kraftboeck+schlierenzauer
-Gregor?- Blondyn zatrzymał się w progu mojego pokoju hotelowego. Odłożyłem książkę na stolik i czekałem na jego kolejne słowa. – Zrobiłem to. Zerwałem z nim.
-Michi.- W jego niebieskich oczach dostrzegłem łzy. Wstałem i podszedłem do niego. Michael automatycznie rzucił mi się w ramiona. Po chwili na szyi poczułem gorące łzy. Objąłem go mocnej pozwalając mu się wypłakać. Pociągnąłem go w kierunku łóżka, gdzie usiadłem a on ułożył się na boku z głową na moich kolanach. Zacząłem przeczesywać jego miękkie, jasne włosy. Chłopak cały czas mocno płakał.- Słonko, zrobiłeś to co trzeba było. To było bez sensu. On na ciebie nie zasługuje. Zdradził cię. To była dobra decyzja. Wiem, że cię to bardzo boli. Ale mogę ci obiecać, że będzie lepiej.
-Jak on mógł to robić? Mówił mi, że mnie kocha a zaręczył się i zrobił jej dziecko.- Znów wybuchnął płaczem. Było mi go tak szkoda. Nienawidziłem patrzeć jak cierpi. Bolało mnie to. Nie mogłem zrozumieć, jak Kraft mógł mu to zrobić. Przez tyle lat wodził go za nos i wmawiał, że kocha go najmocniej na świecie. Michi zacisnął dłoń na materiale mojej koszulki. Pociągnął czerwonym od płaczu nosem i po dłuższej przerwie się odezwał. – Możemy coś obejrzeć?
-Oczywiście. Coś konkretnego byś chciał?- Pokręcił głową cały czas patrząc w moją twarz. Wiedziałem co mogło skupić jego uwagę.- Kraina lodu?
-Może być. – Blondyn odwrócił się w stronę telewizora, nie podnosząc się z moich kolan. Włączyłem bajkę i oparłem plecy o ścianę, po czym zacząłem przeczesywać jego jasne kosmyki. Czułem jak zaczyna się rozluźniać, zasypiał. Po chwili jego oddech się wyrównał i chłopak zasnął. Przymknąłem oczy i westchnąłem. Uniosłem go delikatnie i ułożyłem na poduszkach. Na szczęście, nie obudził się. Okryłem go kołdrą i ucałowałem jego czoło.
-Śpij dobrze, słoneczko.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro