peierxaalto
-Nie. – Zawołał Killian idąc przed siebie, całkowicie nie zważając na moje wołania.
-Killian, no weź. – Podbiegłem do niego, zaciskając palce na pasku jego torby podróżnej. – Wysłuchaj mnie, to nie tak.
-Nie chce mi się z tobą teraz gadać. Straciłeś w moich oczach, tylko zmarnowałem czas i pieniądze. – Na moment przystanął, patrząc w jego oczy widziałem zawód.
-Proszę, nic mnie nie łączy z Eetu. – Wytłumaczyłem płaczliwym tonem, nie chciałem stracić u niego szansy z powodu na zachowanie najlepszego przyjaciela.
-Byliście w łóżku, razem. Nie wyglądało mi to jak nic. – Jęknąłem pociągając za włosy.
-Jak Eetu pije alkohol w dużych ilościach, to jest straszną przylepą i płacze. Dlatego zawsze z nim śpię, nic nas nie łączy. Jesteśmy przyjaciółmi od dziecka. – Killian nie wyglądał na zbytnio przekonanego. – Proszę, zaufaj mi.
-Nie musisz mi się tłumaczyć, nie jesteśmy razem ani..- Nie pozwoliłem mu dokończyć, zamykając mu usta pocałunkiem. – Antti.
-Nie odchodź, przyjechałeś na tydzień nie na pięć minut. – Wiedziałem, że mój głos brzmi błagalnie, ale byłem gotów prosić go na kolanach by został.
-Czemu z nim nie jesteś? – Zmarszczyłem brwi, nie bardzo wiedząc o co pyta. – Z Eetu.
-Jest dla mnie jak brat. – Nigdy nie myślałem o blondynie w tych kategoriach. – Na dodatek nie jest w moim typie.
-Oh, tak? To jaki jest twój typ?- Zapytał z udawaną ciekawością.
-Ciemnowłosy, ciemnooki, do twarzy mu w zaroście. – Wywrócił oczami, ale na jego ustach pojawił się lekki uśmiech. – Kawa?
-Kawa. – Przytaknął pozwalając mi zaprowadzić się z powrotem do mieszkania. Gdy weszliśmy do środka Eetu był już ubrany i pił spokojnie kawę. Killian na moment zamarł, ale posłał mu wymuszony uśmiech. – Cześć.
-Hej, Killian. – Przywitał się wesoło blondyn, po czym zwrócił się do mnie. –Masz moje getry do biegania?
-W twojej szufladzie, na samym spodzie. Niko je przyniósł, wyprałem ci je. – Eetu podszedł do mnie odstawiając po drodze kubek do zlewu i pocałował mnie w czoło.
-Jesteś cudowny, idę biegać. – Pokręciłem głową na jego absurdalne zachowanie. Włączyłem czajnik i spojrzałem na zmieszanego Killiana.
-On tak zawsze?- Zapytał zdejmując kurtkę.
-Niestety, ale jest nieszkodliwy. – Nasypałem kawę do dwóch kubków.
-Kochanie, wychodzę. Jakbym nie wracał przez ponad 2 godziny, możesz dzwonić na policję. – Eetu zatrzymał się w progu ubrany już w strój do biegania. Parsknąłem śmiechem.
-Weź telefon i klucze. – Przypomniałem mu na co zasalutował. – Jakby cię gwałcili to krzycz!
-Kocham cię!- Zawołał wychodząc, Killian uniósł pytając brew.
-Ja ciebie też!-Wyjąłem mleko z lodówki.
-I ja mam się tym nie przejmować? – Zapytał nie kryjąc szoku w jakim był.
-Tak, bo nie ma czym. – Zapewniłem go, poczułem jego dłoń przedramieniu. – Ty mi się podobasz.
-Ty mi też. – uśmiechnąłem się, zagryzając lekko wargę. Zalałem kawę wrzątkiem. – Bez mleka, z cukrem.
-Okej, chodź do salonu obejrzymy coś.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro