Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

stochxwellinger

-Chcę o nas powiedzieć rodzicom. – Podniosłem wzrok znad doniczki na stojącego w drzwiach chłopaka.

-Co?- Zamrugałem, starając się dostrzec jego wyraz twarzy, ale na moje nieszczęście nie widziałem go tak dokładnie jakbym chciał. Niemiec przekręcił uroczo głowę. – Powtórz.

-Chcę o nas powiedzieć rodzicom. – Wyszedł na taras i usiadł na oparciu wiklinowego krzesła.

-Okej, czyli mi się nie przesłyszało. – Otrzepałem dłonie o spodnie i wstałem zatrzymując się między jego rozstawionymi kolanami. Ułożyłem dłonie na jego karku bawiąc się krótkimi włoskami. – Kocham cię.

-Czuję, że będzie tu jakieś „ale".- Wywrócił oczami.

-Może nie „ale", tylko po prostu chcę się upewnić, że nie podejmujesz tej decyzji pochopnie i naprawdę chcesz to zrobić. – Zapewniłem go i ucałowałem czule jego czoło. – Nie marszcz się, będziesz staro wyglądał.

-Jesteśmy razem pół roku. Jestem pewien. – Przytaknąłem, lekko się uśmiechając. – Kocham cię. Idę zadzwonić do mamy.

- Okej. – Cmoknął mnie w usta, wstał i zatrzymał się w salonie gdzie wyjął telefon i wybrał numer. Stanąłem za nim, obejmując go od tyłu pocałowałem miejsce między jego łopatkami. Wsłuchałem się w jego głos, nigdy nie byłem dobry z niemieckiego, więc nie rozumiałem ani słowa. Nie zmieniało to jednak faktu, że kochałem jego głos.

-Nie usypiaj mi tu, ja wiem że masz już swoje lata ale jest 14. No szanujmy się, kochanie. – Wbiłem palce w jego boki, wywołując tym jego głośny śmiech. – Kamil! Przestań!

-A będziesz już grzeczny i nie będziesz mi wypominał wieku?- Zapytałem, nie wypuszczając go z uścisku.

-Ale ja jestem bardzo grzeczny, zawsze. – Przekręcił się i podniósł mnie do góry. Oplotłem go w pasie nogami. – To ty jesteś ostatnio jakiś niegrzeczny.

-Wypraszam sobie, dzieciątko. – Zmarszczył mocno brwi. – O nie, nie lubię tej miny. Zawsze mówisz wtedy głupoty.

- Ty chyba chcesz spać dzisiaj na kanapie. O, albo w altance. W sumie po coś ją z Piotrkiem zbijałeś. – Pokręciłem głową oburzony.

-Ona jest na grille, ewentualnie na wieczory z tobą. – Poczułem jego dłonie na pośladkach.

-Nie mieliśmy tam jeszcze grilla. – Zauważył słusznie blondyn.

-Ale się tam kochaliśmy. – Dorzuciłem z szerokim uśmiechem.

-A czy w jakimkolwiek pomieszczeniu w tym domu tego nie robiliśmy? Nie żebym narzekał, ale tak trochę nie umiesz nad sobą panować. – Szturchnąłem go w ramię.

-O nie, kochanie. Nie mam z tym żadnego problemu. – Oburzyłem się, Andreas parsknął śmiechem.

-Dobrze, zobaczymy.

Xxx

-Miałeś spać na kanapie. – Zaśmiał się Wellinger, gdy wszedłem do sypialni. Pociągnąłem za krawędź jego koszulki, którą miałem na sobie. Blondyn odłożył telefon i poprawił się na łóżku. Przedreptałem do niego i wspiąłem się na jego kolana.

-Nie usnę bez ciebie, głupku. – Powiedziałem przytulając się do jego torsu.

-Dobrze, że nie musiałeś daleko iść. Fajna piżamka, wyjąłeś ją z kosza na pranie? –Ugryzłem go lekko w ucho. – Ała.

-Mów sobie co chcesz, i tak wiem, że lubisz jak chodzę w twoich ciuchach. – Zassał skórę na mojej szyi. – Na kiedy zaprosiłeś mamę?

-Na sobotę. – Powiedział w moją skórę.

-Jest czwartek, jak mi zrobisz malinkę to nie zejdzie do soboty. – Zacząłem się bawić kołnierzykiem jego koszulki do spania.

-Jestem dorosły, ty też. Powinna być świadoma, że w związku to normalne. – Zagryzł mocniej moją skórę. – Musimy iść na zakupy.

-Mhm, jutro. Teraz się zamknij i nie przerywaj. – Uciszyłem go a Andy zaśmiał się w mój obojczyk.

-Mówiłem, że nie umiesz się powstrzymać. – Odwrócił nas tak, że teraz była nade mną utrzymując się na przedramionach.

-Ciągnie swój do swego.  



Miałam to dodać wcześniej, ale mi nie wyszło. 

Nie polecam bycia chorym , w trakcie pandemii. 

 Love ya <3 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro