schlierenzauerxmorgenstern
-Kotek, ty się orientujesz w polskich trunkach wysokoprocentowych? – Podniosłem wzrok znad laptopa słysząc pytanie Thomasa. Spojrzałem na niego marszcząc mocno brwi.
-A niby skąd? – Odłożyłem laptopa patrząc na małą torebkę w dłoni blondyna. Wyciągnąłem w jej kierunku dłoń.
-Ej, to ja dostałem. – Oburzył się, ale podał mi ją. Wyjąłem butelkę, a jej nazwa nic mi nie mówiła. Odłożyłem pakunek na stolik.
-Nie znam się. – Wzruszyłem ramionami patrząc jak Thomas się rozbiera. – I zaprosiłeś tego Piotrka na picie?
-No i na lot. – Przytaknąłem podnosząc się z kanapy i wolnym krokiem przedreptałem do kuchni po coś do picia. Thomas wyszedł z salonu i po chwili wrócił ubrany w domowy dres. Nalałem sobie do szklanki sok pomarańczowy i upiłem łyk. Podszedł do mnie wyciągając mi z dłoni szklankę.
-Jeszcze jakieś ambitne plany na dzisiaj? Czy już będziesz w domu?- Zapytałem zakładając ramiona na piersi. Thomas przełknął i odstawił pustą szklankę do zlewu. Zrobił minę, jakby poważnie się zastanawiał. – Nawet mi się nie waż powiedzieć, że gdzieś jeszcze się wybierasz.
-Nie no, chyba nie. To co powiesz na winko, jakiś film, namiętna noc z ukochanym? – Zaproponował układając dłonie na blacie po obu stronach moich bioder.
-Jesteśmy już w tym wieku, że musimy takie rzeczy z góry omawiać? – Zapytałem unosząc mocno brew. Thomas parsknął śmiechem chowając twarz w moim ramieniu.
-No młodszy się nie robię, kochanie. – Powiedział przez śmiech.
-Ale to musisz już brać pewne niebieskie tabletki, że się mnie pytasz o to teraz? – Thomas zagryzł mocno skórę na moim obojczyku. Jęknąłem zaciskając palce na jego włosach.
-Zaraz ci strzelę.- Wyprostował się mierząc mnie zirytowanym spojrzeniem.
-A mamy jakieś wino w domu? – Oplotłem ramionami jego szyję.
-Jakieś się znajdzie.-Przytaknąłem łącząc nasze usta w szybkim pocałunku.
-I ważniejsze pytanie. – Thomas zmarszczył brwi. – Możesz mieszać alkohol z tymi tabletkami?
-Zamorduję cię. – Zawołał Thomas przerzucając mnie sobie przez ramię, krzyknąłem klepiąc go po tyłku. Donośnie się zaśmiał idąc w kierunku sypialni. – Ja ci zaraz pokażę, że nie potrzebuję żadnych tabletek.
-Ale wino miało być!- Zaśmiałem się, ale nie miałem zamiaru protestować w praktyce.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro