Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

schlierenzauerxmorgenstern

Pozmieniałam tu trochę wiek Hubera, ale cii. :*

 Miłego czytania. 



Przekręciłem spoczywającą na moim palcu obrączkę udając, że nadal znaczy coś ważnego. Co nie było prawdą już od roku. Zdjąłem ją i wrzuciłem do schowka. Wysiadłem z samochodu patrząc na dom, który kiedyś był spełnieniem moich marzeń. Naszych marzeń. Wspiąłem się po schodkach i bez pukania wszedłem do środka.

-Greg?- Usłyszałem zamykając za sobą drzwi. Przeszedłem przez jasny korytarz prosto do kuchni, gdzie Thomas coś smażył. Zerknął na mnie przez ramię. – Hej.

-Cześć, Tommy. Co gotujesz?- Pokazał mi stertę naleśników.

-Chcesz?- Pokręciłem głową siadając na krzesełku barowym. Thomas odwrócił się do mnie ze zirytowanym wyrazem twarzy. – Jadłeś coś dzisiaj? Bo szczerze to wyglądasz jak gówno.

-Dzięki, kotku, nie ma to jak miłe słowa na dobry początek dnia. Do młodego też tak mówisz na dzień dobry? – Wywrócił oczami i nałożył jednego naleśnika na talerz. Posmarował go dżemem borówkowym i posypał cynamonem.

-Zjedź chociaż jednego. – Postawił go przede mną, westchnąłem.

-Niech ci będzie. – Ugryzłem kawałek, był pyszny. Zawsze kochałem jak gotował. – Gdzie są moje dzieci?

-Masz na myśli naszą córkę i psa?- Przytaknąłem z pełną buzią. – Lils jest na jakichś zajęciach dodatkowych.

-Z plastyki, i nie mów przy niej ,że to są „jakieś zajęcia", bo się obrazi. – Wtrąciłem się.

-A Rocky jest na spacerze. – Przełknąłem odsuwając od siebie talerz.

-Mam nadzieję, że młody go nie zgubi. Nie mam zamiaru tego tłumaczyć dzieciom. – Thomas parsknął opierając łokcie na blacie.

-On ma 24 lata, nie 13. – Wywróciłem oczami.

-Ty masz 36, to prawie jakby miał 13. Ale wracając do bardziej istotnych spraw, zabierzesz Noah do fryzjera? Bo ze mną za cholerę nie pójdzie. – Thomas przytaknął skubiąc czystego naleśnika.

-Michego też trzeba zabrać? – Pokręciłem głową.

-Michael go obciął w domu, bo wkleił sobie tego takiego gluta we włoski. Więc była operacja. Ale na szczęście się tym jeszcze nie przejmuje, ma dwa lata. – Thomas wytrzeszczył oczy. – Nie mówiłem Ci, żebyś nie panikował. Wiem, że masz obsesje na punkcie jego włosów.

-One są białe i kręcone, on wygląda jak mały aniołek!- Zawołał. – Odwiozę Lily po zajęciach.

-Spoko, mógłbyś ją wziąć do sklepu? Bo chciała sobie kupić żelki, a ja wolę jej nie wybierać, bo znając życie nie na te będzie miała ochotę. – Wytłumaczyłem.

-Pewnie. Gregi, jesteś pewien, że wszystko jest w porządku? – Zaczął mi się przyglądać. – Jesteś jakiś markotny.

-Caro ząbkuje, Michi ma koszmary. Jestem po prostu nie wyspany. – Na twarzy Thomasa pojawił się specyficzny wyraz. – Oho, co żeś wymyślił?

-Myślisz, że to za wcześnie żeby się do mnie wprowadził?- Poczułem jakby ktoś zdeptał moje i tak już złamane serce. Ugryzłem się w język, żeby nie powiedzieć czegoś niemiłego.

-Jesteście razem już dość długo. Zapytaj go. Jeśli nie boisz się powtórki z rozrywki to czemu nie. – Wzruszyłem ramionami.

-Byliśmy dobrym małżeństwem. – Przytaknąłem siląc się na zachowanie kamiennej twarzy. Wyjąłem z kieszeni to, po co tak naprawdę tu przyjechałem. Thomas spojrzał zaciekawiony.

-Lily ma występ z baletu w przyszły piątek. Tu masz zaproszenie, wziąłem jeszcze drugie, jakbyś chciał go zabrać. – Przesunąłem je w jego kierunku.

-On ma imię. Ale dzięki, miło mi, że o nim pomyślałeś. – Wzruszyłem ramionami podnosząc się.

-Będę jechał, nie zapomnij o żelkach dla Lily!- Zawołałem kierując się w stronę drzwi.

Xxx

- Gregor jest 17, odłóż to whiskey. – Spojrzałem na przyjaciela spode łba. Michael usiadł na fotelu patrząc na mnie zmartwiony.

-Wiesz, że cię nienawidzę? – Blondyn parsknął poklepując miejsce koło siebie. – Dlaczego musisz być moim głosem rozsądku?

-Ktoś musi. Strasznie niewdzięczna praca.- Spojrzałem na niego z ukosa.

-Praca? Kto cię zatrudnił, bo ja na pewno nie.-Spojrzał na mnie poważny,  jego oczy błyszczały wesoło.

-Twoja mama. Płaci mi 200 euro za tydzień. Szału nie ma, ale da się wyżyć. – Szturchnąłem go w bok.

-JA tu robię zakupy spożywcze. – Oburzyłem się.

-A teraz na poważnie, co Morgi zrobił, że chcesz pić o 17? – Jęknąłem zsuwając się niżej na fotelu. – Nie stękaj tylko mów.

-Chce żeby młody się do niego wprowadził. I jeszcze się mnie zapytał, czy to nie za szybko.

-On głupieje na stare lata, jawnie. – Przytaknąłem całkowicie się z nim zgadzając.

-Tato!- Usłyszałem wrzask Noah, a zaraz po tym jego szybkie kroki.

-Za długo było cicho. – Podsumował Michael.

-Co myszko? – Ciemnowłosy chłopczyk zatrzymał się przede mną z  telefonem w ręce. Dzwonił chłopak mojego byłego męża. Michael wstał i z Noah na rękach wyszedł z salonu. Odebrałem. – Halo?

-Gregor? Przepraszam, że dzwonię ale Thomas jest w szpitalu.

-Daniel!- Podbiegłem do stojącego na końcu korytarza blondyna, wyglądał na przerażonego. – Gdzie jest Lily?

-Poszła po sok do automatu, jest tutaj za rogiem. – Wskazał na korytarz, odetchnąłem. Moje dziecko było całe i zdrowe.

-Co się stało? – Opadłem na jedno ze stojących pod ścianą krzesełek, to całe bieganie mnie zmęczyło.

-Ktoś go napadł pod domem, okradli go. Jak go znalazłem to był nieprzytomny, więc zadzwoniłem po karetkę. Nie chcą mi nic powiedzieć, bo nie jestem z rodziny. – Przeczesałem włosy i zobaczyłem zbliżającą się do nas Lily. Rozmawiała z kimś wesoło, już miałem interweniować, gdy zobaczyłem że to Manuel.

-Tato! Znalazłam wujka Manu!- Zawołała podbiegając do mnie. Posadziłem ją sobie na kolanach. Podała mi butelkę soku. – Otworzysz?

-Mhm. – Hej, Manu. Masz dyżur? – Podałem Lily sok, który momentalnie zaczęła pić. Zmierzyłem wzrokiem przyjaciela, był ubrany normalnie, nie jak ratownik medyczny.

-Właśnie skończyłem i ta mała księżniczka mnie zaczepiła. Co wy tu w ogóle robicie? – Klapnął na krzesełko obok, łaskotając Lily. Dziewczynka zapiszczała wesoło.

-Thomasa napadli. – Fettner rozszerzył komicznie oczy. Cmoknąłem wiercąca mi się na kolanach córkę w skroń. – Daniel, zablokowałeś karty?

-Co? – Zapytał cichym głosem.

-Karty płatnicze. Trzeba zablokować. – Przytaknął i ze zmarszczonym czołem odszedłna bok.

-Myślisz, że on wie jak to zrobić? – Zapytał Manuel ze śmiechem.

-Nope.

-Nie zamierzasz mu pomóc, no nie?

-Nope.- Odpowiedziałem po raz kolejny, wywołując tym jego jeszcze głośniejszy śmiech.

-Lils, chcesz jechać z wujkiem do domu? – Zaproponował patrząc na Lily, posłałem mu uśmiech. Blondynka na moment się zawahała ale przytaknęła.

-Tatusiu, czy z tatą będzie wszystko dobrze? – Zapytała drżącym głosem.

-Oczywiście, kochanie. Nie martw się. – Przytaknęła i wyciągnęła ramiona w stronę stojącego nad nami Manuela.

-A czy ty koleżanko, nie jesteś już czasem troszkę za duża na noszenie? – Ułożył dłonie na biodrach, przekręcając głowę na bok.

-Nóżki mnie bolą, nie mam siły. Jestem bardzoooooo głodna. – Parsknąłem chowając twarz w jej jasnych włosach.

-Niech ci będzie, ale tata mi wisi masaż. – Pokazałem mu język. Manuel podniósł Lily z moich kolan. – Michi jest z małymi?

-Tak, możesz mu pomóc okiełznać to stadko. – Tym razem to Fettner się zaśmiał. – Dzięki, Manu.

-Nie ma za co. Lily, daj tacie z liścia . – Lily nachyliła się i cmoknęła mnie w policzek.

-Pa tato. Przyjedziesz do nas? – Pokiwałem głową poprawiając jej warkoczyki.

-Tak, bądź grzeczna i słuchaj wujków.

Po jakichś 15 minutach wrócił Huber i bez słowa usiadł obok. Nie miałem ochoty z nim rozmawiać. Zatrzymał się przed nami młody chłopak w kitlu lekarskim.

-Panowie do Pana Morgensterna? – Przytaknęliśmy. Mimowolnie się mu przyjrzałem, miał ładne oczy. – Pan Morgenstern bardzo chciałby zobaczyć Gregora, to któryś z Panów?

-To ja. – Podniosłem się trochę zdziwiony. Zobaczyłem jak uroczo się zarumienił.

-Jestem dr. Aigner. Zajmuję się Pana...- Zrobił wymowną pauzę, nie wiedząc co ma powiedzieć.

-Byłym mężem. – Dokończyłem za niego.

-Jest pan na liście osób kontaktowych, zapraszam. – Podążyłem za nim. – Nie ma żadnych zagrażających życiu obrażeń, doznał tylko wstrząsu mózgu. Zapewne od upadku na beton. Będzie więc musiał zostać w szpitalu na obserwację.

-To dobrze, że dzieci mieszkają u mnie. – Powiedziałem bardziej do siebie, nie uszło to jednak uwadze młodego lekarza.

-Mają państwo dzieci? – Pokiwałem głową, mówienie o nich napawało mnie dumą.

-Czwórkę, najcudowniejsze dzieci na świecie, ale charakterki to mają ciężki. – Zaśmiałem się, czego ja się spodziewałem po mnie i po Thomasie. Cud, że się dogadują. Zatrzymaliśmy się przed salą, Aigner otworzył mi drzwi. Thomas momentalnie rozpromieniał.

-Kochanie, tak dobrze, że już jesteś. – Stanąłem jak wryty. Co?

-Hej, Thomas.. Na pewno mnie chcesz widzieć, nie Daniela? – Zapytałem zerkając kątem oka na Aignera. Patrzył na nas unosząc brew.

-O czym ty mówisz, oczywiście że chcę widzieć mojego męża. – Odpowiedział lekko oburzony.

-Panie Morgenstern, może mi Pan powiedzieć, jaką mamy dzisiaj datę. Pełną. – Zapytał lekarz, widząc moje dziwne zachowanie.

-28 maj. – Na moment się zawahał, kalkulując. – 2018.

Opadłem na stojące przy łóżku krzesło.

-Kurwa. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro