prevc cz.2
-Mamo, błagam przestań już. – Wyjęczałem żałośnie słysząc jak po raz kolejny matka przekłada wszystko na stole. – Kamil już tu był, chyba z 10 razy.
-Ale nie wiedziałam, że to mój zięć! A jeszcze poznam drugiego!- Zawołała całkowicie ignorując moje prośmy i po raz kolejny przekładając salaterkę. Odwróciłem się na pięcie i ruszyłem do pokoju brata. Wszedłem bez pukania, akurat kiedy chłopak zakładał spodnie. Spiorunował mnie wzrokiem.
-Nie umiesz pukać?- Zapiął guzik i poprawił koszulkę.- Co chcesz?
-Matka zachowuję się jakby królowa Anglii miała zawitać. Już nie mogę jej słuchać i patrzeć jak przekłada salaterkę ósmy raz. – Położyłem się na łóżku brata, które było o dziwo pościelone.
-No wiesz, zawsze kochała Kamila jak swoje dziecko, a teraz dowiedziała się, że praktycznie nim jest. Daj się kobiecie nacieszyć nową pociechą. – Zaśmiał się i usiadł na biurku.
- Wiesz, że przeżywa Andreasa i fakt, że będzie babcią bardziej niż Kamila. – Wzruszył ramionami.
-To mama, ona ma zaburzony system wartości. – Przytaknąłem.- Dobrze, że dziewczynki są na kolonii i tego nie widzą.
-Oj tak. Nika prowadziłaby roast na matce. Ema byłaby jeszcze bardziej nieznośna niż ona. Wiesz jak kocha Kama. – Naprawdę dobrze, że nie było ich w domu. Chwilową ciszę przerwał dzwonek do drzwi. Zerwaliśmy się na równe nogi i pobiegliśmy na dół, chcąc dotrzeć tam przed matką. Na nasze szczęście się udało. Domen otworzył drzwi, ale zamiast oczekiwanych chłopaków stał w nich nasz brat. A za nim nasza nauczycielka z gimnazjum. Zmarszczyłem brwi.
-Po co dzwonisz do własnego domu, debilu.- Skwitował Domen, nie zważając na obecność swojej byłej nauczycielki. Dźgnąłem go w bok, na co wzdrygnął się i strzelił mnie w tył głowy. Odwracając się zauważył kobietę. – Yy ,dzień dobry. Co pani tu robi?
-Cene, po co dzwonisz do drzwi. Mamy mieć gości..- Mama urwała w pół słowa widząc stojącą za nim kobietę. – Dzień dobry. Cene?
-Cześć rodzino, dzięki za to jakże miłe przywitanie.- Powiedział sarkastycznie mój młodszy brat. Mama wywróciła oczami na jego ton. Nagle, gdy miała się odezwać usłyszeliśmy odgłos kół na podjeździe. Zapiszczała podskakując jak mała dziewczynka.
-Mamo, masz 5 lat?- Zapytał Domen, za co oberwał ścierką.- Ała, kobieto. Układałem włosy 10 minut!
-Zamiast pomóc matce w kuchni.- Odparowała mierząc go wzrokiem.- A efektu za bardzo nie widać. Cene zejdźże z drogi, bo nie będzie miał jak wejść.
-Dzień dobry.- Wyszczerzyłem się słysząc wesoły głos Kamila. Zatrzymał się przed drzwiami z wielkim uśmiechem, trzymając w ręce bukiet kwiatów. Moja mam również szeroko się uśmiechnęła i podbiegła go przytulić.
-Kamilku, dlaczego ja się dopiero teraz dowiaduję, że wy z Peterem jesteście razem? Kochanie, moje tak się cieszę. Tak miło cię znowu zobaczyć.
-Panią też. Przepraszam w imieniu moim i Petera, że tak długo trzymaliśmy to w tajemnicy. A tu mam dla pani taki drobny prezent. – Odsunął się by wręczyć jej bukiet. Mama ucałowała go w policzek.
-Nie trzeba było Kamilku, i ile razy ci mam mówić mów mi po imieniu. Wchodź do środka. – Pognała do domu z kwiatami przytulonymi do twarzy. Zamknąłem drzwi za chłopakiem. Kamil po przywitaniu z Domenem podszedł w końcu do mnie.
- Hejka. – Powiedział stając na palcach i obejmując mój kark. Cmoknąłem go w usta. – Stęskniłem się, bardzo.
-Ja też, i bardzo się cieszę, że będziesz tu 3 tygodnie. – Zsunął dłonie na moją talię i skopał czerwone trampki ze stóp.
-Welli już jest?- Pokręciłem głową.
-Peter! Chodź tutaj! – Usłyszałem krzyk mamy. Westchnąłem i ciągnąc Polaka za rękę ruszyłem do kuchni. Mama stał obok czajnika i wymachiwała kubkiem w stronę Domena, który tym razem siedział na kuchennym blacie. Co on miał z tym wspinaniem się na meble. Spojrzała na mnie i podała mi dwa kubki. – Zrób kawę.
-Ok.- Zabrałem się z przygotowanie kawy i usłyszałem jak frontowe drzwi się otwierają. Do domu wszedł tata, zatrzymał się w progu.
-Cześć, wszystkim.- Kamil podszedł, żeby uścisnąć mu dłoń, tata po przyjacielsku poklepał go po plecach. – Dobrze cię widzieć Kamil. Chyba mogę powiedzieć- witaj w rodzinie.
-Pana tez bardzo miło widzieć. – Odpowiedział, jak zwykle z uśmiechem.
-Na ile zostajesz, słoneczko? – Zapytała mama przesuwając Domena w bok, chcąc przygotować ciasto. Parsknąłem na to z jaką łatwością to zrobiła.
-Rozmawialiśmy z Peterem o 3 tygodniach, ale jeśli będę przeszkadzał, to oczywiście mogę zostać krócej. – Powiedział szybko, stając obok mnie.
-Jak dla mnie, możesz zostać na zawsze. Nigdy nam nie przeszkadzasz, Kamil. – Powiedziała mama, na co ojciec przytaknął. Uśmiechnąłem się obejmując niższego ramieniem. Ten oplótł ramionami moją talię. Mama przyłożyła dłonie do piersi. – Ale wy uroczo razem wyglądacie.
-Mamo, zawstydziłaś Kamila. Teraz nie będzie chciał już tu przyjeżdżać.- Powiedział Domen, na co mama zdzieliła go szmatą. – Jezu, znowu. Co ty masz z tą szmatą dzisiaj?
-Bo mnie drażnisz, dziecko.- Chłopak znów oberwał, usłyszałem zduszony śmiech Kamila. – Gdzie jest mój drugi zięć?
-Zaraz będzie, błagam nie róbcie scen. I odłóż tą szmatę szalona kobieto. – Zeskoczył z blatu i ruszył do korytarza. Poprawił włosy w lustrze i oparł się o ścianę z telefonem w dłoni. Podeszliśmy bliżej, zatrzymując się w połowie korytarza. – Błagam, nie róbcie mi wstydu.
-Wytrzymał z tobą 2 lata, jego chyba nic nie odstraszy.- Podsumowałem za co oberwałem i od Kamila i od mamy. – No co, powiedziałem prawdę.
-Nikt cię o zdanie nie pytał. – Skwitował Domen. Rozległ się dzwonek. Mój brat schował telefon do kieszeni a mama rzuciła ścierką w kąt. – Błagam, spokój. Cześć Andi.
-Hej.- Odpowiedział Niemiec obejmując mocno mojego młodszego brata. Podobnie jak Kamil chwilę wcześniej, w ręce trzymał prezent dla mamy. Tym razem wino. Zauważyłem, że Domen pocałował go lekko w szyję. Wellinger odsunął się i spojrzał na naszą rodzinkę. – Dzień dobry.
-Dzień dobry, Andreas.- Odezwała się mama i wzięła Niemca w objęcia. Chłopak początkowo nie wiedział co ma zrobić, ale odwzajemnił uścisk. Gdy mama wypuściła go z objęć, uścisnął dłoń z moim tatą.
-Miło cię poznać. – Widziałem jak Domen patrzy na tą scenkę z uśmiechem i wypiekami na twarzy.
-Państwa również bardzo miło poznać. Bardzo dziękuję za zaproszenie. – Moi rodzice obdarzyli go szczerymi uśmiechami. Wzrok Wellingera zatrzymał się na mnie i Kamilu. Polak podbiegł do swojego przyjaciela i mocno go uścisnął. Gdy się odsunęli ja również lekko się z nim przytuliłem, klepiąc go po plecach.
-Dobra, chłopcy chodźcie do salonu. Peter zrób wreszcie tą kawę.- Mama zaczęła nas rozganiać. Tata zajął rozmową o skokach obu chłopaków. Domen szturchnął mnie w ramię idąc do salonu. Kiedy zatrzymał się w progu jak sparaliżowany, dotarła do mnie jedna rzecz. Zrównałem się z bratem. Zapomnieliśmy o obecności naszej nauczycielki. Tata zerknął w kierunku sofy na której siedziała z moim bratem , urywając w pół słowa. Cisze przerwała wchodząca do salonu mama.- Co tak stoicie, matołki? Mało krzeseł w domu mamy?
-Jeszcze raz, dzień dobry państwu. – Powiedziała nasza historyczka. Mama spojrzała na nią jak ryba wyjęta z wody, ewidentnie także zapomniała o jej istnieniu. Jak mówił Domen, zaburzony system wartości. Kobieta wstała, a zaraz za nią zrobił to Cene. Uniosłem brwi, nie bardzo wiedząc co się dzieję. Domen wybuchnął śmiechem i usiadł na fotelu, dławiąc się. Andreas podbiegł do niego i ze zmartwioną miną uklęknął przed nim szukając powodów zachowania młodszego. Ewidentnie bojąc się, że chłopak faktycznie ma jakieś problemu z oddychaniem. Cene odchrząknął zwracając naszą uwagę z powrotem na siebie.
-Możecie chociaż przez chwilę zachowywać się porządnie i wysłuchać co mam do powiedzenia? – Zapytał wyraźnie zirytowanym głosem. Kiwnęliśmy głowami siadając bez słowa. Cene przytaknął i spojrzał na panią Novak. – Okej, tak więc jak pamiętasz mamo, ostatnio zrobiłaś Domenowi awanturę o to, że będzie miał z kimś dziecko, ale wyszło, że jest gejem z reszta jak i Peter. A raczej ani Kamil ani Andreas w ciążę nie zajdą.
-Czemu ja bym miał być w ciąży? – Wyszeptał Wellinger do wciąż śmiejącego się Domena. Mój brat zrobił się cały czerwony. Parsknąłem śmiechem.
-I to ja się przyznałem. Dlatego chcę wam przedstawić dziewczynę z którą będę miał dziecko. Z Miją. – Kontynuował mój brat. Domen na to wszystko wybuchnął jeszcze większym śmiechem.
-Nasza nauczycielka, Cene serio...- Wybełkotał po słoweńsku mój brat. Andi spojrzał na mnie nie rozumiejąc. Odwróciłem wzrok na rodziców. Mama wyglądała, jakby była na granicy wybuchu.
-Chyba sobie ze mnie żartujesz dziecko. Ta kobieta ma ponad 40 lat, a ty masz 24. – Mówiła wciąż spokojnym głosem, ale jej wyraz twarzy był coraz groźniejszy. Spojrzała na kobietę. – A ty, co sobie myślałaś? To jest młody chłopak, twój uczeń. Mógłby być twoim dzieckiem! Nie rozumiem, jak mogłaś być aż tak głupia.
-Mamo, przestań!- Krzyknął Cene. Chwyciłem Kamila za rękę i wyciągnąłem z salonu prowadząc do swojego pokoju. Kątem oka zauważyłem, że Domen zrobił to samo. Zamknąłem za naszą czwórka drzwi i opadłem na łóżko. Domen oparł się o Andreasa i po raz kolejny wybuchnął śmiechem. Chcąc nie chcąc mu zawtórowałem, sytuacja była absurdalna.
-Okej, powie mi ktoś co się tam wydarzyło? Nie rozumiem słoweńskiego? Zrozumiałem tylko fakt o sobie i ciąży. – Zapytał Niemiec, po minie Kamila wnioskowałem, że podłącza się do pytania. Domen zawiesił się na ramieniu chłopaka, więc to ja musiałem to powiedzieć.
-Ostatnio mama znalazła test ciążowy w koszu w łazience i automatycznie oskarżyła o to Domena.- Wellli zmarszczył na to brwi.
-Ale on nie zajdzie w ciążę. – Powiedział zbity z tropu chłopak. Wywróciłem oczami i kontynuowałem.
-Wytłumaczyliśmy jej, że żadne z nas raczej nikogo nie zapłodni, ani jak widzę nie zostanie zapłodnione, bo jesteśmy w związkach z innymi facetami. Więc wina spadła na Cene, a on się przyznał. My odwróciliśmy uwagę mamy zapraszając was na zapoznanie jako ich przyszli zięciowie. A ta kobieta na dole, która jak się okazało jest matką dziecka Cene- to nasza nauczycielka historii z gimnazjum. Uczyła nas wszystkich.
-Nadal uczy Nikę. –Dodał Domen siadając na podłodze ciągnąc za sobą Wellingera. Usiedli opierając się o siebie.
-Strasznie to dziwne, ona mi wygląda na sporo starszą. – Powiedział Kamil, na co przytaknąłem.
-Z tego co kojarzę ma po 40. Więc Cene poszalał. Chyba wszyscy w tym domu gustują w starszych. – Domen parsknął śmiechem na co wszyscy mu zawtórowaliśmy.
-Czyli to chyba nieodpowiedni moment, żeby powiedzieć twoim rodzicom o zaręczynach. –Stwierdził Kamil obejmując moje ramię dłonią.
-O czym?- Zapiszczał Domen. Spojrzał na Andreasa, po czym założył ramiona na piersi z miną zbitego psa. Spojrzałem pytająco na Niemca. Jego policzki były mocno zaczerwienione i dopiero wtedy mnie olśniło. Zwróciłem wzrok na dłonie brata i dostrzegłem na jego palcu złoty pierścionek.
-Wy się zaręczyliście? Domen!- Zawołałem podchodząc na kolanach do brata i mocno go ściskając. Chłopak na początku nie wiedział jak zareagować, nigdy nie był dobry w okazywaniu emocji ale ostatecznie też mnie przytulił. – Teraz to matka na pewno dostanie zawału!
-Już chyba 3 raz dzisiaj. Niczym mnie nie zabijecie!- Usłyszałem głos mamy z korytarza. Po chwili stała już w progu. – To czemu mam dostać zawału?
-Będziesz matka pana młodego dwa razy w najbliższym czasie.- Powiedziałem spokojnym głosem. Mama wybałuszyła oczy i zapiszczała siadając obok nas na panelach. Po chwili jednak jej mina spoważniała.
-Ile?- Jej pytanie spotkało się z naszymi zdziwionymi twarzami. – Mówcie mi tu ile jesteście zaręczeni.
-2 tygodnie. – Powiedziałem zgodnie z prawdę unosząc dłoń Kamila z pierścionkiem. Mama spojrzała ze świecącymi oczami i mocno nas przytuliła.
-Tak się cieszę, kochanie.- Otarła łzy z policzków i spojrzała wyczekująco na najmłodszego z jej synów.-Domen, kochanie a wy? Pewnie też coś takiego, prawda?- Mój brat spojrzał na mamę z przerażeniem. O nie. Zasłoniłem usta dłonią chcąc zagłuszyć śmiech. – Domi?
-No, nie całkiem. Zaręczyliśmy się yyy.- Spojrzał błagalnie na swojego chłopaka, ten jednak wzrok miał wbity w swoje skarpetki. Przełknął ślinę, czerwieniąc się jeszcze bardziej. – Pół roku temu?
-Ty się pytasz, czy odpowiadasz?- Zapytałem przez śmiech.
- Coooo?!- Krzyknęła mama. I tyle było ze spokoju.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro