Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

peierxaalto

-Nie. – Zawołał Killian idąc przed siebie, całkowicie nie zważając na moje wołania.

-Killian, no weź. – Podbiegłem do niego, zaciskając palce na pasku jego torby podróżnej. – Wysłuchaj mnie, to nie tak.

-Nie chce mi się z tobą teraz gadać. Straciłeś w moich oczach, tylko zmarnowałem czas i pieniądze. – Na moment przystanął, patrząc w jego oczy widziałem zawód.

-Proszę, nic mnie nie łączy z Eetu. – Wytłumaczyłem płaczliwym tonem, nie chciałem stracić u niego szansy z powodu na zachowanie najlepszego przyjaciela.

-Byliście w łóżku, razem. Nie wyglądało mi to jak nic. – Jęknąłem pociągając za włosy.

-Jak Eetu pije alkohol w dużych ilościach, to jest straszną przylepą i płacze. Dlatego zawsze z nim śpię, nic nas nie łączy. Jesteśmy przyjaciółmi od dziecka. – Killian nie wyglądał na zbytnio przekonanego. – Proszę, zaufaj mi.

-Nie musisz mi się tłumaczyć, nie jesteśmy razem ani..- Nie pozwoliłem mu dokończyć, zamykając mu usta pocałunkiem. – Antti.

-Nie odchodź, przyjechałeś na tydzień nie na pięć minut. – Wiedziałem, że mój głos brzmi błagalnie, ale byłem gotów prosić go na kolanach by został.

-Czemu z nim nie jesteś? – Zmarszczyłem brwi, nie bardzo wiedząc o co pyta. – Z Eetu.

-Jest dla mnie jak brat. – Nigdy nie myślałem o blondynie w tych kategoriach. – Na dodatek nie jest w moim typie.

-Oh, tak? To jaki jest twój typ?- Zapytał z udawaną ciekawością.

-Ciemnowłosy, ciemnooki, do twarzy mu w zaroście. – Wywrócił oczami, ale na jego ustach pojawił się lekki uśmiech. – Kawa?

-Kawa. – Przytaknął pozwalając mi zaprowadzić się z powrotem do mieszkania. Gdy weszliśmy do środka Eetu był już ubrany i pił spokojnie kawę. Killian na moment zamarł, ale posłał mu wymuszony uśmiech. – Cześć.

-Hej, Killian. – Przywitał się wesoło blondyn, po czym zwrócił się do mnie. –Masz moje getry do biegania?

-W twojej szufladzie, na samym spodzie. Niko je przyniósł, wyprałem ci je. – Eetu podszedł do mnie odstawiając po drodze kubek do zlewu i pocałował mnie w czoło.

-Jesteś cudowny, idę biegać. – Pokręciłem głową na jego absurdalne zachowanie. Włączyłem czajnik i spojrzałem na zmieszanego Killiana.

-On tak zawsze?- Zapytał zdejmując kurtkę.

-Niestety, ale jest nieszkodliwy. – Nasypałem kawę do dwóch kubków.

-Kochanie, wychodzę. Jakbym nie wracał przez ponad 2 godziny, możesz dzwonić na policję. – Eetu zatrzymał się w progu ubrany już w strój do biegania. Parsknąłem śmiechem.

-Weź telefon i klucze. – Przypomniałem mu na co zasalutował. – Jakby cię gwałcili to krzycz!

-Kocham cię!- Zawołał wychodząc, Killian uniósł pytając brew.

-Ja ciebie też!-Wyjąłem mleko z lodówki.

-I ja mam się tym nie przejmować? – Zapytał nie kryjąc szoku w jakim był.

-Tak, bo nie ma czym. – Zapewniłem go, poczułem jego dłoń przedramieniu. – Ty mi się podobasz.

-Ty mi też. – uśmiechnąłem się, zagryzając lekko wargę. Zalałem kawę wrzątkiem. – Bez mleka, z cukrem.

-Okej, chodź do salonu obejrzymy coś.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro