Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

lindvikxprevc

Usłyszałem głośne pukanie w drzwi, odłożyłem telefon i ze zmarszczonymi brwiami otworzyłem je. Spojrzałem w twarz lekko uśmiechniętego Słoweńca. Domen wyglądał na zakłopotanego.

-Hej, coś się stało?- Zapytałem opierając się o futrynę. Kilka razy otworzył usta, jednak nic nie powiedział. Odchrząkną.

-Hej, wiesz co ja może, jednak sobie pójdę. – Zaczął bardzo szybko mówić, co sprawiło mi nie mały problem. Jego angielski był lepszy niż mój. Złapałem go za nadgarstek, nie pozwalając mu na ucieczkę.

-Bez powodu byś tu nie przychodził, uspokój się. Wejdź do środka, na spokojnie powiedz co jest. – Zaprosiłem go do środka, przytaknął i usadowił się na moim łóżku zdejmując z głowy czapkę. Założyłem grzywkę za ucho czekając na rozwój sytuacji. Domen zaczął nerwowo bawić się palami. Mimowolnie zagryzłem wargę, czując się przy nim jak 15 latek.

-Mam do ciebie pytanie, zrozumiem jak powiesz, że nie. Naprawdę. – Przytaknąłem marszcząc brwi. Zaintrygował mnie, miałem tylko nadzieję, że nie poprosi mnie o pomoc w zakopaniu zwłok. – Dasz się zaprosić na kawę? Albo herbatę, co lubisz.

Jego głos drżał, podobnie jak jego dłonie. Zaskoczył mnie, pozytywnie.

-Bardzo chętnie. – Odpowiedziałem czując jak moje policzki z minuty na minutę stają się coraz bardziej czerwone.

-Okey, rozumiem.... Czekaj, zgodziłeś się? – Zapytał zbity z tropu. Zasłoniłem usta dłonią, nie chciałem żeby widział jak wybucham śmiechem. Przytaknąłem, odetchnął z ulgą. – O matko, ja już założyłem najgorszą możliwość.

-Niepotrzebnie. – Posłał mi uroczy uśmiech. –Mam to traktować jako przyjaciels...

-Jako randkę. Oczywiście jeśli chcesz. – Przerwał mi w pół zdania. Pokiwałem głową czując stado motylków w brzuchu.

-Okej, super. – Brawo, Marius. Nie ma to jak robić z siebie debila, powiedziałem do siebie w myślach. – Miałem na myśli, że bardzo bym chciał żeby to była randka.

Dopiero po wypowiedzeniu tych słów zrozumiałem, że były jeszcze gorsze. Schowałem twarz w dłoniach.

-Może ja się już zamknę, zanim jeszcze bardziej się pogrążę.

-To było urocze. – Powiedział Domen. Uniosłem twarz by móc na niego spojrzeć. Szturchnąłem go lekko w ramię, ten jednak złapał na mój nadgarstek. Uniósł go i pocałował wierzch mojej dłoni. Schowałem twarz w łokciu. – Przesadziłem, no nie?

-Troszkę. – Zaśmiałem się na absurdalność całej tej sytuacji. Domen wstał wypuszczając z uścisku moją rękę. Założył czapkę i zatrzymał się z dłonią na klamce. Przez moment chyba walczył z myślami, ale pocałował mnie w policzek.

- To do zobaczenia jutro na skoczni. –Powiedział wychodząc, gdy drzwi się za nim zamknęły dotknąłem dłonią policzka na którym przed chwilą znajdowały się usta Słoweńca. Miałem ochotę skakać jak mała dziewczynka. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro