Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

prevc cz.2


-Mamo, błagam przestań już. – Wyjęczałem żałośnie słysząc jak po raz kolejny matka przekłada wszystko na stole. – Kamil już tu był, chyba z 10 razy.

-Ale nie wiedziałam, że to mój zięć! A jeszcze poznam drugiego!- Zawołała całkowicie ignorując moje prośmy i po raz kolejny przekładając salaterkę. Odwróciłem się na pięcie i ruszyłem do pokoju brata. Wszedłem bez pukania, akurat kiedy chłopak zakładał spodnie. Spiorunował mnie wzrokiem.

-Nie umiesz pukać?- Zapiął guzik i poprawił koszulkę.- Co chcesz?

-Matka zachowuję się jakby królowa Anglii miała zawitać. Już nie mogę jej słuchać i patrzeć jak przekłada salaterkę ósmy raz. – Położyłem się na łóżku brata, które było o dziwo pościelone.

-No wiesz, zawsze kochała Kamila jak swoje dziecko, a teraz dowiedziała się, że praktycznie nim jest. Daj się kobiecie nacieszyć nową pociechą. – Zaśmiał się i usiadł na biurku.

- Wiesz, że przeżywa Andreasa i fakt, że będzie babcią bardziej niż Kamila. – Wzruszył ramionami.

-To mama, ona ma zaburzony system wartości. – Przytaknąłem.- Dobrze, że dziewczynki są na kolonii i tego nie widzą.

-Oj tak. Nika prowadziłaby roast na matce. Ema byłaby jeszcze bardziej nieznośna niż ona. Wiesz jak kocha Kama. – Naprawdę dobrze, że nie było ich w domu. Chwilową ciszę przerwał dzwonek do drzwi. Zerwaliśmy się na równe nogi i pobiegliśmy na dół, chcąc dotrzeć tam przed matką. Na nasze szczęście się udało. Domen otworzył drzwi, ale zamiast oczekiwanych chłopaków stał w nich nasz brat. A za nim nasza nauczycielka z gimnazjum. Zmarszczyłem brwi.

-Po co dzwonisz do własnego domu, debilu.- Skwitował Domen, nie zważając na obecność swojej byłej nauczycielki. Dźgnąłem go w bok, na co wzdrygnął się i strzelił mnie w tył głowy. Odwracając się zauważył kobietę. – Yy ,dzień dobry. Co pani tu robi?

-Cene, po co dzwonisz do drzwi. Mamy mieć gości..- Mama urwała w pół słowa widząc stojącą za nim kobietę. – Dzień dobry. Cene?

-Cześć rodzino, dzięki za to jakże miłe przywitanie.- Powiedział sarkastycznie mój młodszy brat. Mama wywróciła oczami na jego ton. Nagle, gdy miała się odezwać usłyszeliśmy odgłos kół na podjeździe. Zapiszczała podskakując jak mała dziewczynka.

-Mamo, masz 5 lat?- Zapytał Domen, za co oberwał ścierką.- Ała, kobieto. Układałem włosy 10 minut!

-Zamiast pomóc matce w kuchni.- Odparowała mierząc go wzrokiem.- A efektu za bardzo nie widać. Cene zejdźże z drogi, bo nie będzie miał jak wejść.

-Dzień dobry.- Wyszczerzyłem się słysząc wesoły głos Kamila. Zatrzymał się przed drzwiami z wielkim uśmiechem, trzymając w ręce bukiet kwiatów. Moja mam również szeroko się uśmiechnęła i podbiegła go przytulić.

-Kamilku, dlaczego ja się dopiero teraz dowiaduję, że wy z Peterem jesteście razem? Kochanie, moje tak się cieszę. Tak miło cię znowu zobaczyć.

-Panią też. Przepraszam w imieniu moim i Petera, że tak długo trzymaliśmy to w tajemnicy. A tu mam dla pani taki drobny prezent. – Odsunął się by wręczyć jej bukiet. Mama ucałowała go w policzek.

-Nie trzeba było Kamilku, i ile razy ci mam mówić mów mi po imieniu. Wchodź do środka. – Pognała do domu z kwiatami przytulonymi do twarzy. Zamknąłem drzwi za chłopakiem. Kamil po przywitaniu z Domenem podszedł w końcu do mnie.

- Hejka. – Powiedział stając na palcach i obejmując mój kark. Cmoknąłem go w usta. – Stęskniłem się, bardzo.

-Ja też, i bardzo się cieszę, że będziesz tu 3 tygodnie. – Zsunął dłonie na moją talię i skopał czerwone trampki ze stóp.

-Welli już jest?- Pokręciłem głową.

-Peter! Chodź tutaj! – Usłyszałem krzyk mamy. Westchnąłem i ciągnąc Polaka za rękę ruszyłem do kuchni. Mama stał obok czajnika i wymachiwała kubkiem w stronę Domena, który tym razem siedział na kuchennym blacie. Co on miał z tym wspinaniem się na meble. Spojrzała na mnie i podała mi dwa kubki. – Zrób kawę.

-Ok.- Zabrałem się z przygotowanie kawy i usłyszałem jak frontowe drzwi się otwierają. Do domu wszedł tata, zatrzymał się w progu.

-Cześć, wszystkim.- Kamil podszedł, żeby uścisnąć mu dłoń, tata po przyjacielsku poklepał go po plecach. – Dobrze cię widzieć Kamil. Chyba mogę powiedzieć- witaj w rodzinie.

-Pana tez bardzo miło widzieć. – Odpowiedział, jak zwykle z uśmiechem.

-Na ile zostajesz, słoneczko? – Zapytała mama przesuwając Domena w bok, chcąc przygotować ciasto. Parsknąłem na to z jaką łatwością to zrobiła.

-Rozmawialiśmy z Peterem o 3 tygodniach, ale jeśli będę przeszkadzał, to oczywiście mogę zostać krócej. – Powiedział szybko, stając obok mnie.

-Jak dla mnie, możesz zostać na zawsze. Nigdy nam nie przeszkadzasz, Kamil. – Powiedziała mama, na co ojciec przytaknął. Uśmiechnąłem się obejmując niższego ramieniem. Ten oplótł ramionami moją talię. Mama przyłożyła dłonie do piersi. – Ale wy uroczo razem wyglądacie.

-Mamo, zawstydziłaś Kamila. Teraz nie będzie chciał już tu przyjeżdżać.- Powiedział Domen, na co mama zdzieliła go szmatą. – Jezu, znowu. Co ty masz z tą szmatą dzisiaj?

-Bo mnie drażnisz, dziecko.- Chłopak znów oberwał, usłyszałem zduszony śmiech Kamila. – Gdzie jest mój drugi zięć?

-Zaraz będzie, błagam nie róbcie scen. I odłóż tą szmatę szalona kobieto. – Zeskoczył z blatu i ruszył do korytarza. Poprawił włosy w lustrze i oparł się o ścianę z telefonem w dłoni. Podeszliśmy bliżej, zatrzymując się w połowie korytarza. – Błagam, nie róbcie mi wstydu.

-Wytrzymał z tobą 2 lata, jego chyba nic nie odstraszy.- Podsumowałem za co oberwałem i od Kamila i od mamy. – No co, powiedziałem prawdę.

-Nikt cię o zdanie nie pytał. – Skwitował Domen. Rozległ się dzwonek. Mój brat schował telefon do kieszeni a mama rzuciła ścierką w kąt. – Błagam, spokój. Cześć Andi.

-Hej.- Odpowiedział Niemiec obejmując mocno mojego młodszego brata. Podobnie jak Kamil chwilę wcześniej, w ręce trzymał prezent dla mamy. Tym razem wino. Zauważyłem, że Domen pocałował go lekko w szyję. Wellinger odsunął się i spojrzał na naszą rodzinkę. – Dzień dobry.

-Dzień dobry, Andreas.- Odezwała się mama i wzięła Niemca w objęcia. Chłopak początkowo nie wiedział co ma zrobić, ale odwzajemnił uścisk. Gdy mama wypuściła go z objęć, uścisnął dłoń z moim tatą.

-Miło cię poznać. – Widziałem jak Domen patrzy na tą scenkę z uśmiechem i wypiekami na twarzy.

-Państwa również bardzo miło poznać. Bardzo dziękuję za zaproszenie. – Moi rodzice obdarzyli go szczerymi uśmiechami. Wzrok Wellingera zatrzymał się na mnie i Kamilu. Polak podbiegł do swojego przyjaciela i mocno go uścisnął. Gdy się odsunęli ja również lekko się z nim przytuliłem, klepiąc go po plecach.

-Dobra, chłopcy chodźcie do salonu. Peter zrób wreszcie tą kawę.- Mama zaczęła nas rozganiać. Tata zajął rozmową o skokach obu chłopaków. Domen szturchnął mnie w ramię idąc do salonu. Kiedy zatrzymał się w progu jak sparaliżowany, dotarła do mnie jedna rzecz. Zrównałem się z bratem. Zapomnieliśmy o obecności naszej nauczycielki. Tata zerknął w kierunku sofy na której siedziała z moim bratem , urywając w pół słowa. Cisze przerwała wchodząca do salonu mama.- Co tak stoicie, matołki? Mało krzeseł w domu mamy?

-Jeszcze raz, dzień dobry państwu. – Powiedziała nasza historyczka. Mama spojrzała na nią jak ryba wyjęta z wody, ewidentnie także zapomniała o jej istnieniu. Jak mówił Domen, zaburzony system wartości. Kobieta wstała, a zaraz za nią zrobił to Cene. Uniosłem brwi, nie bardzo wiedząc co się dzieję. Domen wybuchnął śmiechem i usiadł na fotelu, dławiąc się. Andreas podbiegł do niego i ze zmartwioną miną uklęknął przed nim szukając powodów zachowania młodszego. Ewidentnie bojąc się, że chłopak faktycznie ma jakieś problemu z oddychaniem. Cene odchrząknął zwracając naszą uwagę z powrotem na siebie.

-Możecie chociaż przez chwilę zachowywać się porządnie i wysłuchać co mam do powiedzenia? – Zapytał wyraźnie zirytowanym głosem. Kiwnęliśmy głowami siadając bez słowa. Cene przytaknął i spojrzał na panią Novak. – Okej, tak więc jak pamiętasz mamo, ostatnio zrobiłaś Domenowi awanturę o to, że będzie miał z kimś dziecko, ale wyszło, że jest gejem z reszta jak i Peter. A raczej ani Kamil ani Andreas w ciążę nie zajdą.

-Czemu ja bym miał być w ciąży? – Wyszeptał Wellinger do wciąż śmiejącego się Domena. Mój brat zrobił się cały czerwony. Parsknąłem śmiechem.

-I to ja się przyznałem. Dlatego chcę wam przedstawić dziewczynę z którą będę miał dziecko. Z Miją. – Kontynuował mój brat. Domen na to wszystko wybuchnął jeszcze większym śmiechem.

-Nasza nauczycielka, Cene serio...- Wybełkotał po słoweńsku mój brat. Andi spojrzał na mnie nie rozumiejąc. Odwróciłem wzrok na rodziców. Mama wyglądała, jakby była na granicy wybuchu.

-Chyba sobie ze mnie żartujesz dziecko. Ta kobieta ma ponad 40 lat, a ty masz 24. – Mówiła wciąż spokojnym głosem, ale jej wyraz twarzy był coraz groźniejszy. Spojrzała na kobietę. – A ty, co sobie myślałaś? To jest młody chłopak, twój uczeń. Mógłby być twoim dzieckiem! Nie rozumiem, jak mogłaś być aż tak głupia.

-Mamo, przestań!- Krzyknął Cene. Chwyciłem Kamila za rękę i wyciągnąłem z salonu prowadząc do swojego pokoju. Kątem oka zauważyłem, że Domen zrobił to samo. Zamknąłem za naszą czwórka drzwi i opadłem na łóżko. Domen oparł się o Andreasa i po raz kolejny wybuchnął śmiechem. Chcąc nie chcąc mu zawtórowałem, sytuacja była absurdalna.

-Okej, powie mi ktoś co się tam wydarzyło? Nie rozumiem słoweńskiego? Zrozumiałem tylko fakt o sobie i ciąży. – Zapytał Niemiec, po minie Kamila wnioskowałem, że podłącza się do pytania. Domen zawiesił się na ramieniu chłopaka, więc to ja musiałem to powiedzieć.

-Ostatnio mama znalazła test ciążowy w koszu w łazience i automatycznie oskarżyła o to Domena.- Wellli zmarszczył na to brwi.

-Ale on nie zajdzie w ciążę. – Powiedział zbity z tropu chłopak. Wywróciłem oczami i kontynuowałem.

-Wytłumaczyliśmy jej, że żadne z nas raczej nikogo nie zapłodni, ani jak widzę nie zostanie zapłodnione, bo jesteśmy w związkach z innymi facetami. Więc wina spadła na Cene, a on się przyznał. My odwróciliśmy uwagę mamy zapraszając was na zapoznanie jako ich przyszli zięciowie. A ta kobieta na dole, która jak się okazało jest matką dziecka Cene- to nasza nauczycielka historii z gimnazjum. Uczyła nas wszystkich.

-Nadal uczy Nikę. –Dodał Domen siadając na podłodze ciągnąc za sobą Wellingera. Usiedli opierając się o siebie.

-Strasznie to dziwne, ona mi wygląda na sporo starszą. – Powiedział Kamil, na co przytaknąłem.

-Z tego co kojarzę ma po 40. Więc Cene poszalał. Chyba wszyscy w tym domu gustują w starszych. – Domen parsknął śmiechem na co wszyscy mu zawtórowaliśmy.

-Czyli to chyba nieodpowiedni moment, żeby powiedzieć twoim rodzicom o zaręczynach. –Stwierdził Kamil obejmując moje ramię dłonią.

-O czym?- Zapiszczał Domen. Spojrzał na Andreasa, po czym założył ramiona na piersi z miną zbitego psa. Spojrzałem pytająco na Niemca. Jego policzki były mocno zaczerwienione i dopiero wtedy mnie olśniło. Zwróciłem wzrok na dłonie brata i dostrzegłem na jego palcu złoty pierścionek.

-Wy się zaręczyliście? Domen!- Zawołałem podchodząc na kolanach do brata i mocno go ściskając. Chłopak na początku nie wiedział jak zareagować, nigdy nie był dobry w okazywaniu emocji ale ostatecznie też mnie przytulił. – Teraz to matka na pewno dostanie zawału!

-Już chyba 3 raz dzisiaj. Niczym mnie nie zabijecie!- Usłyszałem głos mamy z korytarza. Po chwili stała już w progu. – To czemu mam dostać zawału?

-Będziesz matka pana młodego dwa razy w najbliższym czasie.- Powiedziałem spokojnym głosem. Mama wybałuszyła oczy i zapiszczała siadając obok nas na panelach. Po chwili jednak jej mina spoważniała.

-Ile?- Jej pytanie spotkało się z naszymi zdziwionymi twarzami. – Mówcie mi tu ile jesteście zaręczeni.

-2 tygodnie. – Powiedziałem zgodnie z prawdę unosząc dłoń Kamila z pierścionkiem. Mama spojrzała ze świecącymi oczami i mocno nas przytuliła.

-Tak się cieszę, kochanie.- Otarła łzy z policzków i spojrzała wyczekująco na najmłodszego z jej synów.-Domen, kochanie a wy? Pewnie też coś takiego, prawda?- Mój brat spojrzał na mamę z przerażeniem. O nie. Zasłoniłem usta dłonią chcąc zagłuszyć śmiech. – Domi?

-No, nie całkiem. Zaręczyliśmy się yyy.- Spojrzał błagalnie na swojego chłopaka, ten jednak wzrok miał wbity w swoje skarpetki. Przełknął ślinę, czerwieniąc się jeszcze bardziej. – Pół roku temu?

-Ty się pytasz, czy odpowiadasz?- Zapytałem przez śmiech.

- Coooo?!- Krzyknęła mama. I tyle było ze spokoju. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro