lanisekxprevc
-Jakim wspaniałym sposobem Cene jest chory, a ty nie?- Zapytał Peter siadając naprzeciwko mnie.
-Ciebie też miło widzieć, szwagier. Też sobie zadaje to pytanie. Chyba mam lepszą odporność. – Wzruszyłem ramionami. Peter spojrzał na mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy. – No co?
-Nic, dzwoniłem do mamy. Mówi, że jest strasznie zdenerwowany, chodzi, krzyczy. Bardzo dziwne jak na niego. No wiesz, Cene jest raczej super spokojny. Wiesz coś na ten temat?- Przełknąłem ślinę. Nie wiedziałem ile mogę powiedzieć najstarszemu z rodu Prevców nie skazując się na egzekucję z rąk chłopaka. Nie wiedziałem ile Cene mówi braciom. Postanowiłem jednak powiedzieć prawdę. Raz się żyje.
-Mamy jutro rocznicę. – Po twarzy Petera wywnioskowałem, że takiej informacji nie posiadał. Cholera jasna, niedobrze.
-Serio? Nam powiedział, że jesteście razem 5 miesięcy. – Zagryzłem policzek od środka.
-Chciał najpierw wybadać teren, sprawdzić jak zareagujecie na jego orientację. A jak już ogarnął, że głupio się obawiał i, że kochacie go takiego jakim jest to było mu głupio przyznać się, że posądzał was o nietolerancyjność. Temu powiedział wam, że jesteśmy razem pół roku.
-Dzięki za szczerość, Anze. Naprawdę. – Poklepał mnie po ramieniu i wstał. – Muszę sobie przedzwonić do młodego. Widziałeś gdzieś moje dziecko? Nie widziałem go od treningu, a w jego przypadku to nigdy się dobrze nie kończy.
-Nie widziałem Domena, zapytaj może Norwegów. Albo Tilena, w końcu pokój razem mają. Peter.- Odwrócił się i spojrzał na mnie pytająco. – Tylko mnie nie wsyp. Albo zrób to delikatnie. Ja chcę mieć gdzie wrócić po zawodach. Nie śmiej się. Pero, ja mówię serio!
Dlaczego ja nie była w stanie znaleźć innego zdjęcia haaha
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro