prevcxwellinger
-Umrę, zginę śmiercią tragicznie. Przygnieciony zakupami. Po co Ci tyle koszulek? W domu masz milion. Andi, ręce mi odpadną i tak skończy się moja kariera skoczka narciarskiego. Ja jeszcze nic nie osiągnąłem! Czy w tym sklepie nie ma koszyków? Dlaczego? Co to jest za sklep?- Zaśmiałem się słuchając narzekania młodego Słoweńca. Odwróciłem się do niego, patrząc na jego załamany wyraz twarzy.
-Chodź do kasy.- Chłopak wydał z siebie okrzyk radości i praktycznie pobiegł w kierunku kas. Zaśmiałem się i podążyłem za nim. Położył moja zakupy na blacie i spojrzał na mnie wyczekująco. Zatrzymałem się przed ladą posyłając uśmiech młodej kasjerce, który ta odwzajemniła ze zdwojoną siłą. Katem oka dostrzegłem grymas na twarzy Domena. Oparłem się biodrem o ladę, czekając aż dziewczyna skasuje moje zakupy.
-Ktoś tu ma naprawdę dobry gust.- Usłyszałem jej wysoki głos. Słychać było, że mówi to zalotnym tonem. Przyjrzałem się jej twarzy, była ładna w komercyjny sposób. Długie blond włosy, jasne oczy, sporo makijażu. Spojrzałem na plakietkę z jej imieniem, co było błędem bo dostrzegłem jej bardzo głęboki dekolt. Tak głęboki, że widać jej było miseczki od stanika. Poczułem jak czerwienią mi się policzki z zażenowania. Kiedy wróciłem wzrokiem do jej twarzy spoczywał na niej zalotny uśmiech. Wtedy zauważyłem, że skończyła kasować moje rzeczy i włożyła je do dwóch papierowych toreb.
-Będę płacił kartą.- Odezwałem się. Blondynka przytaknęła . Zbliżyłem kartę i chwyciłem za zakupy. Dziewczyna położyła na blacie paragon, jednak zanim zdążyłem go zabrać, wyjęła długopis i zaczęła cos na nim notować. Zmarszczyłem brwi. A co jak coś nie będzie pasować? Uznają mi pokreślany paragon?
- Napisz do mnie, przystojniaku. Bardzo chętnie rozbiorę cię z tych ubrań. – Puściła mi oczko. Poczułem jak moja twarz przybiera barwę buraka. Zanim zdążyłem otworzyć usta, odezwał się Domen.
-O nie, wychodzimy. – Wziął paragon do rąk i potargał go. Dziewczyna zrobiła minę jak ryba wyjęta z wody. Domen chwycił mnie za biodra i zaczął popychać w kierunku wyjścia. Kiedy wyszliśmy Prevc zatrzymał się dopiero przy samochodzie. Zmierzył mnie morderczym spojrzeniem i założył ramiona na piersi. – Serio, musiałeś patrzeć się jej na cycki?
-Wcale nie patrzyłem się jej na cycki, a na pewno nie intencjonalnie. – Zawołałem układając zakupy na tylnym siedzeniu.
-Hej.- Usłyszałem za sobą kobiecy głos. Domen zaczął uderzać głową w dach samochodu. Odwróciłem się i ujrzałem przed sobą blondynkę. – Zostawiłeś kartę.
-O, dzięki. – Wydukałem odbierając zgubę.
-Wiesz to, że twój kolega tak się zachował nie sprawiło, że mnie zniechęcił. Skończyłam właśnie zmianę, robisz coś? Czy dasz się zaprosić na drinka?- Wybałuszyłem oczy na jej słowa. Jakby na zawołanie poczułem dłoń na pośladku. Rozluźniłem się dopiero, kiedy zauważyłem że należy do Domena. Jego palce wsunęły się w kieszeń moich jeansów, a drugą rękę ułożył na moim brzuchu. Spojrzałem na Blondynkę również obejmując młodszego chłopaka.
-Sory, mała. Ale Andi ma już palny na wieczór. W sumie na poranek też. – Powiedział jadowicie chłopak opierając głowę na moim barku. – I to ja będę go rozbierał, kiedy wrócimy do domu. Więc idź i poszukaj sobie innej ofiary. Bo mój chłopak nie ma ochoty nic z tobą robić.
-A możę sam mi to powie?- Zapytał, zaczynałem się zastanawiać czy ona była głupia czy po prostu tępa.
-Nie wyjdę z tobą nigdzie. Tak jak Domen powiedział, mam już plany. Z nim. Moim chłopakiem. – Dziewczyna fuknęła i odeszła bez słowa. Domen klepnął mnie w tyłek i odsunął się by zaraz wejść do samochodu.
-Śpisz na kanapie za patrzenie się jej w cycki!
-Ale mnie interesują tylko twoje !
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro