Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

stochxwellinger

-Kurwa, karny tam powinien być!- Szturchnąłem wrzeszczącego Dawida w ramię.

-Bądź że cicho, nie jesteś tu sam.- Upomniałem go, kątem oka widząc posyłającą nam mordercze spojrzenie kobietę.

-Ryby i kibice Niemców głosu nie mają. – Oburzył się Piotrek przełykając popcorn.

-Ja nie kibicuje Niecmą!- Oburzyłem się. – Po prostu mój chłopak tam gra!

-Jedno siano. – Machnął ręka Dawid. Jęknąłem zirytowany.

-Nie lubię was. – Założyłem ramiona na piersi przyglądając się biegającemu po boisku blondynowi.

-Kochasz nas, dobrze o tym wiesz. – Posłałem Piotrkowi mordercze spojrzenie. – No już, już. Uspokój się, bo twój kochaś się tu patrzy i jeszcze coś sobie zrobi.

-Nawet tak nie mów. – Strzeliłem go w ramię. Spojrzałem na blondyna, który faktycznie mi się przyglądał. Uśmiechnąłem się i posłałem mu całusa, miałem nadzieję, że to wystarczy by go uspokoić. Także posłał mi pocałunek, a sędzia odgwizdał przerwę. Podbiegł w moim kierunku. Oparłem się o barierkę, czekając na niego. –Nie powinieneś iść do szatni?

-Zaraz, potrzebuję całusa na szczęście. – Uniósł się na ramionach i wspiął na murek.

-No nie wiem, jeszcze strzelisz gola i wygracie. – Powiedziałem kręcąc głową.

-I tak wygramy. – Zaśmiał się i pociągnął za krawędź mojej koszulki, którą była jego klubowa. –Lubisz jak wygrywam.

-Bo lubię, gdy jesteś szczęśliwy. – Wywrócił oczami, złapałem go za policzki i pocałowałem go krótko. – Matko, ale jesteś spocony.

-Wiesz, biegałem. – Pocałował kolejny raz moje usta.

-Wellinger, rusz się do szatni!- Blondyn oderwał się ode mnie, słysząc głos trenera. – Na to masz czas po meczu. Cześć, Kamil.

-Dzień dobry, trenerze!- Odkrzyknąłem i dotknąłem nosa ukochanego. – Leć, nie zrób sobie krzywdy. Po meczu wracasz do domu, chcę cię w jednym kawałku.

-Postaram się, jak nikt mnie nie sfauluje to będzie dobrze. – Zasalutował i cmoknął mnie ostatni raz. – Kocham cię.

-Wellinger! Bo drugą połowę będziesz z ławki oglądał. –Zagroził trener. Blondyn pocałował mnie pośpiesznie i ruszył za mężczyzną.

-Idę. – Zaśmiałem się i wróciłem na swoje miejsce.

Xxx

-Musiałeś strzelać tego gola? Cztery do jednego. Cała Polska mnie teraz nienawidzi. – Jęknąłem przytulając się do Andiego. Wellinger zaśmiał się susząc włosy ręcznikiem. Objąłem go mocniej w pasie, czując jak spływająca po nim woda moczy moją koszulkę. – Jeszcze musiałeś robić do mnie cieszynkę.

-A przepraszam cię bardzo, do kogo miałem to robić? – Spojrzał na mnie spode łba w lustrze. Rozwiązałem ręcznik spoczywający na jego biodrach. – Zrobisz mi masaż? Twoje małe rączki są cudowne.

-Kochasz moje małe rączki. – Zaśmiał się i ucałował ich wierzch.

-Mhm, całą resztę tez. Nawet twój charakterek, sarkastyczny przedszkolaku. – Z mrużyłem oczy i pstryknąłem go w podbródek.

-Musimy wcześnie wstać?- Pokręcił głową i wtulił twarz w moją szyję.

-Mam wolne, jestem cały twój. – Poczułem gorące usta na szyi.

-Mam nadzieję, że zawsze jesteś cały mój. – Zacząłem wodzić palcami po jego nagim biodrze.

-Tylko i wyłącznie. – Pocałowałem go w skroń.

-Chodźmy się położyć widzę, że padasz. – Pociągnąłem go za rękę do sypialni, gdzie momentalnie opadł na materac twarzą w dół. Zachichotałem i ułożyłem się między jego nogami i zacząłem masować jego napięte plecy. Jęknął zadowolony.

-O tak, tutaj. – Mruknął przeciągle.

-Ej, bo jęczysz głośniej niż podczas seksu, co jest trochę niepokojące. – Powiedziałem oburzony.

-Jakbyś był takie zorany jak ja, to przyznałbyś mi rację. A dobrze wiesz, jakie są moje plecy. – Westchnąłem i opadłem na materac. Ułożyłem dłoń na jego policzku i przejechałem kciukiem po widocznie zaznaczonej kości policzkowej.

-Idziemy spać? – Przytaknął i ułożył się na poduszkach ciągnąc mnie do siebie.

Xxx

-Gdzie ty byłeś?- Zapytałem przecierając oczy, gdy Andy opadł na mnie ociekając woda.

-Byłem biegać. Tak słodko spałeś, że nie miałem serca cię budzić. – Cmoknął mnie w usta i otrzepał głowę jak pies, mocząc mi twarz. – Co dzisiaj robimy?

-Pada czy się kąpałeś?- Zaczesałem jego ociekające wodą włosy do tyłu. – Idziemy na rower?

-Brałem prysznic. – Przejechał nosem po moim policzku. – Nad jeziorko? Poopalamy się?

-Jestem za. Ale to później, teraz chcę kawy i coś do jedzenia. – Podniósł się i pociągnął mnie do pozycji siedzącej.

-Zaradziłem już coś na to. Śniadanko czeka na księcia w kuchni. – Objąłem ramionami jego szyję i pocałowałem go w usta.

-Mój zbawca. – Zaśmiał się cudownie. – Kocham cię, zanieś mnie.

-No tak, bez powodu byś mi miłości nie wyznawał. – Podniósł mnie z szerokim uśmiechem na twarzy.

-Oj cicho.

Jakoś ostatnio bardzo ich polubiłam razem :P Dwa słodziaki

Macie może jakieś propozycje o kim powinnam napisać? 

Love ya!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro