Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

stochx...

-Do jutra, chłopaki!- Zawołałem kierując się w stronę drzwi, zanim jednak udało mi się wyjść usłyszałem głos Dawida.

-Pamiętaj, że jutro masz w końcu przyprowadzić tą swoją wspaniałą żonkę. Jesteś tu ponad pół roku a na żadnym spotkaniu zarządu jej nie było, zaczynamy podejrzewać, że nam ściemniasz. – Zamrugałem, czując jak czerwienią mi się policzki. – Tylko ty przychodzisz sam.

-Zobaczę co uda mi się zdziałać, ale nic nie obiecuję.- Piotrek parsknął śmiechem.

-Jakiś ty pantoflarz, nie spodziewałem się tego po tobie. – Wywróciłem oczami łapiąc za klamkę.

-Na razie, chłopcy. – Wyszedłem na zewnątrz i wsiadłem do stojącego nieopodal samochodu.

Xxx

-Już jestem, kochanie!- Zawołałem wchodząc do domu, zamknąłem za sobą drzwi i odstawiłem buty na bok. Poprawiłem delikatnie kokardę na wielkim bukiecie w mojej dłoni. Drzwi na taras były rozchylone, a ja zauważyłem jasne włosy spięte w niedbałego koczka wstające nad oparciem fotela. Najciszej jak potrafiłem podszedłem bliżej i ucałowałem czubek blondwłosej głowy. –Hej, myszko. Wszystkiego najlepszego z okazji 5 rocznicy.

-Hej, słodziaku. – Uśmiechnąłem się siadając na skraju fotela. Nachyliłem się i ucałowałem te cudowne usteczka, bez których nie potrafiłem żyć.

-To dla ciebie. Stęskniłem się. – Wyszeptałem układając kwiaty na stojącym obok stoliczku.

-Nie było cię 8 godzin, nie mogłeś się aż tak stęsknić. – Pokręciłem głową odgarniając łaskoczące mnie po twarzy jasne kosmyki.

-Oj uwierz, mogłem. Nie lubię, gdy nie ma cię obok. Wiesz, że jestem straszną przylepą. – Zsunąłem usta, na delikatną skórę za uchem.

-Mamy jakieś plany na ten cudowny, rocznicowy wieczór?- Znów połączyłem nasze usta w czułym pocałunku.

-Mhm, mam kilka pomysłów, raczej ci się spodobają.

Xxx

-Kocham cię, Danny. – Ucałowałem blady obojczyk nie mając siły się podnieść.

-Ja ciebie też. – Blondyn wciągnął mnie na swoje ciało przyciągając mnie do kolejnego pocałunku.

-Nie mam siły się ruszać. – Ułożyłem czoło o jego wodząc palcami po jego torsie. Przejechałem językiem po jednej ze świeżo zrobionych malinek.

-Nie musisz się ruszać, słonko. Możemy tu leżeć do jutra. – Powiedział w moje włosy. – I tak już późno.

-Podoba mi się ta perspektywa. – Mruknąłem, drażniąc kciukiem jego sutek.

- Podobno nie masz siły. – Złapałem go za podbródek i pocałowałem jego słodkie usta.

-Nie wiem o co ci chodzi, po prostu je lubię. – Przejechałem językiem po jego ustach.

-Oj wiem, zawsze je napastujesz. Masz na ich punkcie jakieś zboczenie. – Jakby na potwierdzenie jego słów przyssałem się do jego lewego sutka. Złapał za moje włosy. – Zsinieje.

-A masz zamiar paradować przed kimś innym bez koszulki?- Uniosłem się na łokciach i przesunąłem się w dół na jego biodrach. Wzruszył ramionami.

-Zamiaru nie mam, ale kto wie. W końcu jutro znowu będę sam, bo mój mąż ma bankiet w pracy. –Wywróciłem oczami na ton jego głosu. – Wyślę ci ewentualnie jakieś nagie foty, żebyś się nie stresował na zebraniu.

-Taa, i musiał chować fakt, że mi stoi przy szefostwie. Wspaniały pomysł , kochanie . A tak w ogóle, pytali o ciebie. Mówili, żebym cię w końcu ze sobą zabrał. – Daniel ułożył swoje duże dłonie na moich biodrach.

-Mówili, żebyś przyprowadził swoją żonę, a z tego co mi wiadomo to płci nie zmieniłem. – Jęknąłem czując jak uszczypał mnie w udo. Złapałem go za palce, odciągając od mojej skóry. – Trzeba im było nie mówić, że masz żonę.

-Wypraszam sobie, ja im nic takiego nie mówiłem. Zobaczyli, że mam obrączkę i założyli, że mam żonę. – Wytłumaczyłem przesuwając się tak, że oparłem się o jego zgięte kolana.

-Ale nie zaprzeczyłeś. – Spojrzałem na niego zirytowany.

-Jesteśmy w Polsce, kotku. W domu to jest dużo bardziej normalne, że dwóch facetów jest razem. Tutaj ludzie tacy jak my nie mają żadnych praw. Spora część społeczeństwa nas nie rozumie. Ale jak chcesz, możemy tak iść jutro. I tak jesteśmy tu tylko 2 tygodnie. Potem wracamy do domu, a tam wszyscy wiedzą. – Nachyliłem się i pocałowałem zachłannie jego usta. – Tu nie chodzi o to, że się ciebie wstydzę albo coś takiego. Jesteś moją największą dumą. Po prostu nie chcę, żeby ktoś sprawiał ci przykrość.

-Wiem, możemy iść razem. Ale nie chcę, żebyś miał przez to jakieś problemy w pracy. – Pocałowałem jego palce, szczególnie skupiając się na tym z obrączką i pierścionkiem zaręczynowym. – W sumie, mam długie włosy, może się nabiorą.

-I metr osiemdziesiąt i figurę frytki z Maka. Wątpię, że się nabiorą, kochanie. – Zaśmiałem się, czując jego dłonie na pośladkach zagryzłem lekko wargę. Ułożyłem ramiona na jego piersi. – Co byś chciał?

-Domyśl się. – Zsunąłem się w dół, czując jego krocze na swoim.

Xxx

- Kamil! Jesteś w końcu! – Piotrek i Dawid podbiegli do mnie z szerokimi uśmiechami. Byli już lekko wstawienie, co nie było żadną nowością.

-Hej, sorki za spóźnienie. Korki były. – Wytłumaczyłem chowając ręce do kieszeni. – I tak jestem tylko na chwilę.

-Co, żonka wyznaczyła godzinę policyjną?- Zaśmiał się Dawid.

-A może o północy zmienisz się w dynię?- Dorzucił Piotrek. Pokręciłem głową ze śmiechem, dzięki nim trochę mniej tęskniłem za przyjaciółmi z Norwegii.-Albo, obiecała ci namiętną noc.

-Wątpię, źle się czuje. Temu jesteśmy tylko na godzinkę. – Rozdziabili usta i spojrzeli na siebie.

-Cooo? Wziąłeś ją w końcu!- Zapiszczeli równocześnie, czasami mnie przerażali.

-Yy, tak. Jest w łazience. – Zacząłem nerwowo bawić się obrączką.

-Poszła przypudrować nosek?- Piotrek szturchnął mnie w bok, poruszając brwiami.

-Poprawić włosy. – Zerknąłem w bok i zauważyłem przyglądające mi się ich partnerki, pomachałem im. Dziewczyny podeszły i życzliwie mnie uściskały. – Hej, miło was widzieć.

-Ciebie też. – Odpowiedziały równocześnie, niemal tak samo zsynchronizowane jak ich partnerzy.

-Ej, kto to jest? Piotrek, zatrudnili jakiegoś nowego przystojniaka a ty nic nie mówisz?- Podążyłem wzrokiem za Marceliną. Zobaczyłem w tłumie rozglądającego się blondyna.

-O matko, idzie tu. – Pisnęła Marta, usilnie poprawiając swoją sukienkę. – Jak wyglądam?

-Jak moja żona, przypominam ci b chyba ci się zapomniało, koleżanko. – Odpowiedział oburzony Dawid. Daniel zatrzymał się obok mnie, posyłając pozostałej czwórce uśmiech.

-Dzień dobry. – Przywitał się i spojrzał na mnie. – Dasz mi kluczyki? Zostawiłem w samochodzie telefon.

-Pamiętasz gdzie zaparkowałem?- Wręczyłem mu kluczyki i poprawiłem kołnierzyk jego jasnej koszuli.

-Koło przystanku. – Przytaknąłem, a chłopak posłał mi pytające spojrzenie. Minimalnie kiwnąłem głową, nachylił się i szybko cmoknął mnie w usta.

-Nie zgub się. – Powiedziałem w jego usta, puścił mi oczko i poszedł w stronę wyjścia. Spojrzałem na zdziwioną czwórkę, ciszę przerwała piszcząca Marta.

-Jak ci się udało wyrwać takie ciacho?- Złapała mnie za przedramię. Zaśmiałem się, widząc że reakcja drugiej dziewczyny jest taka sama.

-To on mnie wyrwał. – Uśmiechnąłem się, nieśmiało przyznając się do prawdy.

-To nie masz żony. – Zauważył słusznie Piotrek.

-A ten chłopak to...- Zapytał Dawid.

-Mój mąż. – Powiedziałem unosząc dumnie podbródek.

-Spoko, mogłeś nam powiedzieć. – Zaśmiałem się nerwowo. – Nas to nie rusza.

-Dzięki. – Poczułem dłonie na biodrach, Daniel wsunął jedną z nich do kieszeni moich spodni oddając mi klucze. Cmoknąłem go w szczękę. – Danni, poznaj moich znajomych.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro