z łóżka.

Szybko zamówiłem pizze, a gdy wróciłem blondyn nucił sobie coś pod nosem machając wesoło stopami. Zrzucił z siebie kołdrę, przez co byłem w stanie zobaczyć go w prawie całej okazałości. Położyłem się obok niego, spierając się na łokciu.

-Nie wiedziałem jaką lubisz, to zamówiłem pepperoni, może być? – Przytaknął.

-Lubię taką. – Przejechałem dłonią po widocznej części jego tatuażu. Wił się w górę i znikał pod materiałem bokserek.

-Całe biodro? – Pokiwał głową i uniósł krawędź bluzy, gdzie nad gumką bokserek kończył się tatuaż. Przesunąłem wzrok na jego płaski brzuch, był bardzo szczupły ale nie w niezdrowy sposób. Był po prostu drobnej postury. – Robisz coś w przyszły weekend?

-Chyba nie, a co?- Przekręcił się na bok, tuląc do siebie moją poduszkę.

-Kenneth ma kawalerski w domku w górach, może pojechałbyś ze mną? – Zaproponowałem. – Możesz powiedzieć nie, zrozumiem i nie mam zamiaru cię do niczego namawiać.

-O, nie będę przeszkadzał?- Zapytał cichym głosem.

-Nie, skąd ten pomysł. – Zapewniłem go, pogładziłem go po plecach.

-Okej, to mogę jechać. – Uśmiechnąłem się pod nosem, zapowiadał się bardziej udany wyjazd niż sądziłem. 


Jakoś się do tej dwójki przywiązałam haha

Chyba powstanie jakaś mini seria z nimi... zobaczymy

<3 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro