prevcxforfang
-Domen, mógłbyś mi powiedzieć skąd ty masz kadrową koszulkę Norwegów? – Usłyszałem zdziwionego brata. Podniosłem na niego wzrok znad telefonu. W ręce trzymał szarą koszulkę z oczywistym napisem na plecach. Zmarszczyłem brwi.
-A możesz mi powiedzieć, czemu mi w walizce grzebiesz?- Peter oparł dłonie na biodrach patrząc na mnie zirytowany.
-Sprzątałem w tym chlewie. A wystawała z twojej walizki, to rzuciła mi się w oczy.
-Żeby ci się tak w oczy rzucało jak Kamil ci maślane oczka posyła. A na to, to ty jesteś ślepy. – Wyrwałem mu koszulkę z ręki.
-On ma żonę, debilu. – Wyprostowałem się na łóżku, układając koszulkę na kolanach.
-Nie ma wagonu, którego nie da się odczepić. Pamiętaj, chłopcze. –Peter strzelił mnie w czoło.
-A ty, wagon z jakim skandynawskim imieniem odczepiłeś? – Zaśmiał się siadając na swoim łóżku. Pokazałem mu język. – Kurde nie wiem, jak ta jego dziewczyna miała na imię. Znaczy ma, chyba że to w taki sposób ją wyeliminowałeś? Ja ci alibi nie dam. Ale Cene da się nawet za ciebie do pierdla wsadzić, więc dzwoń.
-Z kim jak, kuźwa żyję. – Opadłem na materac.- Nikogo nie zabiłem, żeby nie było.
-Uznajmy, że ci wierzę. – Posłałem mu zirytowane spojrzenie. No, młody. Którą Norkę uwiodłeś swoim... W sumie nie wiem czym, bo urokiem osobistym na pewno nie.
-Okey, to było chamskie. A czemu miałbym Ci o czymkolwiek mówić? Zaraz wszyscy będą wiedzieć. Ty powiesz Kamilowi, on Andrzejowi albo Piotrkowi i cały świat się dowie. – Peter nadal patrzył na mnie wyczekująco. – Wal się.
-Nie mam z kim. Przyznaj się, no młody. – Jęknąłem zirytowany.
-Dobra! Johann. Zadowolony?- Zapytałem podnosząc się na łokciach. Peter uśmiechnął się przerażająco. – Nie rób tak, wyglądasz strasznie. Gorzej, niż zwykle a to już jest sztuka.
-Wal się. Jak do tego doszło?- Oparł łokcie na kolanach nachylając się w moim kierunku.
-Ja akurat mam z kim. Przespaliśmy się w Sylwestra.- Oczy Petera rozszerzyły się, a po chwili chłopak zasłonił dłońmi twarz. Parsknąłem. – No co, sam chciałeś wiedzieć. Nie moja wina.
-Nie spodziewałem się tego! Myślałem, że zaprosił cię na jakąś uroczą randkę albo coś! Boże, wyobraziłem to sobie. Będę rzygać. Jak to się z nim przespałeś DOMEN!- Wzruszyłem ramionami.
-Jestem dorosły, mogę robić co chcę. Nawet o zgrozo uprawiać seks. – Powiedziałem z udawanym przejęciem. Peter wywrócił oczami.
-I co dalej, bez graficznych opisów proszę. Od Sylwestra nosisz ze sobą tą koszulkę? – Zapytał marszcząc brwi.
-Nie, koszulkę mam z ostatnich zawodów. Spałem w niej dzisiaj, panie spostrzegawczy. – Parsknąłem na jego zdezorientowaną minę.
-Jak ja to miałem zauważyć, jak ty śpisz owinięty kołdrą po uszy bo ci wiecznie zimno. A wyszedłem z pokoju zanim się zwlokłeś z łóżka. – Skwitował Peter.
-Nie zawsze. – Poruszyłem sugestywnie brwiami, na co Peter znów zasłonił twarz.
-Tego już całkiem nie musiałem wiedzieć! Ja nie wymażę tego z mózgu. –Zawołał głośno, na co się zaśmiałem. Drzwi naszego pokoju się otworzyły.
-Co wy się tu tak drzecie? –Zapytał Kamil zamykając za sobą drzwi.
-Domen sypia z Forfangiem!- Wypalił, jęknąłem zirytowany po czym strzeliłem sobie w czoło.
-Przecież oni są razem, to normalne że ze sobą sypiają. – Powiedział Kamil marszcząc brwi. – A co mieli żyć w celibacie do ślubu?
-Co?- Peter posłał mi spojrzenie szaleńca.
-Skąd wiesz?- Zapytałem mierząc Kamila czujnym spojrzeniem. Chłopak uniósł brew. – Kuźwa, Tande.
-Ty wiedziałeś? I mi nie powiedziałeś? Kamil!- Stoch strzelił go w tył głowy.
-Domen miał ci to sam powiedzieć, matole. – Parsknąłem na ich zachowanie. Peter chwycił Polaka za nadgarstek i pociągnął w swoim kierunku, co spowodowało że Kamil opadł z piskiem na jego kolana. Ich twarze w momencie stały się czerwone jak dorodne buraczki. Wywróciłem oczami, jak dzieci.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro