Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

kytösahoxaalto

- To jest zły pomysł. – Wywróciłem oczami, czując na sobie spojrzenie Anntiego.

-Oj tam, oj tam. – Spojrzałem na niego i spotkałem się z jego zirytowanym wzrokiem. – No nie patrz tak na mnie, no. Co ja ci takiego zrobiłem?

-A jak mam patrzeć, jak zachowujesz się jak głupek? – Uniosłem brew patrząc na niego zdziwiony.- Przez ciebie zaraz osiwieję.

-Ja tu sobie tatuuję datę twojego urodzenia, tak jak zrobiłem z datami moich rodziców, bo są dla mnie najważniejsi. Jak ty. A ty strzelasz fochy?- Zapytałem niedowierzając.

-TAK! Niko. Bo nigdy nie mamy pewności, czy za 5, 10, 15 lat nadal będę tą najważniejszą osobą, a tatuaż z tobą zostanie.- Powiedział płaczliwym tonem. Miałem ochotę powiedzieć mu, że można go zawsze przerobić, albo usunąć ale nie miałem zamiaru dolewać oliwy do ognia. Nie teraz.

-Chcesz mi w ten sposób powiedzieć, że nie jesteś pewien naszego związku? Po 5 latach? Wow. Rychło wczas, stary. – Powiedziałem kręcąc głową. Annti jęknął, ciągnąc się za jasne kosmyki.

-Nie o to mi chodziło! – Zawołał, a ja przypomniałem sobie, że jesteśmy w miejscu publicznym i przyciągamy uwagę innych znajdujących się w studio osób. Po jaskrawoczerwonych rumieńcach Anntiego stwierdziłem, że też to do niego dotarło. Rozejrzał się po pomieszczeniu i wydukał. – Przepraszam.

-To co miałeś w takim razie na myśli, Aalto?- Zapytałem ignorując spojrzenia siedzących w poczekalni dwóch młodych dziewczyn.

- Widzę, że już przechodzimy na nazwiska. Dobrze, Kytosaho.  – Powiedział dumnie unosząc głowę. - Miałem na myśli to, że nigdy nie wiadomo czy nie znajdziesz sobie jakiejś super laski, albo faceta. Kogoś ładniejszego, mądrzejszego, kogoś kto będzie miał z tobą więcej wspólnego niż ja. A oboje wiemy, że chętnych nie brakuje.

-Czy ty mi teraz zarzucasz to, że mogę cię zdradzić?- Uniosłem brew, nie wierząc w to, co słyszałem. Blondyn opadł na fotel i schował twarz w dłonie. Ciszę przerwał jego zduszony szloch. Podniosłem się i uklęknąłem przed nim. Może i byłem na niego zły, ale jego łzy to coś czego nie byłem w stanie znieść, w dodatku, że to ja byłem ich powodem. – Antti?

-Czego?- Zapytał cicho, wziąłem głęboki oddech. Czasami miałem ochotę go ukatrupić. Naprawdę. Otarł policzki i spojrzał na mnie zapłakanym wzrokiem. – Nie posądzam cię o zdradę, ale nie mam pewności, że mnie dla kogoś nie zostawisz. Dlaczego miałbyś tego nie zrobić, jeśli poznałbyś kogoś lepszego.

-A ty byś tak zrobił? – Przerwałem mu, na co on zrobił oburzoną minę.

-Nie, bo ty jesteś najlepszym co mnie w życiu spotkało. – Powiedział pewnie, nie wahając się nawet na sekundę.

- To wyobraź sobie, głupku. Że ja myślę o tobie w ten sam sposób. Od 5 lat. I jestem baaardzo, bardzo pewien że to się nie zmieni. Ani za 5, 10 ani 15 lat. A jeśli za 20 lat coś mi odwali, to możemy zwalić to na kryzys wieku średniego. – Kąciki jego ust drgnęły ku górze. Otarłem kciukiem jego wilgotny policzek. – Ale i tak w to wątpię. Wiesz, jestem bardzo słownym facetem. A mam w planie na niedaleką przyszłość przyrzekać, że cię nie opuszczę do śmierci i takie tam inne szmery bajery.

-Niko. – Wydukał, a jego policzki znów się zarumieniły. Nachyliłem się i cmoknąłem go w czoło. – Ty tak na poważnie?

-Okłamałem cię kiedyś? – Chłopak otworzył usta, ale mu przerwałem. – Kiedy nie chodziło o to kto zjadł twoje zapasy czekolady.

-Nie. – Przytaknąłem, a blondyn słodko się uśmiechnął i pociągnął noskiem.

-I teraz też tego nie robię, ale za karę będziesz musiał jeszcze trochę poczekać na pierścionek. – Dotknąłem go w nos, na co zachichotał. Przytulił się do mnie i poczułem jego łzy na policzku. – Nie płacz, słodziaku.

-Przepraszam. – Wyszeptał.

-Wiem, że masz problemy z zamodowartościowaniem, ale błagam. Nigdy, ale to nigdy nie wątp w to, że cię kocham i jesteś dla mnie najważniejszy, dobrze? – Przytaknął, chowając twarz w zagłębieniu mojej szyi.

-Postaram się. – Cmoknąłem go w skroń.

-Mam jeszcze dużo czasu, żeby ci to przypominać. A teraz mogę zrobić ten tatuaż? – Annti zaśmiał się i przytaknął. – Dobra, możesz nawet wybrać miejsce.

-Tutaj. – Powiedział bez namysłu i wskazał na mój lewy obojczyk. Tuż nad sercem. Uśmiechnąłem się mimowolnie. 


I wleciał rozdzialik z finami. Jakoś tak od zawodów w Wiśle Annti ma miejsce w moim serduszku hahha Dlatego dwa rozdziały z nim pod rząd :P 

Mam nadzieję, że się podoba <3 

Love ya! 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro