Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

hayboeckxhuber

-Jesteś w domu?- Zapytał bez przywitania Michi. Odłożyłem talerz mieszając zupę w garnku.

-Jestem. A czy ty nie masz dzisiaj rocznicy ?- Zapytałem przykładając telefon do ramienia i nalewając zupę do talerza. Wewnętrznie liczyłem na spotkanie z chłopakiem.

-A idź, idiotka się obraziła i wyszła. A ja nie zamierzam za nią płakać i siedzieć w domu. – Westchnąłem wyjmując łyżkę.

-Milutko, możesz przyjechać. – Oblizując usta czekałem na jego odpowiedz.

-Mam wino i twoje ulubione czekoladki. Będę za 10 minut. –Rozłączył się zanim miałem szansę mu odpowiedzieć. Usiadłem przy stole i zająłem się jedzeniem w międzyczasie odpisując na wiadomości od Gregora. Gdy zjadłem wstawiłem talerz do zlewu i dopiero wtedy zauważyłem plamę na mojej szarej koszulce.

-Cholera jasna. – Zdjąłem ją i podbiegłem do łazienki chcąc ją zawczasu zaprać. Gdy odwróciłem się żeby wrzucić koszulkę do pralki zauważyłem stojącego w progu Michaela. – Dlaczego ja ci dałem klucz, teraz za każdym razem dostaje zawału.

-Żebym cię nie budził jak przychodzę. – Wywróciłem oczami wyjmując mu z dłoni pudełko czekoladek. Otwarłem je i wrzuciłem sobie jedną do ust.

-Kupiłeś Carol na rocznicę moje ulubione czekoladki? Nie dziwię się, że się wkurwiła. Ona ich nie lubi, tego wina tak samo. Chyba ci się osoby pomyliły. – Zaśmiałem się na zirytowany wyraz twarzy blondyna.

-Nienawidzę tego, że to twoja kuzynka. – Jęknął uderzając głową o framugę. Wrzuciłem do ust kolejną czekoladkę jednak równie szybko ją wyplułem. Marcepanka, podałem ją Haybeckowi który pokręcił głową ale ją zjadł.

-Ble. A kwiatki jakie jej kupiłeś?- Zapytałem zaintrygowany, czy po całej linii pomylił mnie ze swoją dziewczyną.

-Róże. – Przytaknąłem, bezpieczna opcja większość ludzi je lubi. – A teraz wytłumacz mi czemu chodzisz bez koszulki ? Nie żebym narzekał, ale masz słabe krążenie.

-Spróbowałbyś. – Zaśmiałem się nastawiając pralkę na wirowanie. Zabrałem kolejną czekoladkę.

-Marcepan. – Powiedział Michi, a ja wsadziłem mu ją do ust. Nie wiedziałem jak on mógł je jeść, ale chociaż ja nie musiałem.- Chodź otworzę wino.

-Wiesz gdzie jest otwieracz. – Powiedziałem idąc za nim.

-Korkociąg, geniuszu. – Machnąłem lekceważąco rękę, jedno siano. Wyjął go z szuflady i odkorkował sprawnie butelkę. Wyjąłem kieliszki i podałem mu je. Michi nalał nam wina a ja zabrałem z szafki jakieś przekąski. Bez słowa poszliśmy do salonu, usadawiając się wygodnie na kanapie. Blondyn podał mi kieliszek. – Zostajesz na noc?

-Przyjechałem samochodem, pomyśl. – Uniósł kieliszek patrząc na mnie wesoło. Kopnąłem go w udo, a on w odwecie strzelił mnie w udo.

-Ała, będę miał siniaka!- Zawołałem rozmasowując bolące miejsce.

-Nie przesadzaj, masz spodnie. – Zsunąłem dresy ukazując mu odbity odcisk jego dużej dłoni. Wybuchnął śmiechem prawie oblewając się winem. –Zawsze zapominam o tym jak delikatną masz skórę.

-Taa. – Wskazałem palcem na łańcuszek malinek pokrywających mój obojczyk. – Trzy tygodnie, i nadal nie chcą zejść.

-Czekaj, twoja mam tu była wczoraj. Widziała je czy chodziłeś w golfie? – Zaśmiał się Michael.

-Zapytała czy się nam nudziło i robiliśmy sobie nawzajem malinki czy zrobiłeś mi je żeby jakaś lasia się ode mnie odwaliła. Nawet nie wzięła pod uwagę tego, że mógłby to zrobić ktokolwiek inny. – Mich zaśmiał się jeszcze głośniej odstawiając kieliszek na stolik przy okazji odstawiając i mój. – Ej, ja to piłem.

-Ah te wspaniałe czasy szkoły średniej. Jej już chyba nic nie zdziwi. – Pociągnąłem go za koszulkę przez co zawisł nade mną na przedramionach.

-Zakładam, że to by ją zdziwiło. Patrząc, że pomagała ci wybrać pierścionek zaręczynowy.- Wywrócił oczami zsuwając dłoń ma moje obolałe udo.

-Błędy młodości. – Powiedział w moje usta, pocałował mnie gwałtownie zaciskając palce wolnej dłoni na moich włosach.

-To było rok temu. Jakie błędy młodości? Błędy stanu nietrzeźwego, niedoszły tatusiu. – Przypomniałem mu czując jak zagryza skórę na mojej szyi.

-Na szczęście teraz już bym tego nawet nie wziął pod uwagę. – Zmarszczyłem brwi nie do końca wiedząc o co mu dokładnie chodzi. – Nie uprawiamy seksu od pół roku.

-Serio? I ona nie uważa, że to dziwne? – Mruknął coś w moją skórę schodząc pocałunkami na moje sutki. Nie potrzebowałem tej odpowiedzi do życia. Westchnąłem głośno.

-Podnieś tyłek. – Jego dłonie zatrzymały się na moich biodrach. Zaśmiałem się ale zrobiłem to o co mnie prosił. Sprawnie zsunął ze mnie spodnie.

-Ej, panie ładny . Coś tu jest nie fair. Masz na sobie za dużo ubrań, rozbieraj się raz dwa. – Michi zachichotał ale szybko rozebrał się zostając w samych bokserkach. –Zostajemy tu czy idziemy do sypialni jak cywilizowani ludzie by to zrobili?

-Nie chce mi się iść na drugi koniec domu. Zostajemy. – Powiedział i pochylił się by pocałować moje podbrzusze.

Xxx

- Jak ubabrałeś kanapę, to sam będziesz płacił za jej czyszczenie. – Wyburczałem czując jak schodzi ze mnie ten błogi stan. Michael zaśmiał się całując mnie po torsie. Nagle zaburczało mi w brzuchu. Blondyn pocałował mnie w pępek i podniósł się. –Jeść.

-Słyszę. – Sięgnął po leżące na stoliku bokserki i wciągnął je na biodra.

-Mama zostawiła lasagne. – Blondyn nachylił się nade mną całując delikatnie moje usta, zacząłem bawić się jego wilgotnymi od potu włosami. – I zrobiła twoją ulubioną szarlotkę.

-Kocham ją. – Podniósł się i podał mi bokserki. Założyłem je i rozciągnąłem bolące plecy. Zawołałem do idącego w kierunku kuchni chłopaka.

-Ostatni raz uprawiamy seks w salonie, ta kanapa nie jest na moje plecy. Boże drogi, umrę. Jak Gregor może na niej spać, przecież tu się wszystko wbija. – Dopiłem resztkę wina z kieliszka.

-Ej, stary chodź tu!- Uniosłem brew wchodząc do kuchni.

-Kogo ty wołasz? Siebie wołasz? Czy ty do mnie teraz mówisz? – Zapytałem patrząc na niego zirytowanym wzrokiem. Wsadził lasagne do piekarnika i spojrzał na mnie wymownie.

-Jak to się nastawia? – Wywróciłem oczami i nastawiłem piekarnik.

-Ty byś beze mnie zginął jak ciotka w Czechach. 30 lat i piekarnika nie umie nastawić, z kim ja..- Poczułem jego gorące usta na ramieniu.

-Oglądamy coś potem? – Zapytał obejmując mnie w pasie, przytaknąłem. – Jakieś sugestie?

-Może jakąś bajkę?- Zaproponowałem odchylając głowę do tyłu.

-Herkules?- Pokiwałem ochoczo głową.

Xxx

-Kurwa, jem. – Jęknąłem słysząc dzwonek do drzwi. Poprawiłem na sobie za dużą bluzę, którą podprowadziłem Gregorowi z szafy i wstałem.

-Przełknij, bo się zakrztusisz. – Powiedział Michi nie odrywając wzroku od telewizora. Ktokolwiek stał pod drzwiami nie dawał za wygraną, dorzucając do dzwonka walenie pięścią w drzwi. Podbiegłem do drzwi i bez patrzenia w wizjer otwarłem je. Co jak zwykle, okazało się nie za mądrym posunięciem.

-Gdzie on jest, Daniel? Wiem, że tu jest. Jego samochód jest zaparkowany na dole. Nie odbiera ode mnie telefonu. – Patrzyłem przerażony w wkurzoną twarz kuzynki. Kurwa. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro