Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

prevcxforfang


-Domen, mógłbyś mi powiedzieć skąd ty masz kadrową koszulkę Norwegów? – Usłyszałem zdziwionego brata. Podniosłem na niego wzrok znad telefonu. W ręce trzymał szarą koszulkę z oczywistym napisem na plecach. Zmarszczyłem brwi.

-A możesz mi powiedzieć, czemu mi w walizce grzebiesz?- Peter oparł dłonie na biodrach patrząc na mnie zirytowany.

-Sprzątałem w tym chlewie. A wystawała z twojej walizki, to rzuciła mi się w oczy.

-Żeby ci się tak w oczy rzucało jak Kamil ci maślane oczka posyła. A na to, to ty jesteś ślepy. – Wyrwałem mu koszulkę z ręki.

-On ma żonę, debilu. – Wyprostowałem się na łóżku, układając koszulkę na kolanach.

-Nie ma wagonu, którego nie da się odczepić. Pamiętaj, chłopcze. –Peter strzelił mnie w czoło.

-A ty, wagon z jakim skandynawskim imieniem odczepiłeś? – Zaśmiał się siadając na swoim łóżku. Pokazałem mu język. – Kurde nie wiem, jak ta jego dziewczyna miała na imię. Znaczy ma, chyba że to w taki sposób ją wyeliminowałeś? Ja ci alibi nie dam. Ale Cene da się nawet za ciebie do pierdla wsadzić, więc dzwoń.

-Z kim jak, kuźwa żyję. – Opadłem na materac.- Nikogo nie zabiłem, żeby nie było.

-Uznajmy, że ci wierzę. – Posłałem mu zirytowane spojrzenie. No, młody. Którą Norkę uwiodłeś swoim... W sumie nie wiem czym, bo urokiem osobistym na pewno nie.

-Okey, to było chamskie. A czemu miałbym Ci o czymkolwiek mówić? Zaraz wszyscy będą wiedzieć. Ty powiesz Kamilowi, on Andrzejowi albo Piotrkowi i cały świat się dowie. – Peter nadal patrzył na mnie wyczekująco. – Wal się.

-Nie mam z kim. Przyznaj się, no młody. – Jęknąłem zirytowany.

-Dobra! Johann. Zadowolony?- Zapytałem podnosząc się na łokciach. Peter uśmiechnął się przerażająco. – Nie rób tak, wyglądasz strasznie. Gorzej, niż zwykle a to już jest sztuka.

-Wal się. Jak do tego doszło?- Oparł łokcie na kolanach nachylając się w moim kierunku.

-Ja akurat mam z kim. Przespaliśmy się w Sylwestra.- Oczy Petera rozszerzyły się, a po chwili chłopak zasłonił dłońmi twarz. Parsknąłem. – No co, sam chciałeś wiedzieć. Nie moja wina.

-Nie spodziewałem się tego! Myślałem, że zaprosił cię na jakąś uroczą randkę albo coś! Boże, wyobraziłem to sobie. Będę rzygać. Jak to się z nim przespałeś DOMEN!- Wzruszyłem ramionami.

-Jestem dorosły, mogę robić co chcę. Nawet o zgrozo uprawiać seks. – Powiedziałem z udawanym przejęciem. Peter wywrócił oczami.

-I co dalej, bez graficznych opisów proszę. Od Sylwestra nosisz ze sobą tą koszulkę? – Zapytał marszcząc brwi.

-Nie, koszulkę mam z ostatnich zawodów. Spałem w niej dzisiaj, panie spostrzegawczy. – Parsknąłem na jego zdezorientowaną minę.

-Jak ja to miałem zauważyć, jak ty śpisz owinięty kołdrą po uszy bo ci wiecznie zimno. A wyszedłem z pokoju zanim się zwlokłeś z łóżka. – Skwitował Peter.

-Nie zawsze. – Poruszyłem sugestywnie brwiami, na co Peter znów zasłonił twarz.

-Tego już całkiem nie musiałem wiedzieć! Ja nie wymażę tego z mózgu. –Zawołał głośno, na co się zaśmiałem. Drzwi naszego pokoju się otworzyły.

-Co wy się tu tak drzecie? –Zapytał Kamil zamykając za sobą drzwi.

-Domen sypia z Forfangiem!- Wypalił, jęknąłem zirytowany po czym strzeliłem sobie w czoło.

-Przecież oni są razem, to normalne że ze sobą sypiają. – Powiedział Kamil marszcząc brwi. – A co mieli żyć w celibacie do ślubu?

-Co?- Peter posłał mi spojrzenie szaleńca.

-Skąd wiesz?- Zapytałem mierząc Kamila czujnym spojrzeniem. Chłopak uniósł brew. – Kuźwa, Tande.

-Ty wiedziałeś? I mi nie powiedziałeś? Kamil!- Stoch strzelił go w tył głowy.

-Domen miał ci to sam powiedzieć, matole. – Parsknąłem na ich zachowanie. Peter chwycił Polaka za nadgarstek i pociągnął w swoim kierunku, co spowodowało że Kamil opadł z piskiem na jego kolana. Ich twarze w momencie stały się czerwone jak dorodne buraczki. Wywróciłem oczami, jak dzieci. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro