tande cz. I
-Ty zasrany chuju!- Słysząc te słowa zerwałem się na równe nogi i pobiegłem w kierunku z którego dochodziły. Wybiegając na korytarz, zatrzymałem się w pół kroku. Pod jedną ze ścian stał Johann trzymając za szyję Halvora i okładając go pięścią po twarzy. Podbiegłem do nich i mocno odepchnąłem Forfanga, kiedy chciał z powrotem zaatakować Graneruda chwyciłem go w pasie przyciągając go do swojej klatki piersiowej. Chłopak zaczął się szarpać. Zwiększając ucisk na Forfangu pierwszy raz spojrzałem na Graneruda. Na pewno miał złamany nos o czym świadczyła spływająca po jego twarzy krew, lewe oko zaczynało sinieć a na jego szyi widniały czerwone ślady po palcach Johanna. Przełknąłem ślinę, oj niedobrze. Johann zaczął jeszcze bardziej się wyrywać.- Puść mnie, zabiję skurwysyna! Kenneth, puść!
-Właśnie dlatego cię nie puszczę. Co ty odpieprzasz Forfang?- Odepchnąłem go, stając pomiędzy nimi, odcinając mu dostęp do Graneruda. Nasze krzyki zwróciły uwagę bo usłyszałem za sobą zaniepokojony głos Roberta.
-Co jest grane? Czemu wy tak wrzeszczycie? – Obok niego zatrzymał się Lindvik i z jakiegoś powodu najmniejszy Prevc. Wzruszyłem ramionami, kiwając głową w stronę wkurzonego Forfanga. – Jo, co jest?
-Może ten pierdoleniec się wypowie?- Znowu wystartował w kierunku Graneruda, który przylgnął do ściany i zjechał po niej na podłogę. Wymieniłem zaniepokojone spojrzenie z Robertem. – No co, odebrało Ci mowę? Nie powiesz nam tego co powiedziałeś Danielowi?
-Johann, co ty kuźwa za dramę robisz?- Zapytał Domen mierząc chłopaka wzrokiem.
-Nie robię żadnej dramy. Ale jeśli on nie chce wam powiedzieć , to ja to zrobię! Ten jebany chuj naćpał Daniela, zgwałcił go i potem go szantażował że jeżeli nie zostanie jego kurwą to wszyscy dowiedzą się, że jest gejem.- Zamarłem słysząc jego słowa. Johann nigdy nie kłamał, a już na pewno nie robiłby tego w takiej sytuacji. Z transu wyrwał mnie krzyk Mariusa.
-Ty pierdolony skurwysynie! – Robert złapał go w pasie, nie pozwalając mu uderzyć blondyna. Halvor nie próbował się kłócić, zaprzeczać ani nawet się tłumaczyć. Wyjąłem z kieszeni telefon i wybrałem numer trenera.
-Alex, chodź pod mój pokój, w tym momencie. Najlepiej ogarnij kogoś z ochrony.- Zanim zdążył odpowiedzieć, rozłączyłem się. W ten sposób szybciej tutaj dotrze. Podszedłem do siedzącego na podłodze Graneruda, opierał podbródek na kolanach. Kucnąłem tuż przed nim i spojrzałem w jego oczy. Wiedziałem, że to co Johann powiedział było prawdą. Uderzyłem go pięścią w twarz.- Mam nadzieję, że zgnijesz w pierdlu.
-Kenneth, do cholery co się tu dzieje?- Zawołał trener podbiegając do nas w towarzystwie jak sądziłem ochroniarza hotelu. Gdy zobaczył twarz Graneruda jego oczy komicznie się rozszerzyły. Chłopak mocniej objął się ramionami i pierwszy raz się odezwał.
-Proszę, zabierzcie mnie na policję. Ja im wszystko powiem. Ja się przyznam.- Wyszeptał przez łzy. Trener uniósł pytająco brwi nie mając pojęcia o co chodzi. – Zgwałciłem Daniela, podałem mu pigułkę i zgwałciłem, a potem go szantażowałem.
-Gdzie on jest? – Po tym jak jego głos zadrżał wiedziałem, że jest przerażony. Wytrzeszczyłem oczy. Całkowicie o tym nie pomyśleliśmy. – Musimy go znaleźć!
-Kurwa!- Ruszyłem biegiem w kierunku pokoju blondyna. Drzwi były otwarte ale nikogo nie było.
Odruchowo pomyślałem o łazience, ale tam także go nie znalazłem. Kiedy zamykałem za sobą drzwi usłyszałem krzyk.
-Pomocy! Niech ktoś mi pomoże! – Robiąc dwa kroki poczułem jak ktoś do mnie dobija. Zatrzymałem się i spojrzałem na Lindvika. Odwróciłem chłopaka i nakierowałem na drzwi od łazienki na korytarzu. Kiedy weszliśmy do środka znowu do niego dobiłem. Już miałem go zbesztać, ale wtedy zobaczyłem to co on. Krew na białych kafelkach. Mijając go wszedłem głębiej do pomieszczenia i zobaczyłem coś przez co od razu poczułem jak słabnę. Na podłodze leżał Daniel, otoczony kałużą swojej krwi. Tuż obok klęczał Michael Hayboeck, który pośpiesznie owijał jego nadal krwawiące nadgarstki. Poczułem jak upadam na kolana, spojrzałem na bladą twarz przyjaciela i wyjąłem telefon. Po moich policzkach zaczęły spływać łzy, zerknąłem na twarz Austriaka, też była mokra od łez. Wykręciłem numer alarmowy i przyłożyłem telefon do ucha. Po odsłuchaniu standardowej procedury odezwałem się.
-Mój przyjaciel podciął sobie żyły i stracił bardzo dużo krwi.- Usłyszałem głośny szloch zza pleców, kątem oka dostrzegłem jak Lindvik przybliża się do mnie na czworakach targany spazmami spowodowanymi tak mocnym płaczem. Kiedy zatrzymał się tuż obok mnie jego ciało przeszył dreszcz, zasłonił usta trzęsącą się dłonią.- Już podaję adres.
Xxx
Dreptając od 30 minut po poczekalni miałem już serdecznie dosyć całego tego czekania. Zerknąłem na siedzących na ustawionych pod ścianą krzesełkach chłopaków. Robert siedział z głową schowaną w dłoniach pociągając co jakiś czas nosem. Obok niego siedział Johann pijąc już trzecią kawę w przeciągu 25 minut, po jego lewej Domen patrzył zmartwionym wzrokiem na jego poczynania. Po chwili chłopak wybuchnął płaczem, Domen wytrzeszczył oczy i objął Johanna pozwalając mu schować twarz w zagłębieniu jego szyi, delikatnie przeczesując jego ciemne włosy. Na ostatnim krześle siedział Marius z kolanami podciągniętymi pod brodę i trząsł się pod wpływem płaczu. Chłopak był w najgorszym stanie z nas wszystkich. Zaczynałem podejrzewać z jakiego powodu, ale żeby mieć 100% pewność musiałbym z nim porozmawiać, ale to była rozmowa na później. Moje gdybania przerwał dzwoniący telefon, wyjąłem go z kieszeni i zobaczyłem zdjęcie uśmiechniętego Andresa. Odszedłem kawałek i odebrałem. Po sekundzie zobaczyłem twarz mojego narzeczonego.
-Cześć misiu.- Przywitałem się siadając na stojącym nieopodal krzesełku. Anders miał niepewny wyraz twarzy, jego jasne brwi były mocno zmarszczone.
-Czemu Daniel jest w szpitalu? Czemu wyglądasz jakbyś płakał? Kenny co się stało?- Nagle poczułem jak moja maska „tego silnego i odpowiedzialnego" pęka. Zacząłem płakać. Anders wyglądał na przerażonego.- Kochanie, przerażasz mnie.
-Danny jest w szpitalu, bo chciał się zabić. Podciął sobie żyły, bo Granerud jest chujem i nafaszerował go prochami i zgwałcił i szantażował, że powie wszystkim, że Danny jest gejem.- Powiedziałem na jednym wdechu.
-Zaraz się zbieram i przyjadę. Nie będziecie tam sami. Gdzie jest trener?- Przetarłem twarz, usuwając ślady płaczu.
-Na policji. – Anders pokiwał głową widziałem, że przemieszcza się po domu. – Usiądź, nie powinieneś tyle chodzić. Lekarz kazał ci odpoczywać.
-Nie będę tu siedział jak idiota kiedy jeden z moich najlepszych przyjaciół jest w szpitalu, reszta moich przyjaciół siedzi w poczekalni a wśród nich jest mój przyszły mąż. Dzwonię po Toma i przyjedziemy.- Spojrzał stanowczo w kamerę. – Koniec dyskusji . Dam ci znać jak dojedziemy. Kocham cię.
-Ja ciebie też kocham. Jedzcie ostrożnie. – Przeczesałem włosy dłonią.
-Oczywiście, do zobaczenia. Jak się czegoś dowiesz, to zadzwoń. – Pokiwałem głową. – PA.
-PA. – Gdy chłopak się rozłączył schowałem telefon do kieszeni i przejechałem dłońmi po twarzy.
-Kenny, lekarz powiedział, żebyśmy przyszli do niego. A stwierdziłem, że wolę tam iść z tobą niż z którymś z chłopaków. Najlepiej sobie z tym radzisz. – Przytaknąłem i wstałem żeby za chłopakiem pójść w kierunku pokoju lekarzy. Kiedy dotarliśmy, przed drzwiami czekał lekarz który przyjął Daniela. Otworzył nam drzwi i zaprosił do środka.
-Dobrze, proszę usiąść. Sytuacja wygląda tak, że mimo iż nie są państwo spokrewnieni z pacjentem ma on uwzględnioną w aktach notkę o tym, że możemy udzielać informacje o stanie jego zdrowia osobą z teamu. Stan pana Tandego nadal jest krytyczny, rany na przedramionach są bardzo głębokie a do tego stracił dużo krwi. Znaczące będę najbliższe dni. Zrobiliśmy co było w naszej mocy, ale szanse określiłbym na 50/50. Musimy więc czekać. Z tego właśnie powodu będą państwo mogli go odwiedzać. Znajduje się w Sali numer 208. Jeśli zaś chodzi o odwiedziny w godzinach nocnych to max 2 osoby mogą przebywać w Sali. Radziłbym także poinformować rodzinę, jeżeli jeszcze tego nie zrobiliście.
-Dziękujemy, panie doktorze.- Uścisnęliśmy dłonie, mężczyzna pokiwał głowa ze smutnym uśmiechem. To na pewno nie pierwszy raz kiedy musiał przekazywać takie informacje. Po wyjściu na korytarz oparłem się o ścianę i zamknąłem oczy starając się uspokoić. Nie mogłem płakać, nie kiedy musiałem to wszystko powtórzyć czekającym w poczekalni chłopakom. Usłyszałem głośny szloch Roberta.
-Jak my mamy to powiedzieć jego rodzicom, przecież dopiero stracili jedno dziecko. – Szczerze, sam nie miałem pojęcia . Odepchnąłem się od ściany i pociągnąłem Johanssona za sobą.
-Chodź, musimy powiedzieć chłopakom.- Przytaknął pocierając noc.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro