Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

huberxaigner


-Okej, widzę ten wzrok. To nie wróży nic dobrego. Znam cię za dobrze.- Stefan opadł na ławkę obok mnie z zaciekawioną miną.- Tłumacz się.

-Jestem poważnym, odpowiedzialnym mężczyzną. Nie musze Ci się tłumaczyć.- Spojrzał na mnie spode łba. – DOBRA. Czysto teoretycznie...

-Oho, zaczyna się. Dawaj, co czysto teoretycznie zrobiłeś? – Założył ramiona na piersi.

-CZYSTO TEORETYCZNIE, co byś zrobił gdybym powiedział Ci, że jestem w tobie zakochany. – Stefan mocno skwasił twarz. – Ej, to było wredne.

-Mam chłopaka!- Oburzył się. – I jesteś dla mnie jak brat.

-Kraft, czysto teoretycznie. W świecie w którym Michael Adonis Hayboeck nie istnieje. Jaka byłaby twoja reakcja?

-A ja wiem? A chcesz mi to powiedzieć?- Strzeliłem sobie otwarta dłonią w czoło.

-Nie, nie pojebało mnie. No, przynajmniej nie aż tak. – Szturchnął mnie swoją małą rączką w ramię.

-Okej to komu, czysto teoretycznie to powiedziałeś? – Otarłem twarz.

-Aignerowi. – Wykrztusiłem, Stefan długo nie odpowiadał. Podniosłem na niego wzrok.

-On ma żonę. – Wyszeptał cicho, przytaknąłem. Byłem tego aż za bardzo świadom. – Matko. Jak zareagował?

-Nie zareagował. Nie zdążył. Zadzwoniła żona, a ja spierdoliłem stamtąd w podskokach. – Stefan plasnął mnie w kark. – Ała.

-Idioto, odzywał się coś od tego? Kiedy to właściwie było?- Zmarszczył mocno brwi na brak informacji.

-Przed chwilą. Nie wiem, bo rozwaliłem telefon jak uciekałem. – Jęknął zirytowany.

-Ja się z tobą załamię. Serio, Daniel. – Wywróciłem oczami.- Ale serio, co teraz? Przecież wy się będziecie widywać.

-Nawet mi nie przypominaj. Nie mam pojęcia, Stefi. Zjebałem, zachciało mi się wyznawać swoje uczucia. – Pociągnąłem się za grzywkę.

-Ale co ci odwaliło, żeby mu to mówić? Tak z dupy?- Wzruszyłem ramionami, sam nie miałem pojęcia. – Chodź. Idziemy do mnie.

-Mamy trening.- Tym razem on wzruszył ramionami. – Okej, masz wino?

Xxx

-Czy was obu pojebało do reszty?- Zapytał wchodzący do salonu Hayboeck. Spojrzałem na leżącego obok mnie Krafta, i podałem mu butelkę wina. Blondyn zatrzymał się przed nami i zmierzył pomieszczenie wzrokiem. – Kto umarł?

-Moja godność. – Uniosłem butelkę, jakby w niemym toaście i upiłem dużego łyka. Nachylił się i pocałował Stefana w skroń.

-Ile wypiliście? – Stefan wspiął się na jego kolana i wtulił z całych sił w jego kadrową koszulkę. Poczułem ukłucie zazdrości, a może to była zgaga?

-Tyle.- Wskazałem na trzy puste już butelki. Jego oczy komicznie się rozszerzyły.

-Trener was ukatrupi.- Westchnął i wstał z Kraftem na rękach. – Idę go położyć, nie ruszaj się stąd.

-Dobrze, tato.- Zasalutowałem, na co wywrócił oczami i coś tam powiedział pod nosem, ale nie zrozumiałem ani słowa. Zwinąłem się w kulkę.

-Okej, co jest?- Zanim zarejestrowałem fakt, że wyszedł Michael już wrócił. – Zaraz odholuję cię do pokoju, ale chcę wiedzieć czemu mój facet i jego najlepszy przyjaciel wypili 4 butelki wina we wtorek o 14.

-Pomóż. – Wyciągnąłem do niego ręce, a on pomógł mi usiąść. – Powiedziałem Aignerowi, że go kocham. Co jak zapewne się domyślasz, dobrym pomysłem nie było. Więc, w sumie nic ciekawego, po prostu moje, żałosne życie. Mogę iść spać? Nie chcę o tym myśleć, bo się rozpłaczę. A tego nie chcesz widzieć, a znając ciebie też będziesz płakał. A wtedy Krafti tez będzie płakał i wszyscy będą przeze mnie smutni.

-Huber. Po pierwsze oddychaj, bo chyba na moment zapomniałeś, że potrzebujesz tlenu żeby żyć. A po drugie nie pierdol farmazonów tylko idź spać, bo jesteś napruty. – Zaśmiał się ciągnąc mnie do góry. Złapał mnie za ramię i poprowadził do pokoju gościnnego. Opadłem na łóżko twarzą w dół, tuląc do siebie poduszkę. Ona jedyna mi pozostała. – Mogę cię zostawić samego?

-Tak. – Wydukałem wciskając twarz w poduszkę. Zamknąłem oczy, chcąc choć na chwilę oderwać się od beznadziejności mojego życia. 



Po nieplanowanej przerwie, wpada rozdział <3 

Love ya! 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro