Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

stochxprevc

Nie, nie, nie błagam. Tylko nie to. Przeciskając się przez tłum starałem się dotrzeć do dwóch Słoweńców spoczywających na dole skoczni. Kiedy w końcu mi się udało ruszyłem biegiem po śliskim jak diabli śniegu. Zbliżając się coraz to bardziej, coraz wyraźniej słyszałem płacz Petera. Poczułem jak tracę grunt pod nogami. W głowię odtworzyłem upadek, bardzo groźny. Dlaczego nikt nic nie robił? Gdzie są sanitariusze? Gdzie karetka? Gdy zbliżyłem się wystarczająco blisko zobaczyłem coś co dosłownie zwaliło mnie z nóg. Nie, nie proszę. Peter trzymał w ramionach wiotkie ciało młodszego brata. Jego głowa lekko opadała na bok. Buzia chłopca była umorusana krwią, mieszającą się ze spadającymi płatkami śniegu i łzami Petera. Wyciągnąłem dłoń zaplatając palce z jego zimnymi, martwymi.

Zerwałem się do pozycji siedzącej nadal czując fantomowy dotyk lodowatych palców Domena. Otarłem twarz, starając sobie uświadomić, że to był sen. Spojrzałem na spokojnie śpiącego Petera. Po chwili usłyszałem dźwięk powiadomienia. Podniosłem telefon i zobaczyłem, że mam nową wiadomość od Cene.

cene: znalazłem w rzeczach Domena dużo waszych wspólnych zdjęć. Masz mi coś do powiedzenia, stoch?

kamil: to nie jest rozmowa na telefon Cene, chyba zdajesz sobie z tego sprawę, jeżeli faktycznie znalazłeś jakieś rzeczy

cene: przyjadę jutro jak Peter pojedzie na trening

Odłożyłem telefon i schowałem twarz w dłoniach dławiąc łzy, żeby nie obudzić śpiącego Petera. Dlaczego musiało do tego wszystkiego dojść?

Xxx

-Pa, pozdrów chłopaków.- Mój chłopak przytaknął i ruszył w stronę samochodu.

-Pa. Kocham cię, Kam.- Zawołał wchodząc do środka, wiedziałem że czeka na moją odpowiedz.

-Też cię kocham. Jedz ostrożnie. – To nie tak, że go nie kochałem, bo kochałem. Ale nie tak, jak uważali ludzie, jak sam Peter uważał. Kiedy samochód opuścił podjazd, zamknąłem drzwi frontowe i mentalnie zacząłem przygotowywać się na rozmowę ze średnim z braci Prevc. Nie minęło pięć minut, kiedy usłyszałem jak drzwi się otwierając a potem po korytarzu rozeszły się kroki. Cene zatrzymał się w drzwiach z kartonowym pudełkiem w rękach. Przełknąłem ślinę, ta rozmowa była nieunikniona. Odłożył pudło na stolik i usiadł naprzeciwko mnie.

-Gadaj, co to wszystko ma znaczyć.- Uniósł wieko i do moich oczu doleciały stare zdjęcia. Zdjęcia, o istnieniu których wiedział tylko Tande, bo moje kopie spoczywały bezpiecznie w jego piwnicy. Odchrząknąłem starając się opanować łzy, które tak bardzo cisnęły mi się do oczu. – Wy byliście razem? Zdradziłeś Petera z Domenem?

-To nie tak było. – Wyszeptałem chwytając za jedno z pierwszych zdjęć. Byliśmy na zawodach w Wiśle, całowaliśmy się w moim pokoju hotelowym . Uniosłem zbolały wzrok na Cene. – Musiałeś je tu przywozić?

-Wydaje mi się, że powinieneś się cieszyć że to ja je znalazłem. Musze dowiedzieć się prawdy, Kamil. Nie stracę drugiego brata, rozumiesz. Nie mogłeś sobie wybrać jakiegoś Niemca, Norwega kogokolwiek innego niż naszego małego braciszka?

-Zamknij się Cene! Ja nikogo nie zdradziłem! Rozstałem się z Peterem długo zanim zacząłem relację z Domenem. A wróciliśmy do siebie po jego śmierci. Nie masz prawa insynuować, że byłbym w stanie któregokolwiek z nich tak skrzywdzić.

-To co to ma znaczyć!- Zawołał oburzony. – Jaką relację? Rozstałeś się z Peterem w 2014!

-To było później. – Wyszeptałem, zasłaniając usta zagłuszając tak szloch. – To z Domenem miałem wziąć ślub i mieć rodzinę!

- Kiedy, on jak zerwaliście z Peterem miał 16 lat. On był wtedy nieletni!- Cene podniósł się gwałtownie uderzając o pudełko, z którego wypadło dużo mniejsze pudełeczko. Uniosłem je i bez słowa otwarłem ukazując mu znajdującą się w nim obrączkę z wygrawerowanymi naszymi inicjałami. Dla podkreślenia uniosłem spoczywający na mojej szyi łańcuszek i pokazałem mu identyczną kopię obrączki.

-Miał 17 lat i kochałem go najmocniej na świecie, Cene. Byliśmy razem 3 lata. Ale on jak zwykle był nieodpowiedzialny, zakręcony i zbytnio zatracony na chęci powrotu do dobrego skakania żeby skupić się na swoim zdrowiu! Mówiłem mu, że coś jest nie tak! Że powinien iść do lekarza, bo kiedyś zasłabnie za kierownicą, albo na ulicy. Mówiłem, że to może się źle skończyć. Obiecywał, że pójdzie na badania. Że dowie się co jest nie tak. Ale nie zdążył i zginął na moich oczach!- Krzyknąłem nie panując już nad emocjami. – Już zawsze będę go kochał. Petera też kocham, ale nie aż tak. Ale daje mi cząstkę tego życia, jakie chciałem mieć z Domenem. Błagam Cene, nie mów mu.

- Powinien wiedzieć, Kamil. Jeśli go kochasz, powinieneś mu powiedzieć. – Chłopak zamknął pudło.

-Nie mogę i jego stracić. – Wyszeptałem chowając twarz w dłonie.

-Pomyśl o tym. Ja pomyśle, gdzie to schować. – Przytaknąłem.

-Dziękuję Ci, Cene. Naprawdę. – W odpowiedzi dostałem skinienie głową, po czym chłopak bez słowa wyszedł biorąc ze sobą karton pełen mojego życia z Domenem. Zacisnąłem dłoń na obrączce i zwinąłem się w kłębek. Kiedy zamknąłem oczy widziałem wyraźnie uśmiechniętą twarz Domena. Mojego, ukochanego, młodego Słoweńca. Wyszeptałem cichutko.- Kocham cię, Domi. 

Jako że siedzę w domu na zwolnieniu lekarskim  i nie mam nic ciekawego do roboty, jestem bardziej niż pewna, że pojawi się duża ilość nowych rozdziałów. x K 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro