Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

kraftxhayboeck

-Krafti! Jestem z ciebie dumny!- Usłyszałem wesoły krzyk Michaela, gdy wszedłem do naszego pokoju hotelowego. Mój uśmiech momentalnie rozszerzył się jeszcze bardziej. Jego ramiona objęły mnie w pasie. Podniósł mnie i okręcił wokół własnej osi. Zapiszczałem obejmując mocniej jego szyję, o mało nie wypuszczając z rąk statuetki. – Najlepszy prezent ever!

-Chyba najlepszy by był, jakbyś sam go wygrał. – Zaśmiałem się szturchając go w bok, gdy już odstawił mnie na podłogę.

-Na to się nie zapowiada. – Skwitował wyjmując mi z rak puchar i medal. Odłożył je bezpiecznie na stojący w kącie stolik. Rozebrałem się po czym opadłem na materac łóżka. Michi zachichotał pod nosem.- No i co cię tak śmieszy, Michaelu?

-Aż dziwnie to brzmi jak mówisz do mnie pełnym imieniem, wiesz? – Usiadł obok mnie, podpierając twarz na dłoniach. – Wolę Michi, lepiej brzmi w twoich ustach.

-Jaki wymagający. – Wywrócił oczami z uśmiechem. Podniosłem się na łokciach skupiając wzrok na jego błękitnych tęczówkach, które śledziły bacznie moje ruchy. Zagryzłem wargę patrząc na swojego przyjaciela, ale czy tylko tym dla mnie był? Zdecydowanie nie. Pociągnąłem go za bluzę, przez co opadł na moje ciało. Zawisł nad moją głową utrzymując się na przedramionach. Jego nos dotknął mojego policzka, wodząc w górę i w dół.

-Są moje urodziny, powinieneś spełniać moje zachcianki. – Uniosłem brew wsuwając dłonie pod materiał jego koszulki. Syknął, gdy moje zimne opuszki spotkały się z jego gorącą skórą na łopatkach.

-Stefan, masz lodowate palce. – Wykręcił się tak, że moje pale spoczęły na jego biodrach. Parsknąłem śmiechem. Docisnąłem jego biodra do swoich. Nie mogłem oderwać od niego wzroku. Jego oczy mnie przyciągały, były takie piękne. Cały był. – Zapatrzyłeś się? Mam coś na twarzy? Zobaczyłeś jakąś zmarszczkę? Siwy włos? Muszę się zacząć farbować, jak Manuel? Człowiek ledwo kończy 30 a ciało już go zdradza.

-Nie głuptasie, po prostu uwielbiam twoje oczy. Są takie błękitne, mój ulubiony kolor. – Powiedziałem z uśmiechem. Michael wywrócił oczami na moje słowa. – No co, taka prawda. Nic na to nie poradzę, więc nimi nie wywracaj. Tylko pozwól mi w nie patrzeć. Też mi się coś od życia należy po wygraniu mistrzostwa.

-To chcesz robić? Patrzeć w moje oczy?- Zaśmiał się nie kryjąc zdziwienia.

-Mhm. – Mruknąłem wplatając palce w jego gęste włosy. – A miałeś jakiś inny pomysł?

-Może i miałem, ale jeśli mistrz chce oglądać moje oczy to niech tak będzie. Przeżyję. – Ułożył się na boku, przekręcając przy okazji i mnie. – Na każdą twoją zachciankę się zgodzę.

-Ditto. – Pogładziłem go po świeżo ogolonym policzku. W mojej piersi rozlało się ciepło. Emocje zaczynały brać nade mną górę. Zagryzłem wargę bojąc się, że jeżeli się nie powstrzymam to powiem za dużo. Nie uszło to uwadze blondyna. Kciukiem wyciągnął moją wargę z uścisku zębów.

-Co jest? Widzę, że przed czymś się powstrzymujesz, Stefi. Powiedz co ci leży na wątrobie. – Przymknąłem powieki i wziąłem głęboki wdech. Rozchyliłem je i delikatnie złączyłem nasze usta. Nie było to nic nadzwyczajnego, dlatego chłopak automatycznie oddał pocałunek. Jego duża dłoń ułożyła się na moim biodrze. Gdy się od niego oderwałem, oblizałem usta. Mój wzrok napotkał jego.

-Kocham cię. –Raz się żyje, pomyślałem. Bałem się, że tymi dwoma słowami zniszczyłem naszą długoletnią przyjaźń a brak jakiejkolwiek odpowiedzi z jego strony zaczynał mnie w tym utwierdzać. Chłopak zagryzł wargę, a w jego oczach zbierały się łzy. Poczułem jak moje serce zaczyna rozpadać się na milion kawałków. Już miałem się podnieść, uciec i wybuchnąć płaczem. Jednak dłoń Michaela zacisnęła się na moim biodrze.

-Mówisz to szczerze? Tak naprawdę mnie kochasz? Nie jak przyjaciela? –Zapytał głosem w którym było słychać łzy. Przytaknąłem kiwając energicznie głową. Nie miałem zamiaru zaprzeczać, mimo iż byłem przerażony. Michi przytulił mnie, a z jego ust wydał się szloch. – Boże, Stefi. Ja też cię kocham. Nad życie, myślałem że nigdy nie będę dla ciebie nikim więcej niż przyjacielem z bonusem.

-Michi. – Objąłem go mocniej. Czułem się najszczęśliwszy.

-Zmieniam zdanie, to jest najlepszy prezent urodzinowy ever!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro