hayboeckxhuber
-Jesteś w domu?- Zapytał bez przywitania Michi. Odłożyłem talerz mieszając zupę w garnku.
-Jestem. A czy ty nie masz dzisiaj rocznicy ?- Zapytałem przykładając telefon do ramienia i nalewając zupę do talerza. Wewnętrznie liczyłem na spotkanie z chłopakiem.
-A idź, idiotka się obraziła i wyszła. A ja nie zamierzam za nią płakać i siedzieć w domu. – Westchnąłem wyjmując łyżkę.
-Milutko, możesz przyjechać. – Oblizując usta czekałem na jego odpowiedz.
-Mam wino i twoje ulubione czekoladki. Będę za 10 minut. –Rozłączył się zanim miałem szansę mu odpowiedzieć. Usiadłem przy stole i zająłem się jedzeniem w międzyczasie odpisując na wiadomości od Gregora. Gdy zjadłem wstawiłem talerz do zlewu i dopiero wtedy zauważyłem plamę na mojej szarej koszulce.
-Cholera jasna. – Zdjąłem ją i podbiegłem do łazienki chcąc ją zawczasu zaprać. Gdy odwróciłem się żeby wrzucić koszulkę do pralki zauważyłem stojącego w progu Michaela. – Dlaczego ja ci dałem klucz, teraz za każdym razem dostaje zawału.
-Żebym cię nie budził jak przychodzę. – Wywróciłem oczami wyjmując mu z dłoni pudełko czekoladek. Otwarłem je i wrzuciłem sobie jedną do ust.
-Kupiłeś Carol na rocznicę moje ulubione czekoladki? Nie dziwię się, że się wkurwiła. Ona ich nie lubi, tego wina tak samo. Chyba ci się osoby pomyliły. – Zaśmiałem się na zirytowany wyraz twarzy blondyna.
-Nienawidzę tego, że to twoja kuzynka. – Jęknął uderzając głową o framugę. Wrzuciłem do ust kolejną czekoladkę jednak równie szybko ją wyplułem. Marcepanka, podałem ją Haybeckowi który pokręcił głową ale ją zjadł.
-Ble. A kwiatki jakie jej kupiłeś?- Zapytałem zaintrygowany, czy po całej linii pomylił mnie ze swoją dziewczyną.
-Róże. – Przytaknąłem, bezpieczna opcja większość ludzi je lubi. – A teraz wytłumacz mi czemu chodzisz bez koszulki ? Nie żebym narzekał, ale masz słabe krążenie.
-Spróbowałbyś. – Zaśmiałem się nastawiając pralkę na wirowanie. Zabrałem kolejną czekoladkę.
-Marcepan. – Powiedział Michi, a ja wsadziłem mu ją do ust. Nie wiedziałem jak on mógł je jeść, ale chociaż ja nie musiałem.- Chodź otworzę wino.
-Wiesz gdzie jest otwieracz. – Powiedziałem idąc za nim.
-Korkociąg, geniuszu. – Machnąłem lekceważąco rękę, jedno siano. Wyjął go z szuflady i odkorkował sprawnie butelkę. Wyjąłem kieliszki i podałem mu je. Michi nalał nam wina a ja zabrałem z szafki jakieś przekąski. Bez słowa poszliśmy do salonu, usadawiając się wygodnie na kanapie. Blondyn podał mi kieliszek. – Zostajesz na noc?
-Przyjechałem samochodem, pomyśl. – Uniósł kieliszek patrząc na mnie wesoło. Kopnąłem go w udo, a on w odwecie strzelił mnie w udo.
-Ała, będę miał siniaka!- Zawołałem rozmasowując bolące miejsce.
-Nie przesadzaj, masz spodnie. – Zsunąłem dresy ukazując mu odbity odcisk jego dużej dłoni. Wybuchnął śmiechem prawie oblewając się winem. –Zawsze zapominam o tym jak delikatną masz skórę.
-Taa. – Wskazałem palcem na łańcuszek malinek pokrywających mój obojczyk. – Trzy tygodnie, i nadal nie chcą zejść.
-Czekaj, twoja mam tu była wczoraj. Widziała je czy chodziłeś w golfie? – Zaśmiał się Michael.
-Zapytała czy się nam nudziło i robiliśmy sobie nawzajem malinki czy zrobiłeś mi je żeby jakaś lasia się ode mnie odwaliła. Nawet nie wzięła pod uwagę tego, że mógłby to zrobić ktokolwiek inny. – Mich zaśmiał się jeszcze głośniej odstawiając kieliszek na stolik przy okazji odstawiając i mój. – Ej, ja to piłem.
-Ah te wspaniałe czasy szkoły średniej. Jej już chyba nic nie zdziwi. – Pociągnąłem go za koszulkę przez co zawisł nade mną na przedramionach.
-Zakładam, że to by ją zdziwiło. Patrząc, że pomagała ci wybrać pierścionek zaręczynowy.- Wywrócił oczami zsuwając dłoń ma moje obolałe udo.
-Błędy młodości. – Powiedział w moje usta, pocałował mnie gwałtownie zaciskając palce wolnej dłoni na moich włosach.
-To było rok temu. Jakie błędy młodości? Błędy stanu nietrzeźwego, niedoszły tatusiu. – Przypomniałem mu czując jak zagryza skórę na mojej szyi.
-Na szczęście teraz już bym tego nawet nie wziął pod uwagę. – Zmarszczyłem brwi nie do końca wiedząc o co mu dokładnie chodzi. – Nie uprawiamy seksu od pół roku.
-Serio? I ona nie uważa, że to dziwne? – Mruknął coś w moją skórę schodząc pocałunkami na moje sutki. Nie potrzebowałem tej odpowiedzi do życia. Westchnąłem głośno.
-Podnieś tyłek. – Jego dłonie zatrzymały się na moich biodrach. Zaśmiałem się ale zrobiłem to o co mnie prosił. Sprawnie zsunął ze mnie spodnie.
-Ej, panie ładny . Coś tu jest nie fair. Masz na sobie za dużo ubrań, rozbieraj się raz dwa. – Michi zachichotał ale szybko rozebrał się zostając w samych bokserkach. –Zostajemy tu czy idziemy do sypialni jak cywilizowani ludzie by to zrobili?
-Nie chce mi się iść na drugi koniec domu. Zostajemy. – Powiedział i pochylił się by pocałować moje podbrzusze.
Xxx
- Jak ubabrałeś kanapę, to sam będziesz płacił za jej czyszczenie. – Wyburczałem czując jak schodzi ze mnie ten błogi stan. Michael zaśmiał się całując mnie po torsie. Nagle zaburczało mi w brzuchu. Blondyn pocałował mnie w pępek i podniósł się. –Jeść.
-Słyszę. – Sięgnął po leżące na stoliku bokserki i wciągnął je na biodra.
-Mama zostawiła lasagne. – Blondyn nachylił się nade mną całując delikatnie moje usta, zacząłem bawić się jego wilgotnymi od potu włosami. – I zrobiła twoją ulubioną szarlotkę.
-Kocham ją. – Podniósł się i podał mi bokserki. Założyłem je i rozciągnąłem bolące plecy. Zawołałem do idącego w kierunku kuchni chłopaka.
-Ostatni raz uprawiamy seks w salonie, ta kanapa nie jest na moje plecy. Boże drogi, umrę. Jak Gregor może na niej spać, przecież tu się wszystko wbija. – Dopiłem resztkę wina z kieliszka.
-Ej, stary chodź tu!- Uniosłem brew wchodząc do kuchni.
-Kogo ty wołasz? Siebie wołasz? Czy ty do mnie teraz mówisz? – Zapytałem patrząc na niego zirytowanym wzrokiem. Wsadził lasagne do piekarnika i spojrzał na mnie wymownie.
-Jak to się nastawia? – Wywróciłem oczami i nastawiłem piekarnik.
-Ty byś beze mnie zginął jak ciotka w Czechach. 30 lat i piekarnika nie umie nastawić, z kim ja..- Poczułem jego gorące usta na ramieniu.
-Oglądamy coś potem? – Zapytał obejmując mnie w pasie, przytaknąłem. – Jakieś sugestie?
-Może jakąś bajkę?- Zaproponowałem odchylając głowę do tyłu.
-Herkules?- Pokiwałem ochoczo głową.
Xxx
-Kurwa, jem. – Jęknąłem słysząc dzwonek do drzwi. Poprawiłem na sobie za dużą bluzę, którą podprowadziłem Gregorowi z szafy i wstałem.
-Przełknij, bo się zakrztusisz. – Powiedział Michi nie odrywając wzroku od telewizora. Ktokolwiek stał pod drzwiami nie dawał za wygraną, dorzucając do dzwonka walenie pięścią w drzwi. Podbiegłem do drzwi i bez patrzenia w wizjer otwarłem je. Co jak zwykle, okazało się nie za mądrym posunięciem.
-Gdzie on jest, Daniel? Wiem, że tu jest. Jego samochód jest zaparkowany na dole. Nie odbiera ode mnie telefonu. – Patrzyłem przerażony w wkurzoną twarz kuzynki. Kurwa.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro