Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

schlierenzauerxmorgenstern

-Nie.

-Ale tato.

-Nie, nie ma dyskusji. Co to w ogóle za pomysł ? Masz 9 lat! I guzik mnie obchodzi, że twoja koleżanka ma różowe włosy. Ty takich mieć nie będziesz!

Zaśmiałem się słysząc powód tego całego zamieszania. Zamknąłem laptopa i wyszedłem z biura. Zatrzymałem się przy wysepce w kuchni patrząc na siedzących przy stole Thomasa i Lily. Oparłem łokcie na blacie patrząc na swoją rodzinę.

-Hej wam. – Unieśli głowy w tym samym momencie patrząc na mnie.- Co to za krzyki?

-Mieliśmy lekką różnicę poglądów.- Uniosłem pytająco brew.

-Tata nie pozwala mi zrobić sobie różowych włosów. A Lucy ma zafarbowane u fryzjera. – Dziewczynka założyła ramionka na brzuchu zjeżdżając na krześle tak że widziałem tylko jej twarz.

-Lily, księżniczko. Tata ma rację. Jesteś jeszcze za mała na farbowanie włosów. I zanim mi przerwiesz, tak wiem, że Lucy ma tyle lat co ty, ale to jej rodzice pozwolili. Tobie tata nie. – Blondynka posłała mi mordercze spojrzenie, co odwzajemniłem. Thomas często powtarzał, że ma w domu dwójkę dzieci.

-Ale to nie fair. – Oburzyła się.

-Życie jest nie fair. Zobaczysz jak podrośniesz. – Odpowiedziałem jej, na co Thomas parsknął śmiechem. – Ale wracając do tematu. Masz , jasne włosy. Nie zniszczone. A wiesz jak farba niszczy włosy? Możesz zapytać wujka Stefana. Jego włosy już nigdy nie będą takie same. Jak podrośniesz i nadal będziesz chciała mieć różowe włosy, to ok. Ale musisz być już duża, okej?

-Duża to znaczy? Ile musze mieć lat? 10?- Zapytała prostując się.

-Trochę więcej, tak z 16. – Wytrzeszczyła oczy.

-Ale to jest za milion lat!- Zawołała opadając twarzą na blat. Thomas zasłonił usta dłonią, chcąc zahamować śmiech.

-Za siedem, ale niech ci będzie. Jak za siedem lat nadal będziesz chciała mieć różowe włosy to ja też sobie takie zrobię. Co ty na to?- Zaintrygowana uniosła głowę.

-Obiecujesz? – Przytaknąłem.

-Obiecuję, a ja nigdy obietnic nie łamię. – Powiedziałem super poważnym tonem. Dziewczynka uśmiechnęła się i podbiegła do mnie.

-Kocham cię, tato.- Przytuliła się do moich nóg po czym uciekła do swojego pokoju.

-Jak ty to zrobiłeś?- Zapytał Thomas kręcąc głową z niedowierzaniem. Wzruszyłem ramionami.

-Takie całkowite zabronienie nic by nie dało. Chodziłaby tylko wściekła. A tak to ma perspektywę. – Przytaknął i podszedł do mnie. Uniosłem się na przedramionach i usiadłem na blacie. Thomas zatrzymał się między moimi nogami.

-Jesteś dobrym ojcem. – Ułożył dłonie z obu stron moich bioder. Objąłem dłońmi jego szyję.

-Ojczymem. – Poprawiłem go. Czasami bolał mnie fakt, że Lily tak naprawdę nie jest moja. Że nie miałem do niej żadnego prawa. Nigdy się o to nie posądzałem, ale naprawdę chciałem mieć dzieci. Patrząc w jasne oczy Thomasa dostrzegłem w nich zrozumienie. – Ty jesteś wspaniałym ojcem.

-Jesteś jej ojcem. Przecież mówi do ciebie tato. Nie umniejszaj sobie. Wychowujemy ją razem. To, że nie jest z tobą spokrewniona nic nie znaczy. A jakbyśmy adoptowali dziecko, to też byś tak mówił?- Zapytał opierając czoło o moje.

-Oczywiście, że nie. – Blondyn zamruczał porozumiewawczo.

-Chcesz mieć dziecko? Znaczy, mamy już jedno. Ale no wiesz.- Otworzyłem usta ze zdziwienia. Pokiwałem gwałtownie głową. Thomas zaśmiał się obejmując mnie w pasie. Poczułem w kącikach oczu łzy.- Wzruszyłeś się?

- Odczep się, mam prawo. – Zaśmiał się i cmoknął mnie w czoło. A myślałem, że lepiej już być nie mogło. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro