leyhexwellinger
-Do mnie czy do ciebie?- Wyszeptałem do ucha niższego chłopaka. Stephan zamrugał, jakby kalkulując.
-Do ciebie? U mnie są Richard i Karl. –Przytaknąłem i łapiąc go za dłoń zacząłem przepychać się w stronę wyjścia. Przebiegliśmy przez ulicę kierując się prosto do hotelu. Całą drogę czułem na swojej dłoni jego mocno splecione z moimi palce. Wbiegliśmy do windy, gdzie pchnąłem go na ścianę i złączyłem kolejny raz tego wieczoru nasze usta. Zamruczał oddając zachłannie pocałunek. Musiałem się powstrzymywać, żeby nie zacząć go tu rozbierać. Drzwi windy się rozchyliły a my biegiem ruszyliśmy do mojego pokoju. Zatrzasnąłem za nami drzwi i złapałem chłopaka za uda, unosząc do góry. Zszedłem pocałunkami na jego szyję, przejechałem językiem po widocznej tam tętnicy. Stephan westchnął zaciskając palce na moich włosach. Ułożyłem go na łóżku dociskając swoje biodra do jego.– Nie rób mi malinek.
-Co? Czemu? Masz kogoś?- Uniosłem się jak oparzony, pokręcił głową.
-Mieszkam z rodzicami, a pojechałem na weekend z kumplami. – Parsknąłem śmiechem, unosząc materiał jego jasnej koszulki.
-Ah no tak, syn idealny. Pewnie jeszcze nie wiedzą, że lubisz w łóżku robić za dziewczynę. – Wywrócił oczami i złapał mnie za szyję.
-Jestem facetem, o czym wydaje mi się, że już wiesz. – Zaplótł kostki na moich lędźwiach przez co poczułem, że jest w bardzo podobnym stanie co ja. Jęknąłem w jego wargi. – I nie taki idealny, wylądowałem w łóżku z nowo poznanym facetem. A jeszcze nigdy się to nie zdarzyło.
-Masz gumki?- Zapytałem składając mokre pocałunki na jego podbrzuszu.
-Nie mam, nie planowałem uprawiać seksu. – Podniósł się na przedramionach, oburzony. Usiadłem na piętach.- Ty nie masz?
-Zaskoczę cię, też nie planowałem uprawiać seksu na wyjeździe z pracy. – Spojrzał na mnie spode łba jęcząc wzburzony. – Podnoś się, idziemy do sklepu.
-Jest blisko?- Podniosłem się i przytaknąłem.
-Obok hotelu.- Nachyliłem się i pocałowałem jego mocno napuchnięte wargi.
-Okey. –Pociągnąłem go do windy, gdzie znów się pocałowaliśmy, tym razem spokojniej. Stał na palcach, a jego palce przeczesywały swobodnie moje włosy. Pocałowałem jego policzki, nos i pociągnąłem na zewnątrz gdy drzwi się otwarły. Na nasze szczęście sklep okazał się być całodobowy. Złapałem za koszyk i ruszyłem w głąb sklepu. – Nie możemy kupić samych gumek, będzie niezręcznie.
-Co ty masz 15 lat?- Zapytałem, a Stephan wskazał na siedzącą za ladą starszą panią. Przytaknąłem wrzucając do koszyka butelkę wody. – Lubisz truskawki?
-Lubię. – Złapałem za kobiałkę i wrzuciłem ją do koszyka po czym przeszedłem do działu z prezerwatywami. Stephan zatrzymał się obok mnie, tępo wpatrując się w opakowania. W mojej głowie powstała pewna teoria.
-Masz alergię na lateks?- Spojrzał na mnie zdziwiony.
-Nie?- Odpowiedział nie do końca przekonany. Złapałem za pudełeczko w odpowiednim rozmiarze i wrzuciłem je do reszty zakupów. Spojrzał na nie, swoimi wielkimi oczami i głośno przełknął ślinę.
-Jakieś wymagania co do lubrykantu, czy też nie?- Zmierzył wzrokiem regał.
-Nienawidzę zapachu sztucznej truskawki i arbuza. Może być taki.- Wskazał na jagodowy, który wrzuciłem do koszyka.
-No to idziemy do kasy. – Starsza pani posłała nam tylko lekki uśmiech, przez co Stephan stał cały czerwony zapewne kwestionując wszystkie wybory życiowe które doprowadziły go do tego momentu. Wyszliśmy ze sklepu i skierowaliśmy się do hotelu.
Ułożyłem się na łóżku z opakowaniem truskawek. Złapałem za jedną i nakierowałem ją na usta Stephana, ugryzł kawałek. Dojadłem pozostałą część i złapałem za kolejną. Gdy miałem jeszcze pełne usta, Stephan złączył nasze usta przez co sok skapał na moją koszulkę. Przerzucił nogę przez moje biodro i ułożył się na mnie okrakiem pogłębiając pocałunek. Był w tym cudowny, starał się mnie zdominować. Podniosłem się zsuwając dłonie pod materiał jego obcisłych spodni.
-Jesteś pewien, że chcesz? – Zmarszczył brwi patrząc na mnie zbity z tropu. – Wiem, że jesteś prawiczkiem.
-I nie chcesz tego zmienić?- Wymruczał poruszając lekko biodrami. Złapałem go za policzki, przymykając powieki. – Nie traktuję tego, jako coś cennego. A wydaje mi się, że nie będę żałował.
-Jeśli jesteś pewien.. -Nie pozwolił mi dokończyć, poruszył biodrami z dużo większą siłą. – Okej, dobra rozumiem. Ale na spokojnie, bez pośpieszania mnie. Ja tu wiem co robię, ma ci być dobrze.
-Dobrze, ale masz się nie powstrzymywać.- Ułożyłem go na poduszkach i zacząłem zdejmować z niego spodnie.
Xxx
-Andreas..- Zajęczał, gdy się z niego wysunąłem, opadając na materac obok. Odrzuciłem prezerwatywę na bok i odgarnąłem włosy z czoła. Stephan półprzytomnie przekręcił się na bok, przytulając się do mojego ramienia.
-Wszystko okej?- Zapytałem zmartwiony. – Coś cię boli?
-Cii, jeszcze jest cudownie. – Wymruczał w moją skórę, pokręciłem głowa z uśmiechem. Był niemożliwy. – Boże, ja cię nadal czuję.
-Awansowałem na boga? Tego jeszcze nie słyszałem. Chyba popadnę w samo zachwyt. – Stephan szturchnął mnie w bok. – To mam rozumieć, że ci się podobało?
-Mhm, chcesz spróbować jeszcze raz? Tym razem nie traktując mnie jak porcelanowej lalki?- Uniosłem zdziwiony brew, sądziłem że momentalnie zaśnie.
-Stworzyłem potwora. – Zaśmiałem się, sięgając po nową prezerwatywę.
-Andy.- Powiedział cicho. Spojrzałem na niego wyczekującą. – Kochaj się ze mną.
Nachyliłem się nad nim na przedramionach, łącząc nasze usta w wolnym pocałunku. Bez ostrzeżenia wsunąłem się w niego jednym ruchem.
-O Boże!- Krzyknął w moje usta.
-Wolę jak wołasz moje imię. – Pocałowałem go tuż za uchem, wykonując kolejny pewny ruch.
-Andreas!- Jęknął odchylając głowę do tyłu.
-O to mi chodziło, kochanie.
Coś mniej niewinnego dla odmian :P
<3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro